Kiedy
mnich biegał po klasztorze i obnosił się ze swoją niewzruszoną
wiarą, wyklinając niedowiarków, doświadczeni starcy patrzyli na
niego z politowaniem. Myśl bowiem nigdy nie jest pewna swoich racji.
Złorzecząc ciału, pustelnik, nie wiedząc o tym, złorzeczył
tajemnicy Boga. Lękając się myśli, chylił swój skołatany łeb
przed potęgą Boga. Każdy z nas, nie tylko ów lekkomyślny mnich,
o którym pisał abba Hyperechios, może być bowiem „zduszony
przez myśli, jak pszenica przez osty". Myśl to oset
pszenicznych łanów egzystencji ludzkiej.
***
Myśl
tedy kołacze się w truchle, a dusza jest ciągle postponowana przez
zgniliznę. Dom publiczny, który stale nosi ze sobą, jest
trupiarnią. Wielu mnichów wpadało więc w kompleks fizjologii i w
tęsknotę za „formą anielską". Chodziło im o to, aby „ja"
mogło wyjść z ciała. Tęskniono więc za ekstazą. „Wynijdź,
proszę, nieco z ciała - pisał św. Hieronim do Eustochium w liście
z roku 384 - i odmaluj sobie nagrodę obecnego trudu, jakiej »ani
oko nie widziało, ani ucho nie słyszało« (1 Kor 5, 9)".
Szczęsny,
kto żyje bez ciała, a duszy, Boga obrazu, żaden nie kala mu brud,
błota ziemskiego plon. […]
Jeślim
jest dzieckiem materii, to czemu mnie równasz z wiecznymi; jeśli
zaś we mnie dech boski, to czemu mnie znów Chryste, w tym błocie
znosisz? - skarżył się św. Grzegorz z Nazjanzu w Elegii.
Ryszard
Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo
Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.