wtorek, 10 marca 2015

Reguła Św. Benedykta


Cóż można napisać o tekście, który od piętnastu wieków tak pod względem kulturalnym, jak i historycznym – nie mówiąc o duchowym – nie przestaje wywierać wpływu na tożsamość Europy i świata? A jeśli jest on bardziej wyrazem doświadczenia życiowego, niż czystego natchnienia pisarskiego, jeśli jego celem jest bardziej praktyka, niż sama lektura? Tym bardziej słowa dotknięte głębszą refleksją rozsypują się – a i ona okazuje się miałka wobec życia.

Spotkaniu z Regułą Świętego Benedykta musi towarzyszyć poczucie domagającej się przezwyciężenia bezradności, jakkolwiek od początku swego istnienia dokument ten pozostaje zarazem czcigodny i bliski, surowy i bezpieczny. Jest pewnym sensie światem – gościnnym, ale przyprawiającym o zawrót głowy, jako że niezmiennie stoi on na pograniczu życia i słów, historii i kultury, doświadczenia i teorii.

Reguła Św. Benedykta nie jest – i nigdy chyba nie była – samym tekstem. Jest raczej imperatywem do działania, przyjaźnie goszczącym rozmaite możliwe interpretacje. Wystarczyło, że na początek w pewnym sensie „wymknęła się” najpierw swemu autorowi, który zapewne nie przypuszczał, jaką karierę zrobi jego „maleńka reguła dla początkujących”. Paradoksalnie, nie mając żadnych związanych z nią, prócz praktycznej potrzeby, ambicji i nie pozostawiając w zasadzie żadnych innych śladów po sobie, jedynie jej zawdzięcza on wielkość i nieśmiertelność – jeśli jest to w jego przypadku ważne. Nie zabiegał o to, by jego Regułę przyjmowali inni, współcześni mu mnisi. Raczej czynili to z własnej inicjatywy. Na tyle skutecznie, że w kilka wieków potem cesarz Karol Wielki zdecydował się oprzeć struktury swego imperium o zakon benedyktyński. I tak, po dzień dzisiejszy powstają nowe zgromadzenia po tę Regułę sięgające. Niezależnie od tego wszystkiego Św. Benedykt pozostaje poniekąd bezpiecznie „ukryty” w tekście swej Reguły, w pewnym sensie spleciony z jej zaleceniami. Wszak wyrosły one z jego doświadczenia Boga i człowieka – począwszy od pustelni w Subiaco, poprzez zakończonym próbą otrucia go pierwszym jego podejściem do życia wspólnotowego w Vicovaro, aż wreszcie po założenie macierzystego dla wszystkich klasztorów benedyktyńskich opactwa na Monte Cassino. Jeśli tak miałaby się sprawa z samym Św. Benedyktem, tym bardziej musi Reguła nieustannie wymykać się swoim czytelnikom. Czyni to jednak w sposób uniemożliwiający jakikolwiek sprzeciw. Przed każdym, kto do niej sięgnie i chce się nią przejąć, rozwija bowiem zawrotną panoramę – z jednej strony wyrastającą bezpośrednio z Ewangelii, z drugiej zaś – dotykającą najgłębszych obszarów ludzkiej słabości. Każdego ogarniając, każdego zarazem przekracza, wskazując na nieosiągalne horyzonty wartości i postaw. Wobec tego wszystkiego staje się oczywiste, iż nie może być ona jedynie tekstem do czytania. Otwarta na Boga i na człowieka domaga się wręcz zastosowania w życiu.

Tu jednak dochodzimy do właściwej przestrzeni bezradności. Od samego początku swego istnienia – a może nawet już wtedy, gdy powstawała, czyli od czasu gdy, jak to wyżej wspomnieliśmy, zaczęła się kształtować poprzez koleje życia św. Benedykta – Reguła na trwałe i głęboko weszła w szczególną relację z życiem. Próbowała je wrazić, ująć słowami, zatrzymać – lecz i przekazać dalej. Wyrosła z niego, ale i chciała mu służyć cała sobą. Rzecz jasna, nie było – i nie jest to łatwe. Może nawet musi to pozostać utopią, ale nie może jej zrazić, jako że Reguła zbytnio ukochała życie – to znaczy ludzi i Boga. Pokornie więc podjęła wobec nich służebną rolę. I trwa to do dziś. Odtąd już nie skupia na sobie uwagi. Pragnie raczej prowadzić ku temu, co najważniejsze. Wrażliwa w swej narracji na wszystko, co ludzkie – czy byłoby to życie rodzinne, biznesowe czy polityczne – równie mocno dostrzega w tym Boga, stając się tym samym wyrazem troski o Niego. Dlatego też nieustannie wymyka się ona także sama sobie – i tyleż w tym konieczności, co kokieterii i oddania. Chce powiedzieć wszystko świadoma, że to niemożliwe. Próbuje równie jasno określić tak ogólne podstawy, jak i szczegóły. Ostatecznie przestaje przejmować się zbytnio swoją strukturą, dostosowują ją do poruszeń łaski i Ducha. Tylko tak może być otwarta i gotowa, by przyjąć Jego nasiona zasiane w wrażliwych sercach, którym nie będzie obojętna. Za taką cenę zdołała związać ze sobą na wieki setki tysięcy mężczyzn i kobiet. Stała się płodna malowniczymi krajobrazami słonecznych wzgórz i cienistych dolin, strzelistej i dostojnej architektury, niekończącymi się girlandami ornamentów zdobiących niezliczone kamienie, witraże, pergamin, czy papier. Do dziś wierność jej rodzi niepowtarzalna aurę wciąż tak wielu jeszcze miejsc – klasztorów ożywiających w różnych punktach globu nadzieję i wiarę w sens ludzkiego życia. I oto teraz trzymamy ją w ręku my. Z właściwą sobie, narastającą przez wieki ofiarnością na nowo pozwoliła się wydać – a, dokładniej mówiąc, w tej chwili sama wydaje się: naszej lekturze, uwadze, zrozumieniu, wrażliwości, osądowi.

