środa, 20 listopada 2013

Kseniteia


Pośród tej monstrualnej liczby chrześcijan (...) żyją tu i tam nieliczni pojedynczy".  Wzorem pustelnika był prorok Eliasz.

Słowo drugie to kseniteia. Najpierw oznaczało ono życie na obczyźnie lub wręcz na wygnaniu. Później zaczęto określać nim „duchowe piel­grzymowanie", oczyszczenie duszy, którego eremita oczekiwał od pustyni. Ten wstrząs dotyczył przede wszystkim stylu myślenia. Około roku 357 św. Bazyli Wielki, kiedy przebywał w pustelni w Annisach koło Neocezarei, wysłał do swego przyjaciela, św. Grzegorza z Nazjanzu, wspomniany już wyżej list, w którym czytamy: „Spokój jest więc dla duszy początkiem oczyszczenia, kiedy to ani język nie plecie o marnościach ludzkich, ani oczy nie wodzą za powabem i kształtnością cielesną, ani słuch nie niweczy wewnętrznego skupienia przez nastawianie uszu na rozwiązłe śpiewy czy słowa swawolnych i rozbawionych ludzi, co zazwyczaj najbardziej rozprasza to wewnętrzne skupienie. Rozum bowiem, który nie rozprasza się na rzeczy zewnętrzne i poprzez zmysły nie jest zaprzątany światem, zwraca się ku sobie samemu i sam z siebie dochodzi do pojęcia Boga". Chodziło więc poniekąd o to, co Hannah Arendt nazywała stałą cechą umysłowej aktywności ludzkiej, o „wycofanie się ze świata zjawisk i zwrócenie się ku jaźni". Jaźń eremity nie łaknęła wiedzy. Łaknęła sensu, co z punktu widzenia wspólnoty zakrawa na kaprys lub eksces. Eremita doświadczał tego, co Martin Heidegger określał później jako „zapomnienie bytu". Dla każdego zdrowego rozsądku opuszczenie cywilizowanego świata wygląda właśnie na wycofanie się umysłu z bytu. Zwrot ku sobie samemu oznaczał tedy myślenie o myśleniu, czyli pogrążanie się w zupełnej samotności.

Ryszard Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.