A
zatem modlitwa, niezależnie od tego jaką formę przyjmuje, stanowi
wyraz naszej zwyczajowej relacji z Bogiem. Przełożenie tej relacji
na praktykę modlitwy zależy od jej charakteru. Boże zaproszenie
można wyrazić takimi słowami: Jeśli pragniesz głębszego
poznania Boga i jeśli chcesz zainicjować w sobie proces prowadzący
do zjednoczenia z Bogiem, wówczas pierwszym krokiem, jaki musisz
uczynić jest wejście do twej „«izdebki»".
Pierwszy
krok
Słowo «izdebka» odnosi się do miejsca duchowego, a nie do
konkretnego pomieszczenia. Tak fragment ten interpretowali egipscy
ojcowie i matki pustyni z czwartego wieku. Oznacza ono, że mamy
uwolnić naszą świadomość od spraw dnia powszedniego z całym
jego zgiełkiem, hałasem i zmartwieniami a także ze wszystkimi
komentarzami na temat ludzi, wydarzeń i naszych emocjonalnych
reakcji na nie, krążących w naszej głowie. Niereagowanie na
bodźce zmuszające nas do myślenia o czymkolwiek, pozwoli nam
wejść w duchowy wymiar naszej osoby, którego symbolem jest
„izdebka". Przebywając w tym wymiarze intuicyjnie szukamy
ciszy. Wejście w ten wymiar przybliża nas ku najgłębszemu
ośrodkowi naszego istnienia, które jest naszym prawdziwym „ja",
a także ku Trójcy, Źródłu naszego istnienia cielesnego,
psychicznego i duchowego.
Jezus zaleca nam, byśmy zrezygnowali z dotychczasowego
podejścia do rzeczywistości na rzecz innego, które ma charakter
wyzwalający i jednoczący zarazem. Kiedy pozostajemy zamknięci w
granicach świadomości, jesteśmy zdominowani przez nasze
doświadczenia — przez wydarzenia i ludzi pojawiających się w
naszym życiu oraz przez nasze reakcje na tych ludzi i na te
wydarzenia, i dlatego nie możemy odnieść się do
rzeczywistości w całej pełni ani ocenić ją obiektywnie.
Oprócz tego ciągły wpływ wywiera na nas kultura, w której
żyjemy i to, co ludzie o nas myślą, a nawet to, czego nie
myślą. Tyrania nadmiernego utożsamiania się z tym, co się dzieje
na powierzchni naszej świadomości uniemożliwia nam
doświadczanie poziomu intuicyjnego, który z samej swej natury
cechuje się większym spokojem i wyciszeniem i jest otwarty na
obecność i prowadzenie przez Boga.
Zwróćmy
uwagę, że twierdzenie Jezusa zakłada konieczność uwolnienia
się od rozproszeń, których źródłem są nasze zmysły,
pamięć, wyobraźnia i władze umysłowe — aż do ich całkowitego
ignorowania. Innymi słowy, w czasie modlitwy mamy nie zwracać
uwagi na jakiekolwiek myśli.
Termin „myśl" posiada w głębokiej modlitwie bardzo
szerokie znaczenie; oznacza każdy akt percepcji: doznania
cielesne, odczucia zmysłowe, wyobrażenia, wspomnienia, plany,
pomysły, refleksje i emocje. Jeśli chcemy wejść do „izdebki",
wszystkie te „myśli" należy świadomie zostawić za sobą. W
głębokiej modlitwie nie stawiamy oporu strumieniowi
świadomości, ale równocześnie nie skupiamy się na naszych
myślach i nie reagujemy na nie emocjonalnie. Kiedy zauważymy,
że nasz umysł angażuje się w jakieś myśli, zawsze
powinniśmy łagodnie wrócić do Słowa.
Należy podkreślić jeszcze raz, że praktykując głęboką
modlitwę musimy wyzwolić się od nacisku zewnętrznych
bodźców. „Izdebka" to — jak widzieliśmy — nie tyle
miejsce, co wewnętrzna dyspozycja cechująca się otwartością
na Boga i poddaniem się Bogu. Głęboką modlitwę można
praktykować wszędzie i zawsze, nawet w hałaśliwym otoczeniu. Na
początku jednak cisza zewnętrzna i samotność są bardzo
pomocne, ponieważ pomagają rozwinąć w sobie zwyczaj
wsłuchiwania się w Boską obecność pośród hałasu i codziennej
krzątaniny, w konkretnym miejscu, w którym się znajdujemy.
