pan na zamku i pyszny hotelu dyrektor,
gdy Fortuna zmieniła swój przychylny wektor,
w slumsie dziś opłakuje swej świetności zgliszcze.
A jeszcze na dobitek wstrętne pedaliszcze
wonnościami mu skrapia każdy slumsu sektor
i kusząco pod nos mu podsuwa erektor,
tusząc, iż tym haracze sprośnych uciech zyszcze!
Próżno w gniewie się miotasz, z hałasem na schody
przeganiając pedała. On wróci za chwilę
I wydając ze siebie swe tryle pedryle,
będzie ci demonstrował swe ohydne wzwody.
Zgubionyś, dyrektorze! Straszny inwertyta
nadciąga w kłębach perfum. Twierdza twa zdobyta!
Szpotański
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.