(...)
Obecny rozdział otworzyło
prowokacyjne pytanie: człowiek - aktor czy obserwator zdarzeń?
Oczywiście aktor - zgodzą się wszyscy. Ale może jednak,
przynajmniej od czasu do czasu, również obserwator? A może w
jednych sytuacjach aktor, a w innych obserwator? Ostatecznie trudno
działać i równocześnie analizować przyczyny, dla których robi
się to, co się właśnie robi, i myśleć, że może jednak lepiej
byłoby zrobić coś innego. Trudno jest równocześnie przeżywać
silne uczucie i dokonywać skrupulatnej analizy, co i dlaczego się
odczuwa. Z zasadniczą antynomią postawy aktora i obserwatora
własnych przeżyć i doznań mieli zresztą do czynienia już w
końcu XIX w. psychologowie introspekcjoniści, którzy musieli
specjalnie szkolić swoich badanych, aby ci byli w stanie równolegle
snuć dwa rodzaje myśli: przeżywać coś i zdawać głośno sprawę
psychologowi badaczowi z tego, co przeżywają. Do tej
„psychologicznej wersji" Heisenbergowskiej zasady
nieoznaczoności nawiązał w swojej teorii motywacji psycholog
niemiecki Julius Kuhl (1984), wyróżniając dwa antagonistycznie
działające mechanizmy aktywności: mechanizm orientacji na
działanie oraz mechanizm orientacji na stan. Ten pierwszy jest odpowiedzialny za inicjowanie i podtrzymywanie aktywności człowieka,
pełni on niejako funkcję „gwaranta", że rozpoczęta
czynność nie ulegnie przedwcześnie przerwaniu, a jej kierunek
zmianie. Oznacza to, że wzbudzoną aktywność (nazywaną przez
Kuhla „tendencją dominującą") należy chronić przed
naporem konkurencyjnych tendencji motywacyjnych, nakazujących podać
w wątpliwość zasadność obranego kierunku.
Obecność konkurencyjnych tendencji
przejawia się m.in. w poszukiwaniu uzasadnień dla podjętych już
działań (dlaczego robię właśnie to, a nie co innego), czyli w
poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie „dlaczego?" wtedy, gdy
znacznie lepiej byłoby się zastanowić nad pytaniem „jak?" —
sprawdzając, czy czynność, którą się podjęło, skutecznie
prowadzi do celu. Obecność konkurencyjnych, alternatywnych
tendencji motywacyjnych prowadzi do wahań, zmian decyzji,
niedostatku woli, a w skrajnym przypadku do graniczącej z depresją
apatii (por. Beckman i Kuhl, 1984; Kammer, 1984). Dlatego mechanizm
orientacji na działanie musi niejako „zabezpieczać" organizm
przed przerwaniem rozpoczętej czynności, a czyni to poprzez -
czasowe - wyłączenie z pola rozważań podmiotu tendencji
konkurencyjnych: alternatywnych opcji decyzyjnych, konkurencyjnych
hipotez, konkurencyjnych czynności czy przesłanek rozumowania.
W przeciwieństwie do poprzedniego,
mechanizm orientacji na stan jest właśnie odpowiedzialny za
generowanie alternatywnych opcji: jest to mechanizm refleksji nad
przyczynami podejmowanych działań, potencjalnymi skutkami działań
konkurencyjnych, mechanizm rewizji dotychczasowych przekonań i
operacyjnych programów czynnościowych. Posługując się metaforą komputerową
Kuhl nazwał mechanizm orientacji na działanie mechanizmem
podporządkowanym komendzie run, mechanizm orientacji na stan -
komendzie edit.
