Lwy uciekały przede mną, a kilku
Samburu, których spotkałem na swej drodze, patrzyło na mnie z
podziwem.
Szedłem na południe nigdy się nie
spiesząc, pozostając w pobliżu wody, bezpieczny w swojej sile i
znajomości kraju. Nigdy nie byłem głodny, gdyż potrafiłem zerwać
najmniejszą jagodę lub obalić największe drzewo. Wielokroć
obsypywałem sobie grzbiet piachem, by ochronić skórę przed
pasożytami i palącymi promieniami słońca, a byłem tak potężny,
że chmury kurzu pozostawały w powietrzu długo po tym, jak
poszedłem już dalej.
Od czasu do czasu spotykałem innych z
mojego plemienia, ale rozpoznawali, że różnię się od nich nieco,
i zawsze usuwali się z drogi trąbiąc na trwogę.
Bycie królem świata oznaczało także
samotność, ale całe życie spędziłem w samotności i niosłem
swoją królewskość z godnością, a ziemia drżała pod mymi
stopami.
Mice Resnick, Kły
tłumaczenie: Marek Rudowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.