piątek, 8 sierpnia 2014

Aktor czy obserwator


(...)

Obecny rozdział otworzyło prowokacyjne pytanie: człowiek - aktor czy obserwator zdarzeń? Oczywiście aktor - zgodzą się wszyscy. Ale może jednak, przynajmniej od czasu do czasu, również obserwator? A może w jednych sytuacjach aktor, a w innych obserwator? Ostatecznie trudno działać i równocześnie analizować przyczyny, dla których robi się to, co się właśnie robi, i myśleć, że może jednak lepiej byłoby zrobić coś innego. Trudno jest równocześnie przeżywać silne uczucie i dokonywać skrupulatnej analizy, co i dlaczego się odczuwa. Z zasadniczą antynomią postawy aktora i obserwatora własnych przeżyć i doznań mieli zresztą do czynienia już w końcu XIX w. psychologowie introspekcjoniści, którzy musieli specjalnie szkolić swoich badanych, aby ci byli w stanie równolegle snuć dwa rodzaje myśli: przeżywać coś i zdawać głośno sprawę psychologowi badaczowi z tego, co przeżywają. Do tej „psychologicznej wersji" Heisenbergowskiej zasady nieoznaczoności nawiązał w swojej teorii motywacji psycholog niemiecki Julius Kuhl (1984), wyróżniając dwa antagonistycznie działające mechanizmy aktywności: mechanizm orientacji na działanie oraz mechanizm orientacji na stan. Ten pierwszy jest odpowiedzialny za inicjowanie i podtrzymywanie aktywności człowieka, pełni on niejako funkcję „gwaranta", że rozpoczęta czynność nie ulegnie przedwcześnie przerwaniu, a jej kierunek zmianie. Oznacza to, że wzbudzoną aktywność (nazywaną przez Kuhla „tendencją dominującą") należy chronić przed naporem konkurencyjnych tendencji motywacyjnych, nakazujących podać w wątpliwość zasadność obranego kierunku.

Obecność konkurencyjnych tendencji przejawia się m.in. w poszukiwaniu uzasadnień dla podjętych już działań (dlaczego robię właśnie to, a nie co innego), czyli w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie „dlaczego?" wtedy, gdy znacznie lepiej byłoby się zastanowić nad pytaniem „jak?" — sprawdzając, czy czynność, którą się podjęło, skutecznie prowadzi do celu. Obecność konkurencyjnych, alternatywnych tendencji motywacyjnych prowadzi do wahań, zmian decyzji, niedostatku woli, a w skrajnym przypadku do graniczącej z depresją apatii (por. Beckman i Kuhl, 1984; Kammer, 1984). Dlatego mechanizm orientacji na działanie musi niejako „zabezpieczać" organizm przed przerwaniem rozpoczętej czynności, a czyni to poprzez - czasowe - wyłączenie z pola rozważań podmiotu tendencji konkurencyjnych: alternatywnych opcji decyzyjnych, konkurencyjnych hipotez, konkurencyjnych czynności czy przesłanek rozumowania.

W przeciwieństwie do poprzedniego, mechanizm orientacji na stan jest właśnie odpowiedzialny za generowanie alternatywnych opcji: jest to mechanizm refleksji nad przyczynami podejmowanych działań, potencjalnymi skutkami działań konkurencyjnych, mechanizm rewizji dotychczasowych przekonań i operacyjnych programów czynnościowych. Posługując się metaforą komputerową Kuhl nazwał mechanizm orientacji na działanie mechanizmem podporządkowanym komendzie run, mechanizm orientacji na stan - komendzie edit.

Oba mechanizmy są zatem antagonistyczne: włączenie „edytowania" programu do procedury jego wykonywania musi doprowadzić do zaprzestania aktywności, przedwczesne naciśnięcie klawisza mn m o ż e spowodować pochopną i niedojrzałą decyzję, zgubną w uruchomiony powinien skutkach dla podmiotu. W tym drugim przypadku zostać oczywiście ponownie program edycyjny, gdyż właśnie korekcie błędów działania służy on przede wszystkim. Nie jest zatem przypadkiem, że to właśnie negatywne skutki naszych działań (np. niepowodzenia), a nie skutki pozytywne prowokują spontaniczne pytania atrybucyjne „Dlaczego? Skąd to się wzięło?" (por. Weiner, 1985; Abele, 1985), których stawianie i rozstrzyganie na ich podstawie stanowi, według Kuhla, integralny składnik operacji poznawczych typowych dla mechanizmu orientacji na stan.

