Z pewnością nakazujesz, abym się
powstrzymywał od pożądliwości ciała, od pożądliwości oczu i
od pychy żywota.* Nakazałeś mi porzucenie konkubinatu, a chociaż
nie zabraniałeś małżeństwa, wskazałeś mi coś lepszego nawet
od małżeństwa. Dzięki łasce, udzielonej przez Ciebie, wypełniłem
Twoje polecenie, jeszcze zanim się stałem szafarzem Twego
sakramentu. Ale w mojej pamięci, o której tak wiele tu mówiłem,
nadal żyją wyobrażenia owych spraw, wyryte w niej kiedyś rylcem
przyzwyczajenia. I nieraz mnie te sprawy zaczepiają — na jawie
słabymi impulsami, lecz w snach nie tylko sprawiają mi przyjemność,
ale doprowadzają do stanu bardzo bliskiego zgodzie i wypełnieniu.
Te złudne wyobrażenia taką mają władzę nad moją duszą i moim
ciałem, że przywidzeniami sennymi potrafią wywrzeć na mnie wpływ,
jakiego nic rzeczywistego nie może na mnie wywrzeć na jawie.
Przecież to chyba nie jest tak, Panie Boże mój, jakobym nie był
sobą, gdy śpię? A jednak jakże wielka jest różnica między mną
a mną, między chwilą, w której się pogrążam w sen, a chwilą,
w której się ze snu wynurzam.
Gdzież się podczas snu podziewa
rozum, którego mocą dusza na jawie opiera się takim podszeptom, a
nawet gdy nacierają na nią same rzeczy, niewzruszenie się im
przeciwstawia? Czy rozum zamyka się razem z oczyma? Czy wespół ze
zmysłami w sen głęboki zapada? Ale dlaczego nieraz tak się
dzieje, że również we śnie stawiamy opór, że pamiętając o
naszym postanowieniu i najżarliwiej dochowując mu wierności, nie
udzielamy zgody takim pokusom? Tak wielka jednak jest różnica
między snem a czuwaniem, że jeśli nawet stanie się inaczej, to
budząc się wracamy do spokoju naszego sumienia, gdyż sama owa
wielka różnica pozwala nam stwierdzić, żeśmy tego nie popełnili,
chociaż bolejemy, że to w jakiś sposób w nas się dokonało. Czyż
ręka Twoja, Boże wszechmocny, nie jest dostatecznie potężna, aby
uleczyć wszystkie słabości mojej duszy? Aby obfitszym darem łaski
zgasić zmysłowe skłonności także w moich snach?
Będziesz, Panie, coraz bardziej
wzmagał Twoją łaskę dla mnie, aby moja dusza poszła za mną ku
Tobie, oderwana od lepu zmysłowości, i aby się już więcej
przeciw sobie nie buntowała. I aby nawet w snach nie popełniała
tych zawstydzających, nieczystych czynów podsuniętych zmysłowymi
wyobrażeniami, prowadzących aż do splamienia ciała. Aby w ogóle
nie wyrażała na nie zgody. Dla Wszechmocnego bowiem, który mocen
jest uczynić daleko więcej niż to, o co prosimy albo co
pojmujemy**, nie jest wielką rzeczą zdziałać, aby nic takiego nie
sprawiało mi przyjemności, nawet takiej, jaką można utrzymać w
ryzach aktem woli, jeśli uczucia śpiącego są czyste — i to w
każdej porze życia, również w wieku męskim. Teraz jednak
wyznałem dobremu Panu memu, że jeszcze nie jestem wolny od tego
rodzaju zła. Z drżeniem raduję się tym, czego mi udzieliłeś, i
smucę się moimi niedostatkami, a ufam, że dopełnisz wobec mnie
miłosierdzia Twego — aż do pełnego pokoju, jaki w Tobie osiągnę
w duszy i ciele, gdy śmierć będzie pochłonięta w zwycięstwie.***
* Por. l J 2, 16.
** Por. Ef 3, 20.
*** Por. l Kor 15, 54.
św Augustyn, Wyznania
tłumaczenie: Zygmunt Kubiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.