niedziela, 14 października 2012

Merton w Polonnaruwie

 
… przed jaskinią duży siedzący Budda po lewej stronie, odpoczywający Budda po prawej stronie i jak sądzę, Ananda stojący boso, niezaniepokojony; moje stopy w wilgotnej trawie, mokry piasek. Milczenie nadzwyczajnej twarzy. Wspaniałe uśmiechy. Wielkie a jednak subtelne. Przepełnione każdą możliwością, nic nie kwestionujące, wiedzące wszystko, nic nie odrzucające (…)

Gdy tak patrzyłem na te posągi, zostałem nagle, niemal przemocą, odarty ze zwykłego, na wpół ograniczonego sposobu widzenia rzeczy i jakaś wewnętrzna klarowność, przejrzystość, eksplodująca jakby z wnętrza samych skał, stała się widoczna i oczywista.(...). Nie pamiętam żebym kiedykolwiek w życiu miał tak silne poczucie piękna i mocy duchowej, połączonych ze sobą w estetycznej iluminacji. Jest oczywiste, że dzięki Mahabalipuranam i Polonnaruwie moja azjatycka pielgrzymka znalazła wyjaśnienie i oczyszczenie. To znaczy, wiem i zobaczyłem to, czego w niejasny sposób szukałem. Nie wiem co jeszcze pozostaje, ale zobaczyłem i przebiłem się przez powierzchnię i dotarłem w głąb, poza cień i przebranie. To jest Azja w całej swojej czystości, nie zagrzebana pod śmieciami, ani azjatyckimi, ani europejskimi, ani amerykańskimi, jest oczywista, czysta, kompletna. Mówi wszystko, nie brak jej niczego."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.