środa, 20 listopada 2013

Wrogowie ducha


Lekkomyślny mnich postanie zduszony przez myśli, jak pszenica przez osty. Hyperechios, Zachęta do mnichów

 W jednym z dzieł napisanych już po Genesis ducha, między wrześniem 1844 a czerwcem roku 1845, nazwanym później przez filologów Dialogiem troistym, Słowacki wypowiedział się o znaczeniu, jakie w „podnoszeniu ducha do prawdziwych kształtów" miał rzymski odcinek historii ludzkości. Prawdę mówiąc, Mistrz, który wprowadza tam swego ucznia Heliona w tajemnice Prowidencji, nie był tym rzymskim etapem zachwycony. Człowiek, co prawda, miał wówczas ciało doskonałe, mgliście coś śnił o zharmonizowaniu ciała z duchem, co znalazło wyraz w filozofii stoickiej, ale w gruncie rzeczy dreptał w miejscu, zajęty moralizowaniem i „retorycz­nym szermierstwem". Twórczość zamarła. Nawet Wergiliusz był tylko „zewłokiem ducha". Jednym słowem, w doskonałym i ubóstwionym ciele duch zaczął wówczas wegetować. Został unieruchomiony i zatrzymany w rozwoju. Poruszył go dopiero Chrystus.

Następne „podniesienie ducha do prawdziwego kształtu" zawdzięczała I ludzkość chrześcijańskim eremitom, których Mistrz, wypowiadający się jaki wszechwiedząca Opatrzność, szczerze wychwalał. Toteż Helion, personifikacja Ducha hartującego się w historii, usłyszał od niego następujące słowa: „Nie dziwię się, że zmęczony i do krwi ranny, uciekłeś aż na grobowcowe pustynie Thebaidy z księgą Chrystusa i z bladą śmierci gromnicą, żeś tam dyscyplinami bił ciało twoje aż do jęku i szczęknięcia z boleści..." Mistrz cenił bowiem zwycięstwo ducha nad ciałem.

Największym wrogiem ducha okazały się dwie konieczności ciała: odżywianie i seks: „Praca więc klasztornych męczenników, łamiących ciało swoje krwiste i pełne żądz, była pierwszą pracą twoją w pochrystusowej epoce. A nie myśl, że to były łatwe zwycięstwa, owe nad głodem, który wtenczas jak pies z roziskrzonymi oczyma, łańcuchem do ściany przykuty, rwał się do jadła i posoki, [czy owe] nad miłością cielesną, która w zwierciadle myśli malowała ogniste niewolnic obrazy". Złamanie ciała, które uchodziło za podstępnego wroga ducha, ów proceder stanowiący istotę chrześcijańskiej ascezy, uznał więc Słowacki za niezbędny warunek dalszego rozwoju ludzkości. Nie był zbyt odległy od przekonań wielu pustelników egipskich, którzy zapewniali, iż nie da się osiągnąć zbawienia bez umartwień, a nawet bez skatowania ciała.

Ryszard Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.