W
analogii między światem a cyrkiem kryły się co najmniej dwie
ważne myśli. Cyrk był dla chrześcijan instytucją, którą
stworzyły demony i w której oddaje się im cześć. Po prostu był
to chram diabelstwa, z którym — jak pisał Tertulian (ok. 155-220)
- utożsamiano wówczas bogów pogańskich. Samo uczestniczenie w
widowisku cyrkowym było więc równoznaczne z wejściem w sferę
pozoru, nieautentyczności i fałszu. „Ale właściwie mówiąc -
czytamy u Tertuliana - czy ci ludzie [widzowie] wyniosą stąd jakąś
korzyść dla siebie, jeśli tak postępują, jakby nie należeli do
siebie samych? Może tylko to, przez co nie należą do siebie —
smutek z cudzego niepowodzenia, radość z cudzego sukcesu. Cokolwiek
sobie życzą, czymkolwiek się brzydzą, wszystko to ich samych nie
dotyczy. A więc i miłość ich jest tylko pozorna, nienawiść
nieuzasadniona". Świat, jak cyrk, wydrążał więc człowieka
z jego tożsamości, z jego własnego wewnętrznego bogactwa. W ten
właśnie sposób indywidualny głos człowieka ginął w
jednym wielkim cyrkowym „ryku całkowitego
ogłupienia".
Toteż aby zachować samego siebie dla Chrystusa, należało uciekać
gdziekolwiek, byle z dala od tego świata. Dziś giniemy wszyscy
w telewizyjnym „ryku całkowitego ogłupienia", ale, niestety,
wystarczają nam już tylko skargi na to ześcierwione pudło.
Ryszard
Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.