Warto
zwrócić uwagą na to co pisze Le Bon o „Zanikaniu świadomości
swego ja” w
tłumie – nie jest to rzeczywisty zanik a tylko przeniesienie czy
rozciągnięcie tego poczucia na cały tłum. Się Heideggera i Się
Stachury, to dwie zupełnie odrębne rzeczy.
Boskie prawa tłumu zajmują miejsce
boskich praw królów.
Nie od dziś tłum przyjął na siebie
rolę jawnego burzyciela przestarzałych cywilizacji. Historia uczy
nas, że zawsze wtedy, kiedy siły moralne, na których opiera się
dane społeczeństwo, traciły swą życiodajna moc, tłumy
nieświadomie i brutalnie, słusznie nazwane barbarzyńskimi,
przyśpieszały dogorywanie wyczerpanej cywilizacji. Faktem jest, że
cywilizację tworzyły i rozwinęły w minionych okresach dziejów
zawsze tylko drobne grupy arystokracji intelektualnej, nigdy zaś
tłumy.
Zanikanie świadomości swego ja
u poszczególnych osób i poddanie uczuć i myśli pewnemu kierunkowi
– oto pewna cecha organizującego się tłumu.
Tłum to zgromadzenie miernoty, nigdy
zaś inteligencji.
… każda jednostka, stając się
cząstką tłumu, zstępuje tym samym o kilka stopni niżej w swym
rozwoju kulturowym. Jako jednostka posiada pewna kulturę, w tłumie
zaś staje się istotą dziką i niewolnikiem instynktów.
Wytrwałość, podobnie jak myślenie,
jest tłumom obca.
Kto dzięki tłumowi szuka rozgłosu i
uznania, może w krótkim czasie dojść wysoko, ale zawsze iść
będzie po krawędzi Tarpejskiej Skały, z której któregoś dnia na
pewno zostanie strącony w przepaść.
Pewność bezkarności, wzrastająca w
miarę liczebności tłumu oraz świadomość chwilowej potęgi,
którą czerpie on właśnie ze swej liczebności, tworzą warunki do
powstawania w tłumie takich uczuć i czynów, na które nigdy by się
niż zdobyła jednostka.
Autorytaryzm i nietolerancja to cechy
wspólne wszystkim kategoriom tłumów chociaż natężenie tych cech
bywa różne (…).
Wobec siły tłum staje się potulny, a
na dobroć jest zupełnie niewrażliwy, gdyż dobroć uważa za
słabość. Tłum nigdy nie wielbił dobrych władców, kochał na
ogół despotów, którzy uciskali go z całą bezwzględnością.
Okrucieństwo tłumu i upodobanie do
myślistwa mają wspólne źródło. Tłum, mordując swą bezbronną
ofiarę, daje dowód nikczemnego okrucieństwa. Okrucieństwo to jest
w oczach człowieka myślącego blisko spokrewnione z okrucieństwem
myśliwych, którzy się zbierają, by z przyjemnością przyglądać
się rozdzieraniu nieszczęśliwego jelenia przez zażarte psy.
Już sam fakt przedostania się idei do
tłumu dowodzi, że pozbawiona została wszystkiego, co stanowiło
jej podniosłość i wielkość.
Trudno zresztą sądzić, że wykazanie
słuszności jakiejś idei wystarczy, by oddziaływała ona
odpowiednio na umysły, choćby wykształcone. Możemy się o tym
przekonać, gdy zwrócimy uwagę na fakt, iż najoczywistsze dowody
wywierają mały wpływ na większość ludzi. Chociaż nie jeden nie
odmówi im słuszności, to jednak pod działaniem nieświadomych
czynników swej duszy szybko powróci do poprzednich zapatrywań.
Gdybyśmy go zobaczyli w kilka dni później, wysunie na nowo swe
stare argumenty i tak samo nawet będzie je wypowiadał. Znajduje się
bowiem pod wpływem swych wcześniejszych idei, które przekształciły
się już w uczucia i kierują jego słowami i czynami.
Mówca znający duszę tłumu potrafi
za pomocą kilku zdań opanować silniej tłum aniżeli olbrzymie
tomy napisanych mów, których argumentacja nie popada w zatarg z
prawami logiki.
Tylko sąd narzucony tłumowi znajduje
u niego uznanie, nigdy zaś sąd będący wynikiem skrupulatnych
badań i rozstrzygnięć. Pewne opinie jedynie dlatego zbyt szybko
się rozpowszechniają, że większość ludzi woli bez dowodu
przyjąć gotowy już sąd, aniżeli zastanowić się i formułować
własny sąd.
Panem et circenses - „Chleba i
igrzysk” - domagał się tłum rzymski i zdaje się, że ten ideał
mimo upływu czasu nie uległ zbytniej zmianie.
Nie od charakterów faktów, lecz od
sposobu, w jaki docierają do wiadomości ogółu, zależy ich wpływ
na wyobraźnię tłumów.
