Ojcowie
Pustyni byli więc podejrzliwi nawet wobec tych, którzy zajmowali
się jedynie niepotrzebną paplaniną i pletli, co im ślina na język
przyniesie. Nie tylko dlatego, że — jak mawiał abba Kasjan —
„diabeł jest miłośnikiem próżnej gadaniny". Były jeszcze
inne, równie poważne przyczyny tej podejrzliwości. Mowa jest
bowiem szczególnym, bo znaczącym, wszelako dźwiękiem. Każdy
dźwięk jako emanacja materii mógł mnichowi przeszkadzać w
skupieniu ducha. Był to znak świata, od którego uciekł. Był to
znak materii, której się bał. Nawet zwykły głos natury mógł
przerwać wędrówkę myśli poza własną cielesność. „Kiedyś
abba Arseniusz przyszedł na miejsce, gdzie były
trzciny i chwiały się na wietrze.
Starzec zapytał uczniów: »Co to za ruch?« Odpowiedzieli:
»To trzciny«. I rzekł im starzec: »Zaiste, jeżeli ktoś siedzi
skupiony, a usłyszy ćwierkanie wróbla, już jego serce nie trwa w
tym samym skupieniu. Cóż dopiero wy, skoro tu u was tak szumią
trzciny«". Kiedy więc mnich w monasterze, gdzie musiał
komunikować się z braćmi za pomocą mowy, robił się głośny,
nie omieszkano go zmitygować. „Krzyczysz jak Got" — mawiał
mu w takich wypadkach Doroteusz z Gazy. „Głosu swojego, mój synu,
nie podnoś" — radził swym uczniom Antoni Eremita.
Szczególnym szacunkiem obdarzani byli pustelnicy, kelliotai,
którzy rwali więź ze wspólnotą klasztorną i żyli samotnie
w milczeniu. Dopiero milczenie przerywało bowiem kontakt ze światem.
„Abba Makary Wielki, kiedy w Sketis odprawiał braci po
zgromadzeniu, mawiał: »Bracia, uciekajcie«. Jeden ze starców go
zapytał: »Dokąd jeszcze mielibyśmy uciekać z tej pustyni?« A on
położył palec na usta, mówiąc: »Od tego uciekajcie«. I poszedł
do swojej celi, zamknął drzwi i tak pozostał". Naturalnie
mądrzy pustelnicy wiedzieli, że powstrzymanie się od mowy jest
bardzo trudne. Abba Agaton przez trzy lata trzymał kamyk w ustach,
aby wyćwiczyć się w milczeniu. Jak każda asceza, wymagało ono
niekiedy pewnych ćwiczeń. Walczono też o tę cnotę zawzięcie,
ponieważ uwalniała mnicha od rozmowy, czyli od dobra ziemskiego,
które uchodzi - i słusznie - za najcenniejszy z darów materii.
Mowa jest rzeczywiście tryumfem ciała, toteż cisza w celi
anachorety wzmagała marzenie o bezcielesnym bycie. Tu mnich
otrzepywał się z ziemskiego kurzu.
Ryszard
Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo
Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.