Dzisiaj liście płaczą na gałęziach smaganych wiatrem,
Ale nicość zimy nie jest przez to odrobinę mniejsza.
Jest nadal pełna lodowych cieni i rzeźbionego śniegu.
Płacz liści... Stoi się z boku i słyszy.
To płacz nieobojętny, płacz nad kimś.
I choć mówisz, że jesteś cząstką całości,
To w tym wszystkim zjawia się konflikt, jest opór;
I bycie cząstką to wysiłek odmieniania przez przypadki:
Czujesz życie tego, co darzy prawdziwym życiem.
Płacz liści. To nie płacze boska uwaga, to nie jest ludzki płacz
Ani dym po zdmuchniętych bohaterach.
To płacz liści, które nie umieją wyjść poza siebie
Pod nieobecność fantazji, które znaczą tylko tyle,
Ile odnajdzie ucho, tyle, ile odnaleziona
Rzecz, aż w końcu ten płacz nikogo nie dotyczy.
Wallace Stevens
przełożył Jacek Gutorow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.