Oba mechanizmy są zatem
antagonistyczne: włączenie „edytowania" programu do
procedury jego wykonywania musi doprowadzić do zaprzestania
aktywności, przedwczesne naciśnięcie klawisza mn m o ż e
spowodować pochopną i niedojrzałą decyzję, zgubną w uruchomiony
powinien skutkach dla podmiotu. W tym drugim przypadku zostać
oczywiście ponownie program edycyjny, gdyż właśnie korekcie
błędów działania służy on przede wszystkim. Nie jest zatem
przypadkiem, że to właśnie negatywne skutki naszych działań (np.
niepowodzenia), a nie skutki pozytywne prowokują spontaniczne
pytania atrybucyjne „Dlaczego? Skąd to się wzięło?" (por.
Weiner, 1985; Abele, 1985), których stawianie i rozstrzyganie na ich
podstawie stanowi, według Kuhla, integralny składnik operacji
poznawczych typowych dla mechanizmu orientacji na stan.
Koncepcja Kuhla zwraca uwagę na
funkcję, jaką pełnią oba mechanizmy w inicjowaniu, podtrzymywaniu
i korekturze niewłaściwych efektów działań człowieka, w małym
jednak stopniu wnika w naturę typowych dla obu mechanizmów procesów
rozumowania. Można jednak sądzić, że odmienność dwóch
opisanych przez Kuhla postaw motywacyjnych znajduje swój wyraz
również w odmienności procesów wnioskowania i rozumowania. Innymi
słowy, inaczej myślimy o tych zdarzeniach, które planujemy
osiągnąć, tzn. wobec których jesteśmy aktorami, inaczej
natomiast o tych, które - niezależnie od naszej wiedzy i zgody -
niejako „zastajemy" w naszym otoczeniu i które wobec tego
wzbudzają u nas postawę obserwatora. Ostatnia część rozważań
poświęcona zatem zostanie opisowi dwóch odmiennych postaw
epistemologicznych: epistemologicznej postawy aktora zdarzeń oraz
postawy ich obserwatora.
Aktor jest zainteresowany przede
wszystkim tym, jak osiągnąć zamierzony wynik: analizuje dostępne
mu przesłanki (sposoby oddziaływania na rzeczywistość, znane
przyczyny pewnych faktów) pod kątem tego, w jakim stopniu
gwarantują one uzyskanie planowanego rezultatu. Kierunek jego
rozumowania daje się opisać jako przechodzenie od pewnej znanej mu
hipotetycznej racji do nieznanego jeszcze następstwa („Co stanie
się, gdy wykonam X, jaki wniosek płynie z przyjęcia założenia Y
? " itp.). Gdy wynik tego rozumowania wypadnie pomyślnie, tzn.
gdy hipotetyczna racja okaże się wystarczająca do wywołania
zamierzonego następstwa, zostanie ona przekształcona w działanie.
Punkt wyjścia rozważań aktora jest
zatem zlokalizowany subiektywnie w formułowanych przez niego
hipotezach, w opracowywanych programach działań, w przyjmowanych
przesłankach rozumowań. Obiektywne skutki tych subiektywnych
(podmiotowych) przesłanek interesują człowieka-aktora nie per se,
ze względu na ich obiektywną, niezależną od jego aktywności
naturę, ale jedynie ze względu na stopień, w jakim spełniają
założone - przed podjęciem działania wymagania. Dlatego też
w świadomości podmiotu przyjmującego postawę aktora,nieobecna
będzie wiedza o innych podobnych rezultatach, uzyskiwanych za pomocą
odmiennych, niż przez niego samego wykorzystywanych, środków.
Student zdający z pozytywnym wynikiem egzamin utwierdzi się - i
słusznie - w przekonaniu, że zastosowana przez niego strategia była
strategią właściwą i nie będzie w nim budził większego
zainteresowania fakt, że ktoś inny, kto również otrzymał
pozytywny stopień, zastosował strategię inną, nawet jeżeli
obiektywnie była ona bardziej optymalna (mniej czasu trzeba było
poświęcić na przygotowanie, mniej włożyć wysiłku itp.). Nowo
upieczony małżonek, który pełnym uwielbienia wzrokiem spogląda
na swą niedawno poślubioną żonę, nie będzie zastanawiał się
nad tym, czy inna kobieta nie uczyniłaby jego małżeństwa jeszcze
szczęśliwszym.