Z czasem, gdy nabierzemy wprawy, nauczymy się włączać hałasy
zewnętrzne do naszej modlitwy, nie stawiając im oporu ani nie
zwracając na nie uwagi.
Drugi
krok
Gdy uczynimy pierwszy krok, Jezus kieruje do nas koleiny nakaz:
„Zamknij drzwi". Zalecenie Jezusa wiąże się oczywiście
z koniecznością dokonania wyboru. Oznacza ono, że przynajmniej na
poziomie wolitywnym rezygnujemy na cały czas modlitwy z
uświadamiania sobie codziennych spraw. Myśli, które
nieuchronnie będą płynęły strumieniem świadomości, nie
zaniepokoją nas, po prostu je zignorujemy. Z czasem szybkość,
z jaką pozwalamy im opuścić umysł, zmieni stopniowo nasze
dotychczasowe nawyki myślowe. Na początku każda myśl, jaką
przyniesie ze sobą strumień świadomości, wyzwoli najpewniej
reakcję będącą pochodną naszych potrzeb instynktownych: potrzeby
bezpieczeństwa i przetrwania, potrzeby szacunku i miłości,
władzy i kontroli nad otoczeniem. Bez regularnego
praktykowania cichej modlitwy nie uświadomimy sobie, ile
energii wkładamy w tego rodzaju reakcje. U niektórych ludzi chęć
zaspokojenia którejś z tych emocjonalnych potrzeb zmienia się w
żądanie. W takiej sytuacji oczekujemy, że inni uszanują
nasze zaskakujące oczekiwania lub plany zaspokojenia naszych potrzeb
emocjonalnych. Nasze pragnienia zaspokojenia
instynktownych potrzeb nie są czymś złym; są one
koniecznym warunkiem przeżycia człowieka we wczesnym dzieciństwie.
Nasz błąd polega na tym, że zbyt wiele się spodziewamy po ich
zaspokojeniu i szukamy szczęścia przez zaspokajanie tych
dziecięcych potrzeb w życiu dorosłym, co w żaden sposób nie
zdaje egzaminu. Gdy zmniejsza się ogromna ilość energii, którą
inwestowaliśmy dotąd w zaspokajanie tych instynktownych
potrzeb, mamy jej o wiele więcej do tego, by kontynuować naszą
wędrówkę duchową i by służyć innym.
Pierwszym językiem Boga jest milczenie. Z chwilą gdy próbujemy
ubrać w słowa „głębsze poznanie Boga", natychmiast
dokonujemy jego interpretacji. Każde tłumaczenie to do pewnego
stopnia interpretacja. Tajemnica, do której się zbliżamy
dostępna jest nam taka, jaką jest, nie taka, jak nam się wydaje,
że jest, ani taka, jaką chcielibyśmy ją mieć.
Dialog
wewnętrzny
Zalecenie, by zamknąć drzwi do naszej „izdebki" to
równocześnie zaproszenie do tego, by przerwać nasz wewnętrzny
dialog z samym sobą. Oznacza to, że powinniśmy przestać
myśleć o wszystkim, co przechodzi przez nasze zmysły lub czym
zajmuje się nasz umysł.
W praktyce oznacza to, że nie zajmujemy się zamierzeniami, ani
oczekiwaniami, które wiążemy z czasem modlitwy, na przykład
takimi, by powtarzać ciągle słowa modlitwy, by nie mieć żadnych
myśli, by opróżnić całkowicie umysł, by cieszyć się
duchowymi przeżyciami, by doświadczać pokoju lub pocieszenia.
Wszystkie takie pragnienia uzyskania określonych rezultatów to
także „myśli" w szerokim znaczeniu tego słowa, jakim
posługujemy się, kiedy mówimy o głębokiej modlitwie. Gdy
znajdujemy się w „izdebce", zajmowanie się tego typu myślami
w jakiejś konkretnej postaci należy uznać za rzecz niewłaściwą.
