… Tristam Shandy jest z pewnością książką godną uwagi. Czytałem ją lata temu i głęboko na mnie wpłynęła. Czytałem ją w tym samym okresie kiedy pierwszy raz czytałem Kubusia Fatalistę, Diderota i Ulissesa – obie wiele zawdzięczają T.S ( jak myślę, Diderot mówi to samo). Wszystkie trzy książki mają jedną wspólną rzecz, są zajęte nie podążaniem nigdzie. I to tego czasu, pytanie: „Cóż, przyjacielu, co zamierzasz Robić w Życiu”, podniosło swą odrażającą głowę. I czym bardziej czytałem te książki, tym bardziej alarmująco jasnym (alarmująco, to jest, kiedy twój Ojciec czeka odpowiedzi na to pytanie) stawało się, że „nie zamierzam Robić Czegokolwiek w Życiu”. (Żadne trzy książki nie mogłyby być mniej dydaktyczne, a jednak jakie były elokwentne! Dobry przykład na niebezpośrednią komunikację K). Kiedy wszystko w życiu z dnia na dzień wygląda coraz komiczniej, jak można cokolwiek w życiu brać poważnie, oprócz nie brania życia poważnie? („Kiedy widziane od strony patrzenia ku Idei, pojęcie niezgodności [tj pomiędzy nieskończonością i skończonym] jest patosem; kiedy widziane z Ideą za sobą, pojęcie niezgodności jest komiczne” - K.)
Może tak być, oczywiście, że przejście z Humanizmu jest nieprzyjemne, że pod wpływem deziluzji Humanista czuje mdłości – ale wtedy również nic o tym nie wiem, nigdy nie byłem Humanistą. Humanista – Sartre'a lache, który przyjmuje schronienie w uniwersalnym determinizmie – jest również obiektywnym naukowcem. I albo rozpoczyna od poczucia socjalnej solidarności, i wtedy, gdy podnoszona jest kwestia swej własnej egzystencji, twierdzi, że jest częścią i porcją Ludzkości i staje się Humanistą (studiowanie Marxa to najdalej gdzie jakikolwiek komunista posuwa się w introspekcji „krytyka samo-krytyki” ma na celu zapewnienie tegoż). Lub zaczyna od bycia profesorem, który obiektywnie studiuje takie obiekty jak nitroglicerynę, komety, schizofrenię, żaby i Ludzkość i kiedy kwesta jego egzystencji jest podnoszona (a nie wiedział, że jest taka), twierdzi, że jest włączony w Ludzkość, i w próbie realizacji siebie, jest kierowany ku odkryciu Socjalnej Solidarności (i to niewątpliwie dlatego tak wielu naukowców jest komunistami).
„Bycie indywidualnym człowiekiem jest rzeczą, która została obalona, i każdy spekulatywny filozof myli siebie z całokształtem ludzkości; przez co staje się czymś nieskończenie wielkim, i tego samego czasu zupełnie niczym” - K. Myślę że utrata tego to nic innego jak mdłości – ale, bez wątpienia, jestem uprzedzony. Zupełnie nie mam uczucia socjalnej solidarności – opuszczenie schronienia tchórza może budzić trwogę, ale nie widzę w tym nic mdlącego.
Co do towarzystwa – jeżeli muszę mieć towarzystwo – daj mi raczej tchórza niż lache, choćby było to tylko dla spokojnego życia: -
Jak każdy może być tak zajętym chęcią reformowania kraju i zmiany rządu! Ze wszystkich form rządu, monarchiczny jest najlepszy, bardziej niż jakiś inny faworyzuje i chroni prywatną cichą próżność dżentelmena i niewinne odchylenia. Tylko demokracja, najbardziej tyraniczna forma rządu, obliguje każdego by zajął pozytywne stanowisko, jak to społeczeństwa i zgromadzenia ogólne naszych czasów wystarczająco często mi przypominają. To tyrania, że jeden człowiek chce rządzić i tak pozostawia resztę z nas wolnymi? Nie, ale to tyrania, że wszyscy chcą rządzić i w dodatku do tego obliguje się każdego by wziął udział w rządzeniu, nawet człowieka, który z najwyższą stanowczością odrzuca udział w rządzeniu. - K
(Nanavira Thera; list do Nanamoli Thery)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.