Ludzie ostatecznie zrozumieli, że
dolar to jedynie zielony, pokryty znakami i wzorkami kawałek
papieru. Jednocześnie główni światowi posiadacze rezerw
dolarowych gwałtownie ruszyli w kierunku nieruchomości, ropy
naftowej, złota, srebra, podstawowych artykułów konsumpcyjnych i
innych rzeczy niepodlegających możliwości przekształcenia przez
Rezerwę Federalną. Jeden z francuskich inwestorów twierdził:
„Nowojorczycy są zdolni do emisji dolarowych banknotów, lecz
wyłącznie Bóg może doprowadzić do emisji złota czy ropy
naftowej”. Konsekwencją tych wydarzeń był wzrost ceny ropy
naftowej 7 22 do 60 dolarów za baryłkę. Złoto, srebro, platyna,
miedź, ołów, fasola, ziarna kawy, cukier, kakao itd. w porównaniu
z poziomem z 2002 roku odnotowały wzrost ceny o 120-300 procent.
Kiedy ekonomiści uroczyście przysięgali, że stopa inflacji waha
się jedynie od jednego do dwóch procent, nietrudno było nie
pomyśleć o słynnym stwierdzeniu Marka Twaina: na świecie są
tylko trzy rodzaje kłamstwa - kłamstwa, obrzydliwe kłamstwa i dane
statystyczne.
Niepokojem napawa fakt, że łączna
suma amerykańskiego długu osiągnęła 44 biliony dolarów. Na ów
dług składają się obligacje skarbowe rządu federalnego, rządów
stanowych i lokalnych, długi międzynarodowe oraz długi osób
prywatnych. Gdyby rozdzielić ten dług równo pośród Amerykanów,
jego suma per capita wyniosłaby ponad 150 tysięcy dolarów, a
poziom zadłużenia czteroosobowej rodziny wyniósłby jakieś 600
tysięcy dolarów*. Wśród długów osób prywatnych najbardziej
rzucają się w oczy gigantyczne długi pochodzące z pożyczek
hipotecznych na zakup domów oraz długi wynikające z zaległych
płatności kartami kredytowymi. Gdyby dokonać szacunku odsetek na
podstawie konserwatywnej stopy pięciu procent, 44 biliony dolarów
długu pociągają za sobą konieczność corocznej spłaty 2,2
biliona dolarów z tytułu odsetek. Liczba ta odpowiada rocznemu
przychodowi skarbowemu rządu federalnego. W ramach łącznej sumy
długów blisko 70 procent z nich zostało „wytworzonych” po roku
1990. Obecnie USA nie posiadają zdolności do emisji wysoko
oprocentowanych obligacji, jak na początku lat osiemdziesiątych,
gdy ich celem było między innymi schwytanie w pułapkę państw
Trzeciego Świata, albowiem sama Ameryka znajduje się w stanie
potężnego obciążenia, w którym każda polityka wysokich odsetek
oznacza po prostu gospodarcze samobójstwo.
„Monetaryzacja” długu, uzupełniona
o potężny wzmacniacz, którym jest system częściowych rezerw,
powoduje nałożenie wielkiego debetu na przyszły majątek
Amerykanów. Do roku 2006 łączna suma osobistego podatku dochodowego, którą
zobowiązani są zapłacić Amerykanie, jest zatrzymywana w
Departamencie Skarbu tylko na chwilę, by zaraz potem zostać
przelana do systemu bankowego w celu spłacenia odsetek dolara dłużnego.
Ani jeden dolar z łącznej sumy wpłaconych przez podatników
pieniędzy z tytułu podatku dochodowego nie jest wykorzystywany
przez rząd federalny. Dla przykładu, koszty edukacji pokrywane są
z wpływów uzyskiwanych z podatku od własności. W całej Ameryce
budowa nowych odcinków autostrad oraz remonty i przeglądy
istniejących dróg pokrywane są z wpływów uzyskiwanych z podatku
od paliw. Koszty operacji wojennych poza granicami kraju dokładnie
równają się podatkom wpłacanym przez amerykańskie korporacje.
Innymi słowy, można powiedzieć, że 300 milionów Amerykanów jest
zmuszonych rokrocznie do płacenia „pośredniego podatku”
bankierom. Oszczędności Amerykanów, niczym „ukryta zbiórka
podatków”, są zeskrobywane warstwa po warstwie przez bankierów
stosujących długookresową inflację.
