wtorek, 4 marca 2014

Chleb przed książkami czyli nieistotność metafizyki w dzisiejszym świecie

Ten pogląd jest oczywiście dobrze nam znany, to socjalistyczny argument, który czasami słyszymy, że skoro człowiek nie może praktykować Dhammy jeżeli głoduje, to chleb jest ważniejszy niż Dhamma i dlatego jest bardziej ważne produkować żywność niż odpowiednio się zachowywać i dlatego jakakolwiek przemoc czy oszustwo jest usprawiedliwione jeżeli pomaga zwiększyć produkcją żywności.

Tak jak to formułuje Sartre, brzmi to korzystniej, - lepiej karmić biednych niż zabawiać bogatych. Ale kiedy przyjżymy się temu bliżej widzimy, że powstają tu pewne kłopoty. Rozpoczynając od tego, że zakłada to (jak wszyscy socjaliści włączając w to Sartre'a zakładają), że to życie jest jedynym, i że nie istnieliśmy przed narodzinami ani nie będziemy istnieć po śmierci. Opierając się na tym założeniu, bardzo łatwo podzielić ludzkość na dwie grupy: bogatych opresorów i biednych prześladowanych. Wybór, których wspierać wydaje się łatwy. Ale jeżeli to nie jest jedyne życie, jak możemy być pewni, że człowiek, który jest teraz biedny i prześladowany nie cierpi nieprzyjemnych konsekwencji bycia bogatym opresorem w przeszłym życiu? I jeżeli doprowadzimy tą zasadę do jej logicznej konkluzji czy nie powinniśmy wybrać bycia po stronie “prześladowanych“ mieszkańców piekieł cierpiących retrybucję ich złych działań i potępić szczęśliwców w niebach, uprzywilejowaną klasę cieszącą się nagrodą za cnotę jako “bezproduktywnych bogaczy?”

I ten pogląd ignoruje fakt, że nasze przeznaczenie w czasie śmierci zależy od tego jak zachowywaliśmy się w tym życiu. Jeżeli złe zachowanie w tym życiu prowadzi do ubóstwa i głodu w następnym, czy możemy być pewni, że chleb jest ważniejszy niż książki? Jaki ma sens zaopatrywanie głodnych w chleb jeżeli nie powie się im o różnicy pomiędzy właściwym i błędnym? Czy metafizyka jest aż tak nieważna, jeżeli prowadzi ludzi – bogatych i biednych bez znaczenia - do zaadoptowania właściwego poglądu i odpowiedniego zachowania? Oczywiście sam fakt, że filozofia Sartre'a nic nie mówi o głodnych i prześladowanych jest naganny i można by dowodzić, że Sartre lepiej by zajął się dobroczynnością dla biednych i prześladowanych niż propagacją swych metafizycznych poglądów. Ale to wcale nie usprawiedliwia zasady. I w ostatecznej analizie Nauka Buddy jest dla uprzywilejowanej klasy - tych mających wystarczające szczęście posiadania inteligencji by ją pojąć (Dhamma jest do poznania przez mądrych każdemu osobiście) a są oni z największą pewnością w mniejszości. Ale postawa Sartre'a jest symptomatyczna dla generalnej nieadekwatności współczesnej europejskiej myśli – poglądu, że większość ma rację, że prawda jest do zadecydowania przez apel do skrzynki wyborczej. Przeczytałem gdzieś, że w jednym z krajów komunistycznych, zostało zadecydowane przez podniesienie ręki, że anioły nie istnieją.

Nanavira Thera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.