niedziela, 28 października 2012

Psychologia tłumu - wypisy

Warto zwrócić uwagą na to co pisze Le Bon o „Zanikaniu świadomości swego ja” w tłumie – nie jest to rzeczywisty zanik a tylko przeniesienie czy rozciągnięcie tego poczucia na cały tłum. Się Heideggera i Się Stachury, to dwie zupełnie odrębne rzeczy.



Boskie prawa tłumu zajmują miejsce boskich praw królów.

Nie od dziś tłum przyjął na siebie rolę jawnego burzyciela przestarzałych cywilizacji. Historia uczy nas, że zawsze wtedy, kiedy siły moralne, na których opiera się dane społeczeństwo, traciły swą życiodajna moc, tłumy nieświadomie i brutalnie, słusznie nazwane barbarzyńskimi, przyśpieszały dogorywanie wyczerpanej cywilizacji. Faktem jest, że cywilizację tworzyły i rozwinęły w minionych okresach dziejów zawsze tylko drobne grupy arystokracji intelektualnej, nigdy zaś tłumy.

Zanikanie świadomości swego ja u poszczególnych osób i poddanie uczuć i myśli pewnemu kierunkowi – oto pewna cecha organizującego się tłumu.

Tłum to zgromadzenie miernoty, nigdy zaś inteligencji.

… każda jednostka, stając się cząstką tłumu, zstępuje tym samym o kilka stopni niżej w swym rozwoju kulturowym. Jako jednostka posiada pewna kulturę, w tłumie zaś staje się istotą dziką i niewolnikiem instynktów.

Wytrwałość, podobnie jak myślenie, jest tłumom obca.

Kto dzięki tłumowi szuka rozgłosu i uznania, może w krótkim czasie dojść wysoko, ale zawsze iść będzie po krawędzi Tarpejskiej Skały, z której któregoś dnia na pewno zostanie strącony w przepaść.

Pewność bezkarności, wzrastająca w miarę liczebności tłumu oraz świadomość chwilowej potęgi, którą czerpie on właśnie ze swej liczebności, tworzą warunki do powstawania w tłumie takich uczuć i czynów, na które nigdy by się niż zdobyła jednostka.

Autorytaryzm i nietolerancja to cechy wspólne wszystkim kategoriom tłumów chociaż natężenie tych cech bywa różne (…).

Wobec siły tłum staje się potulny, a na dobroć jest zupełnie niewrażliwy, gdyż dobroć uważa za słabość. Tłum nigdy nie wielbił dobrych władców, kochał na ogół despotów, którzy uciskali go z całą bezwzględnością.

Okrucieństwo tłumu i upodobanie do myślistwa mają wspólne źródło. Tłum, mordując swą bezbronną ofiarę, daje dowód nikczemnego okrucieństwa. Okrucieństwo to jest w oczach człowieka myślącego blisko spokrewnione z okrucieństwem myśliwych, którzy się zbierają, by z przyjemnością przyglądać się rozdzieraniu nieszczęśliwego jelenia przez zażarte psy.

Już sam fakt przedostania się idei do tłumu dowodzi, że pozbawiona została wszystkiego, co stanowiło jej podniosłość i wielkość.

Trudno zresztą sądzić, że wykazanie słuszności jakiejś idei wystarczy, by oddziaływała ona odpowiednio na umysły, choćby wykształcone. Możemy się o tym przekonać, gdy zwrócimy uwagę na fakt, iż najoczywistsze dowody wywierają mały wpływ na większość ludzi. Chociaż nie jeden nie odmówi im słuszności, to jednak pod działaniem nieświadomych czynników swej duszy szybko powróci do poprzednich zapatrywań. Gdybyśmy go zobaczyli w kilka dni później, wysunie na nowo swe stare argumenty i tak samo nawet będzie je wypowiadał. Znajduje się bowiem pod wpływem swych wcześniejszych idei, które przekształciły się już w uczucia i kierują jego słowami i czynami.

Mówca znający duszę tłumu potrafi za pomocą kilku zdań opanować silniej tłum aniżeli olbrzymie tomy napisanych mów, których argumentacja nie popada w zatarg z prawami logiki.

Tylko sąd narzucony tłumowi znajduje u niego uznanie, nigdy zaś sąd będący wynikiem skrupulatnych badań i rozstrzygnięć. Pewne opinie jedynie dlatego zbyt szybko się rozpowszechniają, że większość ludzi woli bez dowodu przyjąć gotowy już sąd, aniżeli zastanowić się i formułować własny sąd.

Panem et circenses - „Chleba i igrzysk” - domagał się tłum rzymski i zdaje się, że ten ideał mimo upływu czasu nie uległ zbytniej zmianie.

Nie od charakterów faktów, lecz od sposobu, w jaki docierają do wiadomości ogółu, zależy ich wpływ na wyobraźnię tłumów.

