Ten
pogląd jest oczywiście dobrze nam znany, to socjalistyczny
argument, który czasami słyszymy, że skoro człowiek
nie może praktykować Dhammy jeżeli głoduje, to
chleb jest ważniejszy niż Dhamma i dlatego jest bardziej
ważne produkować żywność niż
odpowiednio się zachowywać i dlatego jakakolwiek przemoc
czy oszustwo jest usprawiedliwione jeżeli pomaga zwiększyć
produkcją żywności.
Tak jak
to formułuje Sartre, brzmi to korzystniej, - lepiej karmić
biednych niż zabawiać bogatych. Ale kiedy przyjżymy
się temu bliżej widzimy, że powstają tu pewne
kłopoty. Rozpoczynając od tego, że zakłada to
(jak wszyscy socjaliści włączając w to Sartre'a
zakładają), że to życie jest jedynym, i że
nie istnieliśmy przed narodzinami ani nie będziemy istnieć
po śmierci. Opierając się na tym założeniu,
bardzo łatwo podzielić ludzkość na dwie grupy:
bogatych opresorów i biednych prześladowanych. Wybór,
których wspierać wydaje się łatwy. Ale jeżeli
to nie jest jedyne życie, jak możemy być pewni, że
człowiek, który jest teraz biedny i prześladowany
nie cierpi nieprzyjemnych konsekwencji bycia bogatym opresorem w
przeszłym życiu? I jeżeli doprowadzimy tą zasadę
do jej logicznej konkluzji czy nie powinniśmy wybrać bycia
po stronie “prześladowanych“ mieszkańców
piekieł cierpiących retrybucję ich złych działań
i potępić szczęśliwców w niebach,
uprzywilejowaną klasę cieszącą się nagrodą
za cnotę jako “bezproduktywnych bogaczy?”
I ten
pogląd ignoruje fakt, że nasze przeznaczenie w czasie
śmierci zależy od tego jak zachowywaliśmy się w
tym życiu. Jeżeli złe zachowanie w tym życiu
prowadzi do ubóstwa i głodu w następnym, czy możemy
być pewni, że chleb jest ważniejszy niż książki?
Jaki ma sens zaopatrywanie głodnych w chleb jeżeli nie
powie się im o różnicy pomiędzy właściwym
i błędnym? Czy metafizyka jest aż tak nieważna,
jeżeli prowadzi ludzi – bogatych i biednych bez znaczenia
- do zaadoptowania właściwego poglądu i odpowiedniego
zachowania? Oczywiście sam fakt, że filozofia Sartre'a nic
nie mówi o głodnych i prześladowanych jest naganny i
można by dowodzić, że Sartre lepiej by zajął
się dobroczynnością dla biednych i prześladowanych niż
propagacją swych metafizycznych poglądów. Ale to
wcale nie usprawiedliwia zasady. I w ostatecznej analizie Nauka Buddy
jest dla uprzywilejowanej klasy - tych mających wystarczające
szczęście posiadania inteligencji by ją pojąć
(Dhamma jest do poznania przez mądrych każdemu osobiście)
a są oni z największą pewnością w
mniejszości. Ale postawa Sartre'a jest symptomatyczna dla
generalnej nieadekwatności współczesnej europejskiej
myśli – poglądu, że większość ma
rację, że prawda jest do zadecydowania przez apel do
skrzynki wyborczej. Przeczytałem gdzieś, że w jednym z
krajów komunistycznych, zostało zadecydowane przez
podniesienie ręki, że anioły nie istnieją.
Nanavira Thera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.