sobota, 20 października 2012

Paticcasamuppada - wypisy i komentarze 17

 
Z imieniem-i-materią jako warunek, świadomość. To zostało powiedziane. Jak to jest Anando, że z imieniem-i-materią jako warunek jest świadomość, powinno być widziane w ten sposób: jeżeli Anando świadomość nie uzyskałaby oparcia w imieniu-i-materii czy przyszłe powstanie i dojście do zaistnienia narodzin, starości i śmierci i cierpienia pojawiłoby się? - Oczywiście, że nie, Panie. - Zatem Anando, to jest powód, to jest przyczyna, to jest powstanie, to jest warunek dla świadomości, mianowicie imię-i-materia. Dotąd Anando człowiek może się rodzić czy starzeć czy umierać czy upadać czy powstawać, dotąd jest sposób desygnacji, dotąd jest sposób języka, dotąd jest sposób opisu, dotąd jest sfera zrozumienia, dotąd jest kontynuacja samsary jako pojawienie się w sytuacji, dotąd mianowicie jak jest imię-i-materia ze świadomością. D 15

Metafora domu może być rozumiana w zupełnie przeciwstawnych sensach. Domem może być nibbana. Ta metafora ma wadę, że trudno ją przeciętniakowi przetłumaczyć na działanie. „Powróć do swego domu”, to wezwanie brzmi dobrze, ale jak się nie ma pojęcia ani jak wygląda ten dom, ani gdzie się znajduje, nie można sobie nawet wyobrazić, w jaki sposób mogłoby do tegoż powrotu dojść. Dom jednakże może być rozumiany metaforycznie jako miejsce, w którym zadomowiła się świadomość. Dom jest miejscem odpoczynku, spokoju, miejscem gdzie czujemy się bezpiecznie. Ale w tej metaforze, to poczucie bezpieczeństwa i przyjemności, jakie świadomość uzyskuje „zadomawiając się” w samsarycznych siedzibach, jest fałszywe i prędzej czy później wiedzie do eksmisji świadomości z nietrwałego miejsca pobytu. W Suttach, sytuacja wzajemnej zależności świadomości od imienia-i-materii została opisana także w terminach pięciu agregatów, z których pierwsze cztery oferują się świadomości jako miejsca zamieszkania. Skorzystanie z tej oferty, jest tym co tworzy zniewolenie, wolność zadem tkwi w bezdomności …

Element materii, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu materii, jest tym który wędruje w domu. Element uczucia, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu uczucia, jest tym który wędruje w domu. Element percepcji, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu percepcji, jest tym który wędruje w domu. Element determinacji, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu determinacji, jest tym który wędruje w domu”. SN 22:3

W Savatthi. Mnisi, zaangażowany jest niewyzwolony, niezaangażowany jest wyzwolony. Świadomość mnisi, gdy bazuje, może bazować zaangażowana w materię, ustanowiona na materii, z rozlaniem się rozmiłowania, może dojść do wzrostu, zwiększenia się i ekspansji; lub świadomość gdy bazuje może bazować zaangażowana w uczucie ... percepcję ... determinacje, bazować na determinacjach, ustanowić się na determinacjach i z rozlaniem się rozmiłowania może dojść do wzrostu, zwiększenia się i ekspansji. Mnisi, chociaż ktoś może powiedzieć: „Poza materią, poza uczuciem, poza percepcją, poza determinacjami, poznam przychodzenie i odchodzenie świadomości, jej zamieranie i odrodziny, jej wzrost, zwiększanie się i ekspansję”, to niemożliwe.

Mnisi, jeżeli mnich porzucił pożądanie elementu materii, z porzuceniem pożądania ta baza jest odcięta, nie ma wspomagania dla ustanowienia się świadomości. Jeżeli mnich porzucił pożądanie elementu uczucia.... elementu percepcji.... elementu determinacji... elementu świadomości, z porzuceniem pożądania ta baza jest odcięta, nie ma wspomagania dla ustanowienia się świadomości. Kiedy ta świadomość jest nieustanowiona, nie dochodząca do wzrostu, niegenerująca, jest wyzwolona. Przez bycie wyzwoloną jest stabilna, będąc stabilną jest zadowolona, będąc zadowolonym, mnich jest niezaniepokojony. Będąc niezaniepokojonym, osobiście osiąga wygaszenie. Rozumie tak: „Narodziny wyczerpane, święte życie przeżyte, co trzeba było zostało zrobione, więcej już to nie nadejdzie”. SN 22: 53