Każdy wyczytuje w tekście to, co nosi w sercu. Podchodzimy bowiem do jakiejkolwiek lektury już z jakąś wiedzą uprzednią. Bardzo często przebija się ona poprzez motywy, dla których sięgamy do danego tekstu. W tym miejscu aż się prosi pytanie – po co, Drogi Czytelniku, sięgasz po tę książkę? Zapewne chcesz w niej coś znaleźć, czegoś się dowiedzieć. Może potwierdzić jakieś mgliście rysujące się wiadomości, a może po prostu zaspokoić ciekawość? W przypadku tej książki być może chcesz się dowiedzieć o życiu w klasztorze benedyktyńskim, o benedyktyńskiej tradycji duchowej. Gdzieś usłyszałeś, dowiedziałeś się o benedyktynach, o jakimś ich klasztorze, o jego działalności...

Jakiekolwiek by nie były Twoje motywy – jeśli są szczere, wystarczą. Reszty powinna dopełnić sama uważna lektura tekstu – pod warunkiem, że oddasz jej się uczciwie – tak, jak ów tekst uczciwie i szczerze oddany jest życiu. Co by to miało oznaczać? Przede wszystkim zachętę do samodzielnego mierzenia się z wszelkimi tego tekstu trudnościami i meandrami. Nie jest ich mało, bo to dzieło z pogranicza antyku i średniowiecza. Może pomocne byłyby zatem jakieś wstępne wskazówki? Choćby nieco uwag na temat ówczesnych realiów życia; czy uwaga formalna, że pierwszych siedem rozdziałów Reguły określa ogólnie zasady benedyktyńskiego życia, następnych dziesięć opisuje układ modlitw (oficjum), pozostałe zaś przynoszą szczegółowe przepisy dotyczące codziennego życia w klasztorze; albo informacja, że wiele sformułowań wprost lub pośrednio zaczerpniętych jest z Biblii; lub wzmianka o pochodzeniu Reguły Św. Benedykta od wcześniejszej tzw. „Reguły Mistrza”? Wygląda jednak na to, że już samo spektrum kierunków, w którym idą te uwagi może przyprawić o zawrót głowy. Nie da się ukryć, iż istnieje wiele płaszczyzn odczytywania Reguły Św. Benedykta – tak jak wiele jest sposobów wcielania jej w życie. W pewnym sensie jest ona universum, mikro-kosmosem, otwartą do modelowania przestrzenią. Pełne więc z nią spotkanie nigdy nie będzie miało charakteru dokonanego, gdyż musi odbywać się nieustannie, na skrzyżowaniu wielu wątków – w stałym dynamizmie odkrywania nowych aspektów i syntez. Nie ma więc monopolistów czy ekspertów od interpretacji Reguły. Ktokolwiek po nią sięga, winien czynić to zawsze z pokorą – i ze wspomnianym już powyżej poczuciem bezradności, jednakże twórczej i otwierającej na nadzieję: wszak z każdym, kto zdecyduje się podjąć przygodę z nią spotkania Reguła Św. Benedykta pragnie wejść w niepowtarzalną relację, przywabiona samym pulsem życia – lub tylko za nim tęsknotą. I nie wiadomo już, komu bardziej zacznie zależeć na wzajemnym kontakcie – nam, jej – a może ...samemu Bogu...?

Nie bólmy się więc rozpocząć tej swoistej „gry” z Regułą – może nie od razu oczywistej i atrakcyjnej. W pewnym sensie jest ona unikniona. Zbyt szeroki strumień tradycji i wysiłku duchowego wyżłobiła, zbyt wiele zawdzięcza jej europejska cywilizacja, kultura i historia (a więc i my sami), aby jej tekst nie był dla nas ważny i potrzebny. Nie można więc nie włączyć się w jej historię – w jej życie. A zatem...?

o. Bernard Sawicki OSB
Wstęp do Reguły św Benedykta

Wydawnictwo Tyniec, 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.