Kto umie działać na wyobraźnię
tłumów – umie nimi rządzić.
Tradycja to – że tak powiem –
dusza narodu, bez której nie jest możliwa żadna cywilizacja.
Bez tradycji nie ma cywilizacji, bez
powolnego niszczenia tradycji, nie ma postępu. Trudność cała
polega na znalezieniu równowagi pomiędzy stałością i
zmiennością.
Słuszne okazało się powiedzenie:
„Życie złamie niezgodną z nim ustawę”.
Herbert Spencer i wielu innych
wybitnych myślicieli wykazali bez trudu, że oświata ani nie
umoralnia ludzi, ani ich nie uszczęśliwia, ani wcale nie zmienia
ich odziedziczonych po przodkach instynktów i namiętności – a
nawet gdy jest źle pokierowana, może stać się szkodliwa i często
zgubna.
Adolf Gillot zaobserwował wraz ze
swymi kolegami, że przestępczość szerzy się przede wszystkim
wśród młodzieży, której bezpłatna i obowiązkowa szkoła
zastąpiła praktykę w handlu i rzemiośle.
Nie wolno jednak twierdzić, że
oświata dobrze zorganizowana i dostosowana do potrzeb społeczeństwa
nie przynosi pożytku. Dobra oświata jest największą potęgą na
jaką może zdobyć się naród; zła oświata to dobrowolna trucizna
wsączana w łono własnego narodu.
Od szkoły powszechnej do ukończenia
uniwersytetu dziecko uczy się tylko na pamięć treści
podręczników, ani chwili zaś nie poświęca na kształcenie swego
umysłu i zdolności samodzielnego myślenia.
Widzimy więc, że szkoła nie
wychowuje ludzi samodzielnych, ale kastę urzędniczą, w której
można się piąć do góry bez zdolności i inicjatywy.
Po sposobie nauczania, panującym w
danym kraju, możemy ocenić jego przyszłość, a wychowanie, jakim
karmimy obecne pokolenie, musi budzić w nas grozę. Od sposobu
krzewienia oświaty i wychowania zależy w dużym stopniu
uszlachetnienie lub zwyrodnienie charakteru wychowanków, a tym samym
i duszy tłumu.
Kilka zdań, haseł i frazesów wbitych
w głowę w młodości wystarczy, by przejść przez życie bez
najmniejszego zastanawiania się.
Tłum bowiem można porównać do
starożytnego Sfinksa: jeżeli człowiek nie rozumie zagadki jego
duszy, stanie się jego ofiarą.
Słowa i hasła mogą wzniecić
najgroźniejszą burzę w duszy tłumu, potrafią też go uspokoić,
z kości tych ludzi, którzy padli ofiarą tej mocy słów i haseł,
można by usypać o wiele większą górę niż piramida Cheopsa.
Moc słów jest tak wielka, że nawet
najbardziej znienawidzona rzecz, skoro otrzyma nową, atrakcyjną
nazwę, zostanie radośnie przyjęta.
Od zarania cywilizacji tłum ulegał
złudzeniom, a twórcom tych złudzeń budował wspaniałe świątynie,
pomniki i ołtarze.
Siłą socjalizmu w obecnej epoce
stanowi to, że jest on jedynym żywotnym jeszcze złudzeniem. Pomimo
dowodów naukowych, zbijających i wykazujących niesłuszność
socjalizmu, rośnie on nadal w siłę, a najlepsza jego bronią jest
to, że prawią o nim umysły, które do tego stopnia nie znają
rzeczywistości, że odważyły się obiecywać szczęście dla całej
ludzkości.
Tłum nie pożąda prawdy i gardzi
rzeczywistością, ubóstwia natomiast zwodnicze złudzenia. Kto
potrafi omamić tłum, ten łatwo nim zawładnie, kto zaś stara się
go rozczarować, padnie jego ofiarą.
Aby przekonać się, że protekcjonizm
potrafi nierzadko zrujnować narody, które go przyjmują, potrzeba
będzie wielu długich lat doświadczeń.
Tłum z logiką ma niewiele wspólnego.
Kiedy pewna liczba istot połączy się
w grupę, bez względu czy to będzie tłum ludzki, czy stado
zwierząt, instynktownie dążyć będą one do poddania się władzy
jakiegoś autorytetu.
Tłum bowiem to stado niewolników
które nigdy nie obejdzie się bez pana.
Faktem jest, że olbrzymia większość
ludzi, zwłaszcza wśród mas ludowych, poza swoją specjalizacją
zawodową nie posiada żadnych opartych na rzeczywistości poglądów
i nie potrafi sobą pokierować.
Duszą tłumu nie kieruje bowiem
potrzeba wolności, lecz potrzeba uległości.
Dzięki powtarzaniu wypowiadane poglądy
przenikają do duszy tłumu, a w końcu, czy są rozumiane, czy nie,
zostają uznane za prawdę nie podlegającą dyskusji.