Kto umie działać na wyobraźnię tłumów – umie nimi rządzić.

Tradycja to – że tak powiem – dusza narodu, bez której nie jest możliwa żadna cywilizacja.

Bez tradycji nie ma cywilizacji, bez powolnego niszczenia tradycji, nie ma postępu. Trudność cała polega na znalezieniu równowagi pomiędzy stałością i zmiennością.

Słuszne okazało się powiedzenie: „Życie złamie niezgodną z nim ustawę”.

Herbert Spencer i wielu innych wybitnych myślicieli wykazali bez trudu, że oświata ani nie umoralnia ludzi, ani ich nie uszczęśliwia, ani wcale nie zmienia ich odziedziczonych po przodkach instynktów i namiętności – a nawet gdy jest źle pokierowana, może stać się szkodliwa i często zgubna.

Adolf Gillot zaobserwował wraz ze swymi kolegami, że przestępczość szerzy się przede wszystkim wśród młodzieży, której bezpłatna i obowiązkowa szkoła zastąpiła praktykę w handlu i rzemiośle.

Nie wolno jednak twierdzić, że oświata dobrze zorganizowana i dostosowana do potrzeb społeczeństwa nie przynosi pożytku. Dobra oświata jest największą potęgą na jaką może zdobyć się naród; zła oświata to dobrowolna trucizna wsączana w łono własnego narodu.

Od szkoły powszechnej do ukończenia uniwersytetu dziecko uczy się tylko na pamięć treści podręczników, ani chwili zaś nie poświęca na kształcenie swego umysłu i zdolności samodzielnego myślenia.

Widzimy więc, że szkoła nie wychowuje ludzi samodzielnych, ale kastę urzędniczą, w której można się piąć do góry bez zdolności i inicjatywy.

Po sposobie nauczania, panującym w danym kraju, możemy ocenić jego przyszłość, a wychowanie, jakim karmimy obecne pokolenie, musi budzić w nas grozę. Od sposobu krzewienia oświaty i wychowania zależy w dużym stopniu uszlachetnienie lub zwyrodnienie charakteru wychowanków, a tym samym i duszy tłumu.

Kilka zdań, haseł i frazesów wbitych w głowę w młodości wystarczy, by przejść przez życie bez najmniejszego zastanawiania się.

Tłum bowiem można porównać do starożytnego Sfinksa: jeżeli człowiek nie rozumie zagadki jego duszy, stanie się jego ofiarą.

Słowa i hasła mogą wzniecić najgroźniejszą burzę w duszy tłumu, potrafią też go uspokoić, z kości tych ludzi, którzy padli ofiarą tej mocy słów i haseł, można by usypać o wiele większą górę niż piramida Cheopsa.

Moc słów jest tak wielka, że nawet najbardziej znienawidzona rzecz, skoro otrzyma nową, atrakcyjną nazwę, zostanie radośnie przyjęta.

Od zarania cywilizacji tłum ulegał złudzeniom, a twórcom tych złudzeń budował wspaniałe świątynie, pomniki i ołtarze.

Siłą socjalizmu w obecnej epoce stanowi to, że jest on jedynym żywotnym jeszcze złudzeniem. Pomimo dowodów naukowych, zbijających i wykazujących niesłuszność socjalizmu, rośnie on nadal w siłę, a najlepsza jego bronią jest to, że prawią o nim umysły, które do tego stopnia nie znają rzeczywistości, że odważyły się obiecywać szczęście dla całej ludzkości.

Tłum nie pożąda prawdy i gardzi rzeczywistością, ubóstwia natomiast zwodnicze złudzenia. Kto potrafi omamić tłum, ten łatwo nim zawładnie, kto zaś stara się go rozczarować, padnie jego ofiarą.

Aby przekonać się, że protekcjonizm potrafi nierzadko zrujnować narody, które go przyjmują, potrzeba będzie wielu długich lat doświadczeń.

Tłum z logiką ma niewiele wspólnego.

Kiedy pewna liczba istot połączy się w grupę, bez względu czy to będzie tłum ludzki, czy stado zwierząt, instynktownie dążyć będą one do poddania się władzy jakiegoś autorytetu.

Tłum bowiem to stado niewolników które nigdy nie obejdzie się bez pana.

Faktem jest, że olbrzymia większość ludzi, zwłaszcza wśród mas ludowych, poza swoją specjalizacją zawodową nie posiada żadnych opartych na rzeczywistości poglądów i nie potrafi sobą pokierować.

Duszą tłumu nie kieruje bowiem potrzeba wolności, lecz potrzeba uległości.

Dzięki powtarzaniu wypowiadane poglądy przenikają do duszy tłumu, a w końcu, czy są rozumiane, czy nie, zostają uznane za prawdę nie podlegającą dyskusji.

