poniedziałek, 18 listopada 2013

Człowiek milczący


Kiedy mnich milczał, w jego „ja", w jego umyśle buszowały tedy bezgłośne słowa, czyli - jak to określał Osip Mandelsztam — rozbrzmiewał w nim „bezdźwięczny chór nocnych ptaków". Bo kiedy człowiek przestaje mówić do bliźniego i ginie w sobie, zapada w nim noc i słowa zamieniają się w stado nietoperzy. Wielu mnichów zapomniało o tym, co powiedział im ich największy mistrz. „Święty abba Antoni, kiedy mieszkał na pustyni, popadł raz w zniechęcenie i w wielką ciemność wewnętrzną. I powiedział do Boga: »Panie, chcę się zbawić, ale mi myśli nie pozwalają. Co mam robić w tym utrapieniu? Jak się zbawić?«" Milczenie było więc dla św. Antoniego najpierw utrapieniem, potem zniechęceniem i w końcu ciemnością we­wnętrzną. Pustelnik, który zapadał w milczenie, nie przystawiał drabiny do nieba. Spuszczał ją do otchłani, która nazywa się mową wewnętrzną. Ginął w szczelinie chtonicznej, którą tak serdecznie gardził.

  Zamiast wywieść człowieka poza płonące koło egzystencji, milczenie, spychając go w otchłań mowy wewnętrznej, daje mu możliwość po­znawania samego siebie. Strąca w wirujące koło życia zapalone przez piekło. Dlatego mnicha oddanego „pracy wewnętrznej" abba Pojmen przyrów­nywał do kotła postawionego na ogniu. Milczenie jest bowiem świadomą rezygnacją nie tylko z tego trzeciego, lecz również z tego drugiego. Milczący człowiek wyrzeka się nie tylko relacji Ja-On, lecz również relacji Ja—Ty. Pozostaje jedynie przy swoim „ja", przy tym, co Charles Pierce nazywał Pierwszym, „co jest takie, jakie jest, bez względu na cokolwiek innego". I zapada w potencjalność i możliwość. W chaos, potocznie zwany myśleniem, aby użyć wyrażenia Paula Valery.

Ryszard Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.