Tłum daje się prowadzić nie
argumentom, lecz wzorom. W każdym okresie historii nieliczna garść
ludzi wyciska swe piętno na całej epoce, a podane przez nich wzory
służą nieświadomej masie do naśladowania. Dzieje się to pod
warunkiem, że te nowo ukute wzory zbytnio nie odbiegają od
powszechnie przyjętych, bo w przeciwnym razie byłyby trudne do
naśladowania, a tym samym ich wpływ okazałby się znikomy. Na tej
też podstawie ludzie, którzy zbytnio wyrosną nad swoje otoczenie,
pozostają nie zrozumiani i zapomniani, albowiem przepaść dzieląca
ich od otoczenia jest zbyt wielka. Dlatego kultura europejska, mimo
swej olbrzymiej wyższości, ma bardzo mały wpływ na ludy Afryki i
Azji, ponieważ różnice są zbyt wielkie i zbyt zasadnicze.
Naśladownictwo i tradycja upodabniają
ludzi z jednego kraju i jednej epoki do tego stopnia, że nawet ci,
którzy powinni opierać się tym wpływom, na przykład myśliciele,
uczeni i pisarze, nabierają pewnych swoistych cech, a po ich
sposobie myślenia i stylu łatwo można orzec, do jakiego narodu i
do jakiej epoki należą.
Obojętność coraz silniej opanowuje
duszę współczesnego człowieka. Opinia publiczna staje się coraz
płytsza, co dowodzi, że życie niektórych narodów stoi pod
znakiem upadku.
Niskie instynkty tłumu występują tym
słabiej im wyraźniej zaznacza się dusza rasy. Władza tłumu to
panowanie barbarzyństwa lub powrót do barbarzyństwa. Rasa to
wyzwolenie spod bezmyślnej przewagi tłumu i ugruntowanie
cywilizacji (…).
Wydaje się, że nazwa tłum
zbrodniczy nie jest właściwa dla zbiorowości, która po
pewnym okresie podniecenia staje się automatem bez jakiejkolwiek
świadomości, czułym na każdą sugestię.
Każda zbrodnia dokonana przez tłum
jest najczęściej wynikiem jakiejś potężnej sugestii, a
uczestniczące w niej jednostki działają w przeświadczeniu, że
spełniają swój święty obowiązek.
Istnieje uzasadniona obawa przed
rosnącą potęgą tłumu, ale groźniejsza jest potęga pewnych
kast. Tłum bowiem można za pomocą odpowiednich działań przekonać
i opanować, kasty zaś nigdy.
Jest pewne, że cywilizacja jest
dziełem mniejszości ludzi światłych, stanowiących wierzchołek
piramidy, której stopnie w miarę obniżania się wartości
umysłowych rozszerzają się, obejmując coraz niższe warstwy
narodu. Panowanie warstw niższych, posiadających jedynie liczebną
przewagę, nie może przyczynić się do rozwoju cywilizacji;
twierdzę, że w powszechnym prawie wyborczym tkwi wielkie
niebezpieczeństwo dla cywilizacji.
Nie dyskutuje się z wierzeniami mas,
podobnie jak nie dyskutuje się z huraganem. Dogmat powszechnego
prawa wyborczego posiada obecnie taką sama moc, jaką w
średniowieczu miały dogmaty religijne. O powszechnym głosowaniu
mówi się dziś z większym pochlebstwem niż niegdyś do Ludwika
XIV.
Tłum obniża poziom umysłowy
jednostek na czas w którym są jego członkami a decyzja 40 członków
Akademii Francuskiej w sprawach niefachowych nie będzie inna niż
decyzja 40 woziwodów.
Ustrój parlamentarny jest ideałem
niemal wszystkich narodów cywilizowanych, a moc swą bierze z
błędnego, ale powszechnie przyjętego poglądu psychologicznego, że
znaczne grono ludzi posiada więcej kwalifikacji do powzięcia
uchwały rozumnej i niezależnej aniżeli szczuplejsza garstka.
Zdarzają się przywódcy wykształceni
i inteligentni, ale te przymioty umysłu nie przynoszą pożytku.
Inteligencja bowiem wykazując złożoność zjawisk, tłumacząc je
i wyjaśniając, czyni człowieka pobłażliwym i w dużym stopniu
przytępia ekspansywność przekonań i gwałtowność uczuć, bez
których żaden apostoł jakiejś idei obejść się nie może.
Przerażenie ogarnia mnie na myśl o
potędze jaką człowiekowi otoczonemu prestiżem daje siła
przekonań w połączeniu z ciasnotą poglądów.
Społeczeństwa
opanowało dziwne złudzenie, że tworzenie coraz liczniejszych
ograniczeń przyczynia się do rozwoju i równości; w imię tego
złudzenia narody nakładają na siebie z dnia na dzień coraz
silniejsze okowy.
Tłumaczenie:
Bolesław Kaprocki