poniedziałek, 18 listopada 2013

Brutalna materialność mowy


Z tego faktu, że mowa jest fenomenem materialnym, zdawali sobie najlepiej sprawę wizjonerzy religijni lub niezwykle uduchowieni myśliciele, trzeźwi kalkulatorzy bowiem z reguły zapominają o faktach oczywistych, tak ich zachwyca piękna abstrakcyjna kombinacja. W swych nieocenionych komentarzach do tekstów z Nag-Hammadi Wincenty Myszor zwraca uwagę, że w ewangelii według Filipa pisarz gnostycki, chociaż miał „świat widzialny" za „świat pozorny, gdzie nic nie istnieje rzeczywiście", wiązał nazwy z doczesnością. Rzeczywistości nadprzyrodzonej, istotnie istniejącej, nie da się bowiem określić za pomocą mowy. I dopiero kiedy zniknie materia, jeśli zniknie, mowa opuści człowieka. Św. Grzegorz z Nyssy, jak większość ówczesnych chrześcijan, miał „zgubne ciało" za przeszkodę w „dążeniu ku górze", za ponure więzienie duszy, ale ten przeciwnik anarchicznego monastycyzmu Eustacjusza z Sebasty miał też wyjątkową świadomość materialnego aspektu mowy. „Rozwarcie i zamknięcie warg -pisał w traktacie O stworzeniu człowieka — czyni to samo, co z podmuchem robią muzycy dotykający palcami klawiszów klarnetu i wydobywający melodię. W ten więc sposób staliśmy się istotami mówiącymi, gdy umysł przez taką budowę narządów wygrywa w nas melodię mowy".

  Wargi, język, zęby, podniebienie. Cały aparat mowy jest niemiłosiernie materialny. Z pomocą tych samych narządów codziennie pożeramy kawałek świata, aby istnieć. Zabezpieczenie naszego życia odbywa się dzięki ustom i mowa jest stypą po bezustannym pogrzebie świata, unicestwianym w ustach. Nierozerwalny związek egzystencji ludzkiej i mowy zaczyna się w ustach. A jednak Edward Sapir musiał nam przypomnieć, że przecież nie ma jakichś oddzielnych narządów mowy. „Nawet najwznioślejsze pojęcia — Boga, ducha — noszą - jak zauważa Mieczysław A. Krąpiec - ślady materii". Jest myśl bez mowy, ale nie ma mowy bez ciała. Nawet kiedy milkniesz, mowa jest nadal w ciele, ponieważ — z kolei — nie ma myśli bez ciała. Nawet res cogitans, fikcyjny twór filozofów, może zaistnieć jedynie w „myś­lącym ciele".

  Ta brutalna materialność mowy musiała irytować wielu Ojców Pustyni. Zgodnie z panującym w „pszczelniku egipskim" przekonaniem, przejętym od neoplatoników i gnostyków, ciało było więzieniem duszy. Nie pozwalało myśli ulecieć poza naszą trójwymiarową klatkę. „Myśl — pisze Hannah Arendt  -  jest   szybka,   ponieważ   jest  niematerialna.   Może   to   wyjaśniać niechęć wielu wybitnych metafizyków wobec ciała. Z punktu widzenia myślą­cego ego ciało jest jedynie przeszkodą". Także wielu pustelnikom mowa wydawała się podobną przeszkodą. Na Pustyni zrodziła się więc tęsknota za takim porozumieniem, które odbywałoby się w sferze całkowicie niemate­rialnej, poza ciałem, poza mową. Doprowadziło to do bardzo specyficznego kultu aniołów, którym w komunikowaniu się nie przeszkadza bariera ciała. | Gnostycki uraz do materii był wśród mnichów tak potężny, że niematerial­na egzystencja aniołów stała się czymś w rodzaju monastycznego mitu.

Ryszard Przybylski Pustelnicy i demony
wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.