„Pośród
tej monstrualnej liczby chrześcijan (...) żyją tu i tam nieliczni
pojedynczy". Wzorem pustelnika był prorok Eliasz.
Słowo
drugie to kseniteia. Najpierw oznaczało ono życie na
obczyźnie lub wręcz na wygnaniu. Później zaczęto określać nim
„duchowe pielgrzymowanie", oczyszczenie duszy, którego
eremita oczekiwał od pustyni. Ten wstrząs dotyczył przede
wszystkim stylu myślenia. Około roku 357 św. Bazyli Wielki, kiedy
przebywał w pustelni w Annisach koło Neocezarei, wysłał do swego
przyjaciela, św. Grzegorza z Nazjanzu, wspomniany już wyżej list,
w którym czytamy: „Spokój jest więc dla duszy początkiem
oczyszczenia, kiedy to ani język nie plecie o marnościach ludzkich,
ani oczy nie wodzą za powabem i kształtnością cielesną, ani
słuch nie niweczy wewnętrznego skupienia przez nastawianie uszu na
rozwiązłe śpiewy czy słowa swawolnych i rozbawionych ludzi, co
zazwyczaj najbardziej rozprasza to wewnętrzne skupienie. Rozum
bowiem, który nie rozprasza się na rzeczy zewnętrzne i poprzez
zmysły nie jest zaprzątany światem, zwraca się ku sobie samemu i
sam z siebie dochodzi do pojęcia Boga". Chodziło więc
poniekąd o to, co Hannah Arendt nazywała stałą cechą umysłowej
aktywności ludzkiej, o „wycofanie się ze świata zjawisk i
zwrócenie się ku jaźni". Jaźń eremity nie łaknęła
wiedzy. Łaknęła sensu, co z punktu widzenia wspólnoty zakrawa na
kaprys lub eksces. Eremita doświadczał tego, co Martin Heidegger
określał później jako „zapomnienie bytu". Dla każdego
zdrowego rozsądku opuszczenie cywilizowanego świata wygląda
właśnie na wycofanie się umysłu z bytu. Zwrot ku sobie samemu
oznaczał tedy myślenie o myśleniu, czyli pogrążanie się w
zupełnej samotności.
Ryszard Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo
Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.