Aktor, w momencie podejmowania
działania, jest zatem przede wszystkim zainteresowany tym, żeby nie
zrobić „fałszywego kroku", tzn. żeby pochopnie nie założyć,
że przyjęte przez niego przesłanki muszą doprowadzić go do
pożądanego rezultatu wówczas, gdy w rzeczywistości przyniosą mu
niepowodzenie. Czynnością poznawczą charakterystyczną dla postawy
aktora jest czynność przewidywania: „Co stanie się, jeżeli
wykonam ruch X ?". Dopóki podejmowane działania przynoszą
korzystne rezultaty, dopóty obiektem refleksji aktora nie będzie
analiza czynności prowadzących do tych rezultatów
(przyjmowanych przesłanek, hipotetycznych racji). Jeżeli
bowiem uzyskuje się zamierzone skutki, widocznie kroki, które się
podejmuje, nie wymagają zmian.
Zupełnie inaczej wyglądają procesy
rozumowania wówczas, gdy podmiot przyjmie postawę obserwatora. Z
centrum jego zainteresowań musi zniknąć on sam, jego własne
hipotezy czy przesłanki działań, a cały proces rozumowania
powinien przybrać charakter „rozumowania odwróconego";
punktem wyjścia stanie się bowiem nie racja wystąpienia zdarzenia,
ale samo to zdarzenie oraz te jego istotne cechy, które sprawiają,
że bez nich nie byłoby ono tym, czym jest. Przykładowo,,od pytań
typu przewidywania: czy moja strategia egzaminacyjna zaowocuje
dobrymi wynikami studiów, a wybrana przeze mnie kandydatka na
małżonkę - szczęśliwym małżeństwem, podmiot-obserwator musi
przejść do pytań wyjaśniających: co decyduje o dobrych wynikach
studiów, jakie są warunki szczęśliwego małżeństwa? Widać
wyraźnie, że odpowiedź na te pytania wymaga pewnego rozeznania w
istocie zjawisk „dobre wyniki w studiach" czy też „szczęśliwe
małżeństwo", a więc często analizy możliwie dużej próbki
zdarzeń określanych tym właśnie mianem (np. dużej próbki
różnych strategii skutecznego zdawania egzaminów, aby sprawdzić,
co takiego mają wspólnego, dużej próbki szczęśliwych małżeństw
itp.). O ile zatem w poprzednim przypadku podmiot mógł sobie
spokojnie pozwolić na zignorowanie faktu, że - przykładowo - nie
on jeden uzyskał dobry wynik na egzaminie i że nie tylko jego
własne małżeństwo jest szczęśliwe, o tyle teraz wiedza o innych
zdarzeniach tego samego typu stanowi warunek sensownej odpowiedzi na
postawione pytanie.
O ile zatem rozumowanie aktora można
opisać jako przechodzenie od subiektywnych racji do wiedzy o ich
następstwach, o tyle rozumowanie obserwatora jest przechodzeniem od
obserwowanych obiektywnych następstw do wiedzy o racjach ich
zaistnienia. Mówiąc bardziej ogólnie, aktora interesują przede
wszystkim warunki wystarczające do zaistnienia czy wywołania
pewnych zdarzeń, obserwatora - warunki konieczne, takie, bez których
zdarzenie to nie zaszłoby. Aktor jest zatem przede wszystkim
pragmatykiem życiowym, stąd koncentracja na tym, co wystarcza do
wywołania zdarzenia; obserwator, z kolei, przypomina teoretyka
dociekającego tego, co konieczne, a przeto ogólne.
