Na uboczu, opodal głównej drogi, wtopiona
w cichą, dziewiętnastowieczną szarość,
stoi kaplica, co swoją szpetotą nie zwabi
przejeżdżających tu
wycieczkowiczów. Samochody płyną
i rzeka płynie, i wartkie cienie
chmur, a kaplica coraz głębiej
zanurza się w trawie.
Lecz kiedyś, w podobny wieczór,
w mroku spowijającym audytorium,
pewien kaznodzieja zajął się ogniem
i płonął przed swymi słuchaczami
mocnym, dziwnym światłem, aż ujrzeli
świetność jałowych gór
wokół i odśpiewali swoje amen
z pasją ludzi tępych, lecz
podatniejszych na zbawienie.
R. S. Thomas
przełożył Andrzej Szuba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.