poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Jak niedźwiedź idący w ślad za pszczołojadem ...


Milion Flamingów przeleciało nade mną, gdy szedłem wolno brzegami Jeziora Nakuru. Nie zaspokoiłem tu mojego pragnienia, bo woda była mętna i gorzka. Wykopałem jednak otwór na pobliskiej łące i czekałem cierpliwie, aż napełni się świeżą wodą.

Zjadłem korę baobabu, wysoką trawę i strąki akacji Posypałem ciało piaskiem, żeby pozbyć się pasożytów i chronić przed słońcem. Zbadałem wiatr. Wyczułem aromat cytrusów ukryty wśród innych zapachów. Udałem się w kierunku jego źródła, niewielkiej wioski i zacząłem ogołacać jej sady, gdyż mój apetyt, podobnie jak moje ciało, był wielki. Ludzie wybiegli z dzidami i łukami, żeby mnie odegnać, ale gdy mnie ujrzeli, pochylili głowy i zaczęli klaskać, jak gdybym był dawno utraconym bogiem, powracającym, żeby odzyskać swoją ojczyznę.

Pozostawałem tam przez trzy dni i nikt mi nie przeszkadzał. Mogłem swobodnie zaspokoić swój głód i było to ważne, bo byłem stary i zesztywniały z powodu walk stoczonych w młodości, rany zadanej rogiem nosorożca tuż nad kolanem i trzech kul muszkietowych, które wciąż nosiłem w swoim ciele. Ruszyłem jednak znów na południe. Jak niedźwiedź idący w ślad za pszczołojadem, który doprowadzi go do barci, tak ja podążałem ogromną szczeliną w skorupie ziemskiej, żeby spotkać się z przeznaczeniem.

Mice Resnick, Kły
tłumaczenie: Marek Rudowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.