Przegląd badań, którego dokonano w
poprzednim rozdziale, prowadzi do ogólnego wniosku, że ludziom
łatwiej jest przyjąć pragmatyczną postawę aktora, niż wczuć
się w rolę teoretyka - obserwatora wydarzeń. O ile bowiem nie
wykazują oni większych trudności przeprowadzając wnioskowania
pragmatyczne: „racja —> następstwo", o tyle zdradzają
poważne kłopoty przy dokonywaniu teoretycznych wnioskowań
odwrotnych („następstwo —> racja"). Co więcej, wyniki
te pokazują, że przeciętny badany ma spore kłopoty z odróżnieniem
od siebie tych dwóch rodzajów wnioskowania, tzn. jest skłonny
sądzić, że racja wystarczająca jest też racją konieczną. No
, dobrze, powiedzą niektórzy. Epistemologiczną postawę aktora i
obserwatora tworzą inne schematy rozumowania. Co jednak powoduje, że
w praktyce życiowej ludzie traktują te dwa rodzaje schematów jako
rozłączne, a nawet przeciwstawne?
Czy nie można, tak jak tego wymagają
normatywne modele racjonalności, równocześnie myśleć o
wystarczających i koniecznych warunkach zdarzeń? Otóż właśnie
wydaje się, że nie. Rozumowanie polegające na wyjaśnianiu
zdarzeń, czyli dociekające ich warunków koniecznych, wymaga od
podmiotu przynajmniej chwilowego zwątpienia w słuszność swojej
racji, rezygnacji z przekonania, że racja owa jest jedyną, czy
najlepszą. Zgodnie z teorią motywacji Kuhla dopuszczenie do
świadomości konkurencyjnych racji musi prowadzić do przerwania
strumienia aktywności podmiotu, czyli do rezygnacji z postawy
aktora. Podobnie nadmierne faworyzowanie pewnych hipotez kosztem
innych, przy przyjęciu postawy obserwatora, musi nasuwać
podejrzenie, że tak naprawdę to nie obiektywne wyjaśnienie faktu
jest prawdziwym celem, lecz próba wykazania, iż jedna z racji jest
racją najlepszą, a więc że działa się tu jako aktor, a nie
obserwator zdarzeń. Przejście od oglądu rzeczywistości do działań
wymaga więc zawieszenia podstawowego dezyderatu racjonalności -
rezygnacji z alternatywnej konstrukcji przesłanek rozumowania.
Opisane eksperymenty pokazują, że ludzie z realizacją tego akurat
wymagania nie mają większych kłopotów ujawniając tym samym, o
ile bliższa jest im postawa aktora, niż obserwatora wydarzeń. Czy
należy z tego wyciągnąć wniosek, że postawa obserwatora, choć
teoretycznie możliwa, jest jednak przeciętnemu człowiekowi w
praktyce dość obca i że właściwie nigdy, spontanicznie, nie
dokonuje on poprawnych indukcyjnie rozumowań, wnioskując z
następstw o ich koniecznych racjach? Czy zatem, jak twierdzą
niektórzy obrońcy reguł potocznego myślenia, normatywne kryteria
racjonalnych rozumowań są jedynie konwencjonalnym wymysłem? Na
pytania te należałoby udzielić odpowiedzi negatywnej.
Kuhlowski mechanizm orientacji na stan,
uruchamiany przede wszystkim wtedy, gdy realizowany program czynności
nie przebiega zgodnie z planem, gdy natrafiamy na przeszkody i, wbrew
optymistycznym oczekiwaniom, ponosimy porażki, jest właśnie
teoretycznym mechanizmem obserwacji zdarzeń. Nieprzypadkowo zresztą
ulega on włączeniu wtedy, gdy podmiot napotyka takie rezultaty,
jakich się nie spodziewał: zdarzenia nieoczekiwane interpretowane
są bowiem łatwiej w kategoriach obiektywnych, niż te, które
zgadzają się z naszym przewidywaniem.
