Gdy na nią patrzyłem, ogarnął mnie
smutek. Ileż ja wiem o takich młodych Żydówkach, ze spojrzeniem przepełnionym nienawiścią
do zła (tym razem kod: LBJ) i z najczystszymi intencjami ideologicznymi. Drobne
dziewczęta z nie doszorowanymi paznokciami, zawsze w końcu padają ofiarą własnego: „Wiem
lepiej, jak to naprawdę jest...” Dzisiaj wpinają w bluzki psychodeliczne znaczki o
marksistowskiej treści i noszą plakaty z Ho Szi Minem, uśmiechającym się taktownie, lecz
złośliwie, bo on przecież wie, jak to naprawdę jest. Teraz obnoszą hasło Make love not war, a
trzydzieści lat temu maszerowały ulicami miast Europy Wschodniej z fotografiami Józefa
Stalina. Kilka lat później wstrząsająca ich liczba przepadła w straszliwych, zbrodniczych obozach
koncentracyjnych rozrzuconych, przez ich wąsatego idola, po Kazachstanie i Syberii. Dla ich
sióstr z Nowego Jorku Jahwe może sprawić, by mogły bez końca protestować, rozmijać się z
prawdą, a ich niedomycie będzie tylko oznaką nonkonformizmu, a nie upadku człowieka.
Leopold Trymand
Zapiski dyletanta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.