W praktyce chodzi o to, że ilekroć w czasie głębokiej modlitwy w
naszym umyśle pojawia się konkretna myśl angażująca naszą
uwagę, powinniśmy wówczas utwierdzić w sobie nasze pierwotne
postanowienie, że zamykamy drzwi i powrócić za każdym razem
łagodnie do Słowa.
Z czego składa się zazwyczaj taki wewnętrzny dialog? To
rozmowa, którą prowadzimy sami ze sobą dwadzieścia cztery
godziny na dobę, w której oceniamy i komentujemy wydarzenia, ludzi
wkraczających w nasze życie i opuszczających je i nasze
reakcje emocjonalne na nich. Ten niekończący się strumień
komentarzy, osądów i pragnień może bardziej negatywnie wpływać
na naszą wewnętrzną ciszę niż zwyczajna świadomość
codziennych zdarzeń, którą decydujemy się porzucić na jakiś
czas, gdy zaczynamy się modlić.
Biorąc
pod uwagę to, że nasze nawyki myślowe i sposoby reagowania są
w nas mocno ugruntowane i sięgają swymi korzeniami wczesnego
dzieciństwa, starając się modyfikować nasz umysł, skłonny
rozważać wszystko, co przychodzi nam na myśl, musimy być wobec
siebie cierpliwi. Pokorne przyjęcie własnej słabości to jeden z
zasadniczych wymogów głębokiej modlitwy. Jest to równocześnie
relacja oparta na bezgranicznym zaufaniu Bogu. Wierzymy w to, że
Bóg jest już obecny w nas. Oznacza to, że nie ma jakiegoś jednego
szczególnego miejsca, w którym możemy Go znaleźć i nie ma
potrzeby, byśmy uciekali przed sobą.
Trzeci
krok
Wreszcie na koniec Jezus mówi: „Módl się do twego Abba w
ukryciu". Zwróćmy uwagę na to, że recepta, którą
podaje nam Jezus każe nam schodzić krok po kroku w coraz głębsze
poziomy wewnętrznej ciszy. Najpierw odsuwamy od siebie bodźce
zewnętrzne. Następnie zaprzestajemy wewnętrznego dialogu sami
z sobą. Wreszcie wchodzimy w ciszę modlitwy w ukryciu. Można
ją określić jako ciszę naszego ,Ja". „Modlitwa jest
doskonała wtedy — mówi św. Antoni Pustelnik — kiedy nie
wiesz, że się modlisz". Znaczy to, że w czasie modlitwy
trzeba zapomnieć o sobie samym, wyzbyć się autorefleksji oraz
— na ile to możliwe — samoświadomości.
Zwróćmy
uwagę na powód, dla którego Jezus każe modlić się w ukryciu.
Jeśli mamy dotrzeć do Boga, który widzi w ukryciu i pozostaje
w ukryciu, musimy wejść w ten sam rodzaj skrytości. Bóg jest tak
blisko, że nie posiadamy żadnej władzy cielesnej ani umysłowej,
by umieć zinterpretować Bożą obecność. Dostęp do niej ma
jedynie czysta wiara wykraczająca poza myśli, uczucia i
refleksję.
Wejście do „izdebki" daje nam sposobność zrobienia sobie
wolnego od nas samych. Nie ma nic bardziej relaksującego. To
lepsze niż wyjazd na Majorkę, Hawaje lub w jakiekolwiek inne
miejsce, ponieważ naszym największym utrapieniem są nasze myśli
(w sensie opisanym wyżej), zwłaszcza obciążone emocjami. Są
one dla nas często torturą. Nasza decyzja podjęta na początku
modlitwy, by przystać na Bożą obecność i działanie,
decyzja powtarzana przez cały czas modlitwy przez powracanie do
świętych znaków, stanie się dla nas nawykiem. Wierność tej
decyzji pomoże wyeliminować stopniowo niecierpliwość i
absorbujący charakter naszych recept na szczęście przeżywane
emocjonalnie. Nie będziemy już dłużej marnować energii na
błahostki, lecz będziemy mogli ją wykorzystać do tego, by
odpowiedzieć na potrzeby drugich, i by wyzwolić nasze
przyrodzone zdolności twórcze.
Za:
Thomas Keating, Głęboka modlitwa, przekład: Aleksander Gomola,
Wydawnictwo eSPe, Kraków 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.