Co więcej, dociekanie faktycznych
przyczyn zaistnienia tych właśnie zdarzeń (ich koniecznych racji)
jest warunkiem tego, abyśmy potrafili zdarzeń tych uniknąć w
przyszłości. Możemy więc oczekiwać, że w odniesieniu do np.
zjawisk negatywnych stosować będziemy bardziej poprawne
normatywnie, czyli racjonalne, reguły wnioskowania, niż w stosunku
do zdarzeń pozytywnych, a więc takich, które są zaplanowanymi
efektami naszych poczynań (por. Lewicka, 1993).
Nie jest zatem tak, że powszechnie
akceptowane normatywne modele racjonalności są jedynie uznaną
przez naukowców konwencją, która nie ma żadnego odniesienia do
rzeczywistego przebiegu procesów poznawczych człowieka. Nie jest
również tak, że szary człowiek z ulicy jest zasadniczo
nieracjonalny. Normatywne modele racjonalności są wytworem tej
grupy społeczeństwa, której przypisana została luksusowa rola
permanentnego obserwatora wydarzeń - społeczności naukowców.
Zdolnym do takiego postępowania jest jednak również przeciętny
zjadacz chleba – tyle tylko, że czyni to akurat nie wtedy, gdy
mało angażujące warunki zadania uruchamiają w nim nawykową
postawę aktora, ani też wtedy, gdy dysponuje wystarczającym
repertuarem środków realizacji ważnych dlań celów. Czyni to
jednak wówczas, gdy rzeczywistość zadaje kłam jego oczekiwaniom,
gdy miast egzaminacyjnego sukcesu dostanie dwóję, gdy doskonałe
małżeństwo nagle zaczyna się rozpadać. Tylko wtedy bowiem
poznanie praw ogólnych, koniecznych racji zaistnienia pewnych faktów
staje się równocześnie środkiem realizacji istotnych
pragmatycznych celów podmiotu: warunkiem bycia skutecznym
pragmatykiem staje się wówczas zdolność teoretycznego myślenia.
Człowiek, który w sposób doskonały
spełniałby kryteria narzucone przez normatywne modele racjonalnego
rozumowania, byłby po prostu człowiekiem biernym - „oglądaczem"
i komentatorem zdarzeń, których nie on sam jest sprawcą. Przyjęcie
postawy aktora i współtwórcy tych zdarzeń musi pociągać za sobą
sprzeniewierzenie się niektórym wymogom racjonalności. Długofalową
skuteczność naszych działań może jednak ochronić jedynie
zdolność do indukcyjnie poprawnej retrospekcji: umiejętność
przełączenia się z orientacji na działanie na edycyjny tryb
orientacji na stan. Dopiero nieuzasadnione trwałe preferowanie
którejkolwiek z dwóch postaw, kosztem pozostałej, będzie
równoznaczne z właściwą nieracjonalnością - musi bowiem na
dłuższą metę doprowadzić do rezygnacji z żywotnych interesów
jednostki, a częstokroć i do katastrofalnych konsekwencji dla jej
bezpośredniego otoczenia społecznego.
s. 58-62
Złudzenia które pozwalają żyć
(z: Maria Lewicka, Czy jesteśmy
racjonalni?)
Postawa kontemplacja preferuje
obserwatora. Nawet gdy pojawia się funkcja aktora, ma to miejsce
przeważnie w sferze mentalnej. Zresztą, jeżeli chodzi o działanie,
to do poznania Prawdy dochodzi się przede wszystkim, przez
zaprzestanie większości działań, jakie zwykł podejmować zwykły
człowiek. I to właśnie poznanie Prawdy jest żywotnym interesem
jednostki, autorka ma tu na myśli prawdopodobnie dobrobyt
materialny, ktoś oddany medytacji siłą rzeczy musi z niego
zrezygnować. Ale ustanawiając instyguję mnicha, Budda zapewnił
kontemplatorom strukturę społeczną zabezpieczającą ich
fundamentalne życiowe potrzeby, jak jedzenie i schronienie, i
oferującą maksymalną ilość czasu na introspekcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.