Jaka jest relacja cytowanych Sutt do w/p? Otóż, te cztery agregaty oferujące się jako dom dla świadomości, to nic innego jak determinacje. W naturalnym stanie -asnakhata – nie da się zaobserwować zmiany. Ale nie tylko to. Bez idei czasu i przestrzeni nie ma tam też nikogo, kto żyłby w świecie. Gdy jednak świadomość ustanawia się na determinacjach, wraz z ich zmianą, pojawia się czas i przestrzeń, ale nie tylko to, bo w tym czasie i przestrzeni zaczyna istnieć „ktoś”. Ten ktoś pojawił się w czasie i przestrzeni przez identyfikowanie się z nietrwałymi determinacjami, a najbardziej fundamentalną, najbardziej narzucającą się (chciało by się rzecz „naturalną”, ale skoro to określenie zarezerwowaliśmy tu dla asankhata, musimy się powstrzymać od jego użycia), jest identyfikacja z ciałem. Poprzez ciało, świadomość ucieleśnia się w czasie i przestrzeni. Jednak tu nie czeka na nią nic, prócz starości i śmierci, co samo w sobie nie byłoby jeszcze wielką tragedią, ot ćma zatoczyła parę okrążeń nad świecą, po czym wpadła w płomienie -fabula non longa est. Tak to widzą ateiści oraz pesymiści typu Ligottiego, którzy są pesymistami tylko we własnych rojeniach, w rzeczywistości to przepełnieni złudnym optymizmem przeciętniacy. W naszej wizji, świadomość nie rodzi się ani nie umiera, wszelkie takie terminy jak narodziny i śmierć mają miejsce tylko przy asocjacji świadomości z determinacjami, gdzie świadomość jest współzależnie powstała od imienia-i-materii. I tak, wraz z rozpadem jednego organu percepcyjnego, pojawia się nowy, by zaspokajać głód zmysłowych przyjemności i uczynić zadość pragnieniu istnienia.

Dlaczego na stronie „złuda istnienia” pojawiło się całkiem sporo artykułów usiłujących przekonać czytelnika, że życie jest cierpieniem? Nie jest to bynajmniej polemika z ignorantami nie uważającymi, by życie było aż takie złe, czy nawet otwarcie głoszącymi chwalbę istnienia. Ci którzy zamykają oczy na ciemną stronę egzystencji, mają całkiem dobrze opracowane systemy radzenia sobie z bólem istnienia utrzymujące ich w złudzeniach i nie sadzę, by jeden czy drugi artykuł omawiający poglądy Ligottiego czy Zapffe, mógł tu coś zmienić. „Złudzenia, pozwalające nam żyć” - zanim zrozumie się Naukę Buddy wpierw trzeba zrozumieć zawartość tej książki. Jak się nie widzi, że się jest ofiarą samo-oszukiwania na poziomie, który rozpoznaje psychologia przeciętniaków, to jaką można mieć nadzieję, by przebić się przez złudzenie rozpoznawane tylko przez ariya? Czym większy jest nasz ból istnienia, czym bardziej pozbawiona złudzeń nasza wizja ludzkiej egzystencji jako absurdu, tym praktykowanie Nauki Buddy staje się sprawą coraz bardziej naturalną i oczywistą.

Ten kto rzeczywiście chce opuścić samsaryczny dom musi wyleczyć, wyedukować świadomość w taki sposób by nie szukała w nim przyjemności ani bezpieczeństwa. Przeciwnie, musi zostać zobaczone, że wszelka egzystencja w czasie i przestrzeni jest przesiąknięta cierpieniem i tak jak nawet najmniejszy kawałek ekskrementu ma zły zapach, tak też żadna, nawet najbardziej wysublimowana egzystencja nie jest godna polecenia. Świadomość ma naturę narkomana i jest uzależniona od przyjemności. Dopiero gdy zostanie postrzeżone na drodze intuicyjnego wglądu, że dom jaki oferuje świadomości imię-i-materia, nierozerwalnie związany jest z bólem, możliwe będzie oderwanie się od niego i realizacja pustki, wolnej od determinacji. Jeden z esejów czcigodny Nanamoli kończy tak:

