Spoglądam na twarz w lusterku,
Coraz mniej gładką i jędrną:
Gdybyż Bóg pozwolił i sercu
Tak ściągnąć się, skurczyć, zwiędnąć!
Z chłodem w cudzych sercach rosnącym
Mogłoby się wtedy serce moje
Godzić – i samotnie wiecznej nocy
Oczekiwać z zupełnym spokojem...
Lecz Czas, bawiąc się moją rozpaczą,
Część rabuje, część ratuje złudnie:
W brzegach ciała, gdzie zmrok już się zaczął,
Wzbiera puls, żarliwy jak południe.
Thomas Hardy
tłum. Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.