Tłum daje się prowadzić nie argumentom, lecz wzorom. W każdym okresie historii nieliczna garść ludzi wyciska swe piętno na całej epoce, a podane przez nich wzory służą nieświadomej masie do naśladowania. Dzieje się to pod warunkiem, że te nowo ukute wzory zbytnio nie odbiegają od powszechnie przyjętych, bo w przeciwnym razie byłyby trudne do naśladowania, a tym samym ich wpływ okazałby się znikomy. Na tej też podstawie ludzie, którzy zbytnio wyrosną nad swoje otoczenie, pozostają nie zrozumiani i zapomniani, albowiem przepaść dzieląca ich od otoczenia jest zbyt wielka. Dlatego kultura europejska, mimo swej olbrzymiej wyższości, ma bardzo mały wpływ na ludy Afryki i Azji, ponieważ różnice są zbyt wielkie i zbyt zasadnicze.
Naśladownictwo i tradycja upodabniają ludzi z jednego kraju i jednej epoki do tego stopnia, że nawet ci, którzy powinni opierać się tym wpływom, na przykład myśliciele, uczeni i pisarze, nabierają pewnych swoistych cech, a po ich sposobie myślenia i stylu łatwo można orzec, do jakiego narodu i do jakiej epoki należą.

Obojętność coraz silniej opanowuje duszę współczesnego człowieka. Opinia publiczna staje się coraz płytsza, co dowodzi, że życie niektórych narodów stoi pod znakiem upadku.

Niskie instynkty tłumu występują tym słabiej im wyraźniej zaznacza się dusza rasy. Władza tłumu to panowanie barbarzyństwa lub powrót do barbarzyństwa. Rasa to wyzwolenie spod bezmyślnej przewagi tłumu i ugruntowanie cywilizacji (…).

Wydaje się, że nazwa tłum zbrodniczy nie jest właściwa dla zbiorowości, która po pewnym okresie podniecenia staje się automatem bez jakiejkolwiek świadomości, czułym na każdą sugestię.

Każda zbrodnia dokonana przez tłum jest najczęściej wynikiem jakiejś potężnej sugestii, a uczestniczące w niej jednostki działają w przeświadczeniu, że spełniają swój święty obowiązek.

Istnieje uzasadniona obawa przed rosnącą potęgą tłumu, ale groźniejsza jest potęga pewnych kast. Tłum bowiem można za pomocą odpowiednich działań przekonać i opanować, kasty zaś nigdy.

Jest pewne, że cywilizacja jest dziełem mniejszości ludzi światłych, stanowiących wierzchołek piramidy, której stopnie w miarę obniżania się wartości umysłowych rozszerzają się, obejmując coraz niższe warstwy narodu. Panowanie warstw niższych, posiadających jedynie liczebną przewagę, nie może przyczynić się do rozwoju cywilizacji; twierdzę, że w powszechnym prawie wyborczym tkwi wielkie niebezpieczeństwo dla cywilizacji.

Nie dyskutuje się z wierzeniami mas, podobnie jak nie dyskutuje się z huraganem. Dogmat powszechnego prawa wyborczego posiada obecnie taką sama moc, jaką w średniowieczu miały dogmaty religijne. O powszechnym głosowaniu mówi się dziś z większym pochlebstwem niż niegdyś do Ludwika XIV.

Tłum obniża poziom umysłowy jednostek na czas w którym są jego członkami a decyzja 40 członków Akademii Francuskiej w sprawach niefachowych nie będzie inna niż decyzja 40 woziwodów.

Ustrój parlamentarny jest ideałem niemal wszystkich narodów cywilizowanych, a moc swą bierze z błędnego, ale powszechnie przyjętego poglądu psychologicznego, że znaczne grono ludzi posiada więcej kwalifikacji do powzięcia uchwały rozumnej i niezależnej aniżeli szczuplejsza garstka.

Zdarzają się przywódcy wykształceni i inteligentni, ale te przymioty umysłu nie przynoszą pożytku. Inteligencja bowiem wykazując złożoność zjawisk, tłumacząc je i wyjaśniając, czyni człowieka pobłażliwym i w dużym stopniu przytępia ekspansywność przekonań i gwałtowność uczuć, bez których żaden apostoł jakiejś idei obejść się nie może.

Przerażenie ogarnia mnie na myśl o potędze jaką człowiekowi otoczonemu prestiżem daje siła przekonań w połączeniu z ciasnotą poglądów.

Społeczeństwa opanowało dziwne złudzenie, że tworzenie coraz liczniejszych ograniczeń przyczynia się do rozwoju i równości; w imię tego złudzenia narody nakładają na siebie z dnia na dzień coraz silniejsze okowy.

Tłumaczenie: Bolesław Kaprocki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.