Pustka, o której nie można powiedzieć, że jest lub, że nie jest, ani że ma świadomość lub, że jej nie ma, podczas gdy zaprzecza absolutności wszelkim doświadczalnym wartościom, zarówno istnieniu jak i świadomości – nie może być zidentyfikowana. I to jest doktryna nie-ja tak jak to teraz widzę. Pustka nie może być “izmem” a zatem wprowadzona do światowego schematu; inaczej jak przez zaprzeczenie absolutności wszystkich jego poszczególnych wartości. Nie ma ona większego efektu na zwykłe życie niż teoria względności. Ale tak jak teoria ta całkowicie zmienia kalkulacje przy nadzwyczajnych prędkościach, tak samo jak to widzę, ten element pustki całkowicie zmienia kalkulacje w nadzwyczajnych sytuacjach: śmierci zarówno jako morderstwa, czy samobójstwa, czy jako partnerki starości.

Obecne czasy, tak jak to widzę, są w najwyższym stopniu satysfakcjonujące dla Mary Złego. Kontroluje on przeciętniaków stosownie do okoliczności. Tym dostrzegającym w znacznym stopniu ból istnienia, jak na przykład Ligotti czy Cioran, odbiera wiarę w Buddę usypiając ich w złudne poczucie bezpieczeństwa, iż ich problemy skończą się wraz ze śmiercią ciała. Innym, łudzącym się, że mają coś wspólnego z Czterema Szlachetnymi Prawdami i nazywającymi się buddystami czy nawet mnichami buddyjskimi, odebrał możność zrozumienia przekazu Tathagaty: Tathagata wie, że rozmiłowanie jest korzeniem cierpienia a z tego byciem są narodziny i starość i śmierć tego cokolwiek jest. By takie rozmiłowanie nie miało miejsca, obiekt rozmiłowania musi zostać rozpoznany jako bolesny. Zanim takie widzenie stanie się naszym bezpośrednim doświadczeniem pozostaje nam podążać za przekazem Tathagaty gdzie przyjemne uczucie powinno być widziane jako bolesne.

Tych którzy nie widzą bólu istnienia, ba, którzy wszystkie swe wysiłki koncentrują na tym by tego nie zobaczyć* a którzy odwiecznie zapełniają swoimi szkieletami tereny cmentarne dalej czeka rola nawozu użyźniającego swymi kośćmi glebę, a to dlatego, że odwrócili się plecami od Prawdy o Cierpieniu, przedkładając nad nią swoje własne idee zrodzone w umyśle przeciętniaka.

* Dlaczego zwykli ludzie zwykle reagują paniką i strachem na ideę wstrzymania istnienia czy świadomości? Są na to przynajmniej dwa powody. Pierwszym jest niemożność dostrzeżenia obu stron życia, negatywnej i destruktywnej jak również pozytywnej konstruktywnej, które to są dwoma stronami tego samego doświadczenia; odmowa zmierzenia się z dwuznacznością doświadczenia i założenie klapek na oczy by odgrodzić się na tyle na ile się potrafi od tego co niepokojące. To przez to życie staje się miłym i jawi się znośnym. Proces ten jest w większości automatyczny i podświadomy a zatem nie podlega on wglądowi, Z klapkami na oczach nie widzi się tego co niechciane i szybko zapomina o niemiłym, które zaszło. Nanamoli Thera

Może powstać jednak pytanie, czego właściwie naucza „buddyjski nauczyciel” utrzymujący „optymistyczne” poglądy na temat istnienia? Skąd w ogóle tak wielu buddyjskich nauczycieli, przy tak niewielkiej liczbie egzystencjalnych pesymistów? Odpowiedź można znaleźć w samym pytaniu. Choroba optymizmu obejmuje w sobie także przekonanie o własnej słuszności, że się wie i widzi, co oczywiście łączy się z chęcią dzielenia się swoją „mądrością”. Nie jest to bynajmniej nowe zjawisko. Austrach powiadał, iż w dawnych czasach znalazło się zaledwie siedmiu mędrców w świecie, za jego zaś czasów ledwie znalazłoby się siedmiu niewiedzących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.