Bez względu na to, czy amerykańscy
dłużnicy znajdą sposób na spłacenie tych obciążanych
narastającym procentem składowym wierzytelności, problemem jest
fakt, iż amerykański rząd od samego początku nie zamierza dokonać
spłaty długów. Rząd USA jedynie dokonuje nieustannej, wiecznej
emisji nowych papierów wartościowych, tak by zastąpić nimi
dotychczasowe oraz spłacić wynikłe z nich nagromadzone odsetki.
Ten cykl stale się powtarza. Bank Rezerwy Federalnej z Filadelfii
wprost zauważa, że „z dnia na dzień coraz więcej ekspertów
przyznaje, że dług krajowy jest niesłychanie użyteczny, jest
nawet korzystny dla gospodarki. Sądzą oni, że wcale nie ma
potrzeby jego zmniejszania”.
Wygląda to tak, jak gdyby jakiś
człowiek był w stanie dzięki nieustannym, coraz większym
pożyczkom prowadzić luksusowe życie, nigdy nie
będąc zmuszanym do zwrotu wszystkich pożyczonych pieniędzy.
Idealna sytuacja, która jednak nie
może zostać nigdzie urzeczywistniona. Takie „gospodarcze perpetum mobile” jest obecnie praktykowany w
USA. Idee ekspertów ekonomicznych, mówiące o tym, żeby cieszyć
się z możliwości oferowanych przez „piękne życie” dzięki
nieustannemu zwiększaniu zadłużenia, niczym nie różnią się od
twierdzeń, że dany kraj może wzbogacić się przez dodruk
banknotów. Wspomniani eksperci jednocześnie krytykują nadmiar
rezerw w Azji i innych krajach, który ich zdaniem jest podstawową
przyczyną utraty równowagi przez globalną strukturę gospodarczą.
Te tanie, a sprzedawane jako mądrości teorie, wystarczająco
pokazują, że moralność badaczy stoczyła się do zatrważająco
niskiego poziomu. Kraje azjatyckie za bardzo oszczędzają? Gdzie są
te nadmierne oszczędności? Te ciężko wypracowane przez
dziesiątki lat oszczędności są obecnie nieustannie, poprzez zakup
amerykańskich obligacji skarbowych, wsysane przez USA do
bezprecedensowego w historii ludzkości „gospodarcze perpetum
mobile”, biorąc udział w „wielkim eksperymencie”.
Nastawienie krajów azjatyckich na
eksport i popyt ich gospodarek na amerykańskie obligacje skarbowe przypomina uzależnienie od narkotyków,
które dostając się do ludzkiej krwi natychmiast rozprzestrzeniają
się w obrębie całego organizmu. Stany Zjednoczone z radością
biorą do ręki te, w rzeczywistości nigdy niespłacałne, obligacje
skarbowe, by wystawić narodom Azji białe weksle I Own You (Posiadam cię). Jednakże kraje
Azji będą w końcu musiały sobie uświadomić, że narażanie się
na groźbę nagłej i nieodwracalnej dewaluacji aktywów dolarowych
po to tylko, aby uzyskać pięcioprocentowe zwroty z amerykańskich
obligacji skarbowych, jest bez wątpienia mało rozsądną
inwestycją.
Były amerykański sekretarz skarbu
Lawrence Summers twierdził, że jeśli Chiny wstrzymają przeciętny,
tygodniowy zakup wartych kilkaset milionów dolarów amerykańskich
obligacji skarbowych, to amerykańska gospodarka znajdzie się w
trudnej sytuacji. Jednak z uwagi na to, że w takim wypadku również
chińska gospodarka uzależniona od eksportu do USA znalazłaby się
w tarapatach, obie strony zdają się trwać w stanie „równowagi
finansowego strachu”.
* W 2010 roku całkowity dług USA
przekroczył 54 biliony dolarów, per capita wyniósł ponad 174
tysiące dolarów, a na
czteroosobową rodzinę - ponad 666
tysięcy dolarów (za www.usdebtclock.org) (przyp. tłum.)
Song Hongbing
Wojna o pieniądz
Prawdziwe źródła kryzysów
finansowych
Przekład: Tytus Sierakowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.