Koncepcja Kuhla zwraca uwagę na funkcję, jaką pełnią oba mechanizmy w inicjowaniu, podtrzymywaniu i korekturze niewłaściwych efektów działań człowieka, w małym jednak stopniu wnika w naturę typowych dla obu mechanizmów procesów rozumowania. Można jednak sądzić, że odmienność dwóch opisanych przez Kuhla postaw motywacyjnych znajduje swój wyraz również w odmienności procesów wnioskowania i rozumowania. Innymi słowy, inaczej myślimy o tych zdarzeniach, które planujemy osiągnąć, tzn. wobec których jesteśmy aktorami, inaczej natomiast o tych, które - niezależnie od naszej wiedzy i zgody - niejako „zastajemy" w naszym otoczeniu i które wobec tego wzbudzają u nas postawę obserwatora. Ostatnia część rozważań poświęcona zatem zostanie opisowi dwóch odmiennych postaw epistemologicznych: epistemologicznej postawy aktora zdarzeń oraz postawy ich obserwatora.

Aktor jest zainteresowany przede wszystkim tym, jak osiągnąć zamierzony wynik: analizuje dostępne mu przesłanki (sposoby oddziaływania na rzeczywistość, znane przyczyny pewnych faktów) pod kątem tego, w jakim stopniu gwarantują one uzyskanie planowanego rezultatu. Kierunek jego rozumowania daje się opisać jako przechodzenie od pewnej znanej mu hipotetycznej racji do nieznanego jeszcze następstwa („Co stanie się, gdy wykonam X, jaki wniosek płynie z przyjęcia założenia Y ? " itp.). Gdy wynik tego rozumowania wypadnie pomyślnie, tzn. gdy hipotetyczna racja okaże się wystarczająca do wywołania zamierzonego następstwa, zostanie ona przekształcona w działanie.

Punkt wyjścia rozważań aktora jest zatem zlokalizowany subiektywnie w formułowanych przez niego hipotezach, w opracowywanych programach działań, w przyjmowanych przesłankach rozumowań. Obiektywne skutki tych subiektywnych (podmiotowych) przesłanek interesują człowieka-aktora nie per se, ze względu na ich obiektywną, niezależną od jego aktywności naturę, ale jedynie ze względu na stopień, w jakim spełniają założone - przed podjęciem działania wyma­gania. Dlatego też w świadomości podmiotu przyjmującego postawę aktora,nieobecna będzie wiedza o innych podobnych rezultatach, uzyskiwanych za pomocą odmiennych, niż przez niego samego wykorzystywanych, środków. Student zdający z pozytywnym wynikiem egzamin utwierdzi się - i słusznie - w przekonaniu, że zastosowana przez niego strategia była strategią właściwą i nie będzie w nim budził większego zainteresowania fakt, że ktoś inny, kto również otrzymał pozytywny stopień, zastosował strategię inną, nawet jeżeli obiektywnie była ona bardziej optymalna (mniej czasu trzeba było poświęcić na przygotowanie, mniej włożyć wysiłku itp.). Nowo upieczony małżonek, który pełnym uwielbienia wzrokiem spogląda na swą niedawno poślubioną żonę, nie będzie zastanawiał się nad tym, czy inna kobieta nie uczyniłaby jego małżeństwa jeszcze szczęśliwszym.

Aktor, w momencie podejmowania działania, jest zatem przede wszystkim zainteresowany tym, żeby nie zrobić „fałszywego kroku", tzn. żeby pochopnie nie założyć, że przyjęte przez niego przesłanki muszą doprowadzić go do pożądanego rezultatu wówczas, gdy w rzeczywistości przyniosą mu niepowodzenie. Czynnością poznawczą charakterystyczną dla postawy aktora jest czynność przewidywania: „Co stanie się, jeżeli wykonam ruch X ?". Dopóki podejmowane działania przynoszą korzystne rezultaty, dopóty obiektem refleksji aktora nie będzie analiza czyn­ności prowadzących do tych rezultatów (przyjmowanych przesłanek, hipotetycz­nych racji). Jeżeli bowiem uzyskuje się zamierzone skutki, widocznie kroki, które się podejmuje, nie wymagają zmian.

Zupełnie inaczej wyglądają procesy rozumowania wówczas, gdy podmiot przyjmie postawę obserwatora. Z centrum jego zainteresowań musi zniknąć on sam, jego własne hipotezy czy przesłanki działań, a cały proces rozumowania powinien przybrać charakter „rozumowania odwróconego"; punktem wyjścia stanie się bowiem nie racja wystąpienia zdarzenia, ale samo to zdarzenie oraz te jego istotne cechy, które sprawiają, że bez nich nie byłoby ono tym, czym jest. Przykładowo,,od pytań typu przewidywania: czy moja strategia egzaminacyjna zaowocuje dobrymi wynikami studiów, a wybrana przeze mnie kandydatka na małżonkę - szczęśliwym małżeństwem, podmiot-obserwator musi przejść do pytań wyjaśniających: co decyduje o dobrych wynikach studiów, jakie są warunki szczęśliwego małżeństwa? Widać wyraźnie, że odpowiedź na te pytania wymaga pewnego rozeznania w istocie zjawisk „dobre wyniki w studiach" czy też „szczęśliwe małżeństwo", a więc często analizy możliwie dużej próbki zdarzeń określanych tym właśnie mianem (np. dużej próbki różnych strategii skutecznego zdawania egzaminów, aby sprawdzić, co takiego mają wspólnego, dużej próbki szczęśliwych małżeństw itp.). O ile zatem w poprzednim przypadku podmiot mógł sobie spokojnie pozwolić na zignorowanie faktu, że - przykładowo - nie on jeden uzyskał dobry wynik na egzaminie i że nie tylko jego własne małżeństwo jest szczęśliwe, o tyle teraz wiedza o innych zdarzeniach tego samego typu stanowi warunek sensownej odpowiedzi na postawione pytanie.

O ile zatem rozumowanie aktora można opisać jako przechodzenie od subiektywnych racji do wiedzy o ich następstwach, o tyle rozumowanie obserwatora jest przechodzeniem od obserwowanych obiektywnych następstw do wiedzy o racjach ich zaistnienia. Mówiąc bardziej ogólnie, aktora interesują przede wszystkim warunki wystarczające do zaistnienia czy wywołania pewnych zdarzeń, obserwatora - warunki konieczne, takie, bez których zdarzenie to nie zaszłoby. Aktor jest zatem przede wszystkim pragmatykiem życiowym, stąd koncentracja na tym, co wystarcza do wywołania zdarzenia; obserwator, z kolei, przypo­mina teoretyka dociekającego tego, co konieczne, a przeto ogólne.

Przegląd badań, którego dokonano w poprzednim rozdziale, prowadzi do ogólne­go wniosku, że ludziom łatwiej jest przyjąć pragmatyczną postawę aktora, niż wczuć się w rolę teoretyka - obserwatora wydarzeń. O ile bowiem nie wykazują oni większych trudności przeprowadzając wnioskowania pragmatyczne: „racja —> następstwo", o tyle zdradzają poważne kłopoty przy dokonywaniu teoretycznych wnioskowań odwrotnych („następstwo —> racja"). Co więcej, wyniki te pokazują, że przeciętny badany ma spore kłopoty z odróżnieniem od siebie tych dwóch rodzajów wnioskowania, tzn. jest skłonny sądzić, że racja wystarczająca jest też racją konieczną. No , dobrze, powiedzą niektórzy. Epistemologiczną postawę aktora i obserwatora tworzą inne schematy rozumowania. Co jednak powoduje, że w praktyce życiowej ludzie traktują te dwa rodzaje schematów jako rozłączne, a nawet przeciwstawne?

Czy nie można, tak jak tego wymagają normatywne modele racjonalności, równocześnie myśleć o wystarczających i koniecznych warunkach zdarzeń? Otóż właśnie wydaje się, że nie. Rozumowanie polegające na wyjaśnianiu zdarzeń, czyli dociekające ich warunków koniecznych, wymaga od podmiotu przynajmniej chwilowego zwątpienia w słuszność swojej racji, rezygnacji z przekonania, że racja owa jest jedyną, czy najlepszą. Zgodnie z teorią motywacji Kuhla dopuszczenie do świadomości konkurencyjnych racji musi prowadzić do przerwania strumienia aktywności podmiotu, czyli do rezygnacji z postawy aktora. Podobnie nadmierne faworyzowanie pewnych hipotez kosztem innych, przy przyjęciu postawy obserwatora, musi nasuwać podejrzenie, że tak naprawdę to nie obiektywne wyjaśnienie faktu jest prawdziwym celem, lecz próba wykazania, iż jedna z racji jest racją najlepszą, a więc że działa się tu jako aktor, a nie obserwator zdarzeń. Przejście od oglądu rzeczywistości do działań wymaga więc zawieszenia podstawowego dezyderatu racjonalności - rezygnacji z alternatywnej konstrukcji przesłanek rozumowania. Opisane eksperymenty pokazują, że ludzie z realizacją tego akurat wymagania nie mają większych kłopotów ujawniając tym samym, o ile bliższa jest im postawa aktora, niż obserwatora wydarzeń. Czy należy z tego wyciągnąć wniosek, że postawa obserwatora, choć teoretycznie możliwa, jest jednak przeciętnemu człowiekowi w praktyce dość obca i że właściwie nigdy, spontanicznie, nie dokonuje on poprawnych indukcyjnie rozumowań, wnioskując z następstw o ich koniecznych racjach? Czy zatem, jak twierdzą niