Podobnie
jak diabeł, materia, oczywiście taka, jak ją wówczas pojmowano,
powstała tedy z grzechu, fałszu i niewiedzy. Podobnie jak diabeł,
jest w swej istocie zła. Myśl, którą mnisi utożsamiali niekiedy
z duszą, w kontaktach z materią, bo przecież w ich pojęciu mogła
ona istnieć bez materii, staje się dziwką pracującą w domu
publicznym. Bajzeltata tego domu, pornoboskos, to naturalnie
diabeł. Myśl wtrącona do burdelu materii nic nie poznaje.
Grzeszy. Łatwo zrozumieć, dlaczego przenośnia ta była
mnichom bardzo bliska. Restrykcje wobec ciała przywiązały ich myśl
do seksu, a zwielokrotniona myśl o seksie przynosi wizje nierządu.
W przenośni tej kryło się jednak nie wypowiedziane, skądinąd
całkowicie prawowierne, przekonanie, że grzech nie tkwi w
materii, lecz w umyśle. Zresztą przenośnia ta była owocem
bezwiednego przekonania, że nie ma myśli bez materii.
Mnisi byli więc przeświadczeni, że człowiek grzeszy, ponieważ
myśli w ciele. Jak ślimak swoją skorupę, tak dusza nosi ze sobą
swój burdel. Jest bezustannie bezczeszczona i bezustannie musi się
prostytuować, ponieważ „ma" swoje ciało. Człowiek jest
grzeszny, ponieważ jest człowiekiem, i dopóki nim jest, dopóki
myśl nie ucieknie z tego domu publicznego, zmuszony jest żyć we
wstydzie egzystencjalnym, który był dla mnichów bardziej bolesny
aniżeli nasza osławiona XX-wieczna la nausee, pogańskie
mdłości dzisiejszych agnostyków.
Ryszard
Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.