sobota, 1 marca 2014

Ludzie świeccy nie upadają, ponieważ już raz upadli, a ich upadek był wielki i straszny; i uzależnieni od tego świata i dóbr doczesnych, po swoim pierwszym upadku nadal leżą.


  Pewnego razu święta Teodora opowiadała o mnichu, który pytał abba Izajasza: „Jak mogą twierdzić ludzie świeccy, którzy żyją w tym bezbożnym świecie, że nie upadają, mimo że ani nie poszczą, nie modlą się, nie dochowują czuwań nocnych, nie przejawiają pokory, nie znają umiaru w jedzeniu, pozostają pod władzą żądz swojego ciała, wzajemnie zagrażają sobie i prawie całe życie trwają w wiarołomstwie? Nigdy też nie mówią o sobie, że zgrzeszyli. Zaś my, mnisi, płaczemy, narzekamy i ze łzami w oczach mówimy, że utraciliśmy nasze zbawienie, straciliśmy królestwo niebieskie, że zostaniemy na pewno uznani za winnych i skazani na męki. Czy prawo i przykazania Boże nie obowiązują wszystkich jednakowo?" - Dobry ojciec westchnął głęboko, zapłakał i powiedział: „To prawda, mój synu, że ludzie świeccy nie upadają, ponieważ już raz upadli, a ich upadek był wielki i straszny. Nie mogą więc już ani powstać, ani bardziej upaść. Z tymi, którzy padli zmiażdżeni i nie mogą się podnieść, diabeł nie musi prowadzić już walki. Mnisi natomiast udaremniają jego zamiary, chociaż raz odnoszą nad diabłem zwycięstwo, innym znów razem bywa, że zostają przez niego zwyciężeni, raz oni atakują go, kiedy indziej atakowani są przez niego. Ludzie świeccy, uzależnieni od tego świata i dóbr doczesnych, po swoim pierwszym upadku nadal leżą. I dzieje się tak albo z nieświadomości, albo dlatego, że są głupcami, którzy nawet nie wiedzą, że upadli. Byś zrozumiał jednak, że nie tylko my dwaj, czyli ty i ja - którzy jesteśmy mnichami tylko z pozoru i odeszliśmy bardzo daleko od stylu życia prawdziwych mnichów - powinniśmy wciąż płakać i narzekać, ale że również wielcy ojcowie, czyli prawdziwi asceci i eremici, musieli nieustannie płakać, zbadaj istotę rzeczy i byś tym sposobem pojął: «Kłamstwo pochodzi od diabła, on jest ojcem kłamstwa (por. J 8, 44), jak mówi Pan. Jeżeli ktoś choćby tylko pożądliwie patrzy na kobietę, zostanie mu to poczytane przez Pana jako cudzołóstwo. Jeżeli ktoś rozgniewał się na bliźniego, zostanie mu to poczytane za morderstwo. Pan mówił również, że w dniu sądu ludzie będą musieli zdać sprawę z każdego nieużytecznego słowa, jakie wypowiedzieli. Czy jest jednak wśród nas taki człowiek - albo gdzie takiego można by znaleźć - który by nie popełnił grzechu kłamstwa, nie skalał się pożądliwością względem kobiety, nie rozgniewał się nigdy na bliźniego i nie wyrzekł nieużytecznego słowa, i który by tym samym nie potrzebował pokuty? Wszyscy zgrzeszyliśmy i wszyscyśmy utracili chwałę Bożą. Powinieneś zresztą wiedzieć, że ani mnich, ani człowiek świecki, ani biskup czy choćby król nie może być prawdziwym chrześcijaninem, jeśli nie bierze na siebie krzyża, to znaczy nie dąży do pokory. A nasz Pan i Bóg Jezus Chrystus chwalił takich ludzi i mówił: «Błogosławieni ubodzy przed Bogiem, albowiem do nich należy królestwo niebieskie». (por. Mt 5,3). Zważ, iż nie mówił: «Błogosławieni bogaci przed Bogiem», ale: «ubodzy». Mówił również: «Błogosławieni, którzy łakną i pragną (...), albowiem oni będą nasyceni* (Mt 5, 6), «błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni». (Mt 5, 4). A zatem, gdzie będą w przyszłości ci ludzie, którzy obecnie uważają się za panów życia, żyją sprośnie i nieobyczajnie, opływają w dostatek, jedzą i piją do syta, śmieją się, wymyślają innym i wcale nie boją się Boga? Są zaś pośród świeckich ludzie naprawdę duchowo ubodzy, którzy starają się innym, owym lekkoduchom, podpowiadać, że post, trud i inne dotkliwe ciężary dotyczą jedynie mnichów, natomiast świeccy są powołani do używania życia, do spokoju i rozmaitych przyjemności. O nierozumni i leniwego serca! Czy nie słyszeliście, co mówi Pan: «Błogosławieni, którzy łakną (...), albowiem oni będą nasyceni» (Mt 5, 6), i: „Biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie» (Łk 6, 24-25), oraz w innym miejscu: «Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują» (Mt 7, 13-14). Te i tym podobne słowa nie były wypowiadane do mnichów, gdyż wówczas, kiedy nasz umiłowany Pan i Bóg Jezus Chrystus wszystkiego tego nauczał, ich jeszcze nie było. Te słowa zatem były skierowane do ludzi na ulicy, ludzi prowadzących życie świeckie, dalekie od Boga. Gdyby Pan pouczał jedynie mnichów, ludzie świeccy byliby biedniejsi od zwierząt, które nie znają przykazań i nie mogą osiągnąć królestwa niebieskiego. Jeżeli jednak to pouczenie odnosi się do wszystkich ludzi, to wszyscy muszą dźwigać takie same ciężary. W istocie bowiem jest to samo szczęście, ten sam sąd i to samo piekło, zarówno dla mnichów, jak i dla świeckich". Kiedy mnich usłyszał te słowa mojego dobrego ojca, zdumiał się i zdziwił. Westchnął głęboko, padł sędziwemu ojcu do nóg i powiedział: „A zatem, mój czcigodny ojcze, teraz zrozumiałem, że muszę trudzić się w pocie czoła i że powinienem wykonywać zawsze moje ascetyczne ćwiczenia. Módl się za mnie, czcigodny ojcze!". I abba Izajasz pobłogosławił go i odesłał w pokoju.

Za: Meterikon Mądrość Matek Pustyni, przekład: Bogusław Widła, „PROMIC” - Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.