«Nigdym nie chciał podobać się
pospólstwu. Bo to, co umiem, pospólstwu nie odpowiada, a tego, co
mu odpowiada, nie umiem» . — «Któż to powiedział?» —
zapytasz. Jak gdybyś nie wiedział, kto jest tu do mego
rozporządzenia: Epikur. A to samo zawołają ci pospołu wszyscy
filozofowie ze wszystkich szkół: perypatetycy, akademicy, stoicy i
cynicy. Bo jeśli komuś podoba się cnota, to jakże może on
podobać się pospólstwu? Przychylność
jego zdobywa się niegodziwymi środkami, przy czym trzeba się do
niego upodabniać. Nie zgodzi się na to, czego nie uzna. Tymczasem
nierównie większe znaczenie ma tutaj okoliczność, jakim wydajesz
się samemu sobie, a nie innym. Miłość bezwstydnych niewiast można
zyskać tylko w bezwstydny sposób. Czegóż więc użyczy ci owa
wielbiona i ponad wszystkie umiejętności i sztuki wyniesiona
filozofia? Tego oczywiście, że będziesz wolał podobać się
raczej sobie niźli pospólstwu, że osądy będziesz ważył, a nie
liczył, że nie będziesz lękał się w życiu ni bogów, ni ludzi,
że złe skłonności będziesz przezwyciężał lub ograniczał. I
przeciwnie: jeśli zobaczą cię wysławianego życzliwymi wołaniami
gawiedzi, jeśli przy ukazaniu się twym rozbrzmiewać będą okrzyki
i oklaski, jeśli zjawią się oznaki czci ze strony aktorów, jeżeli
w całym mieście będą cię uwielbiały kobiety i dzieci, dlaczegoż
nie miałbym się wtedy litować nad tobą, skoro wiem, jaka droga
wiedzie do tych względów?
Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie:
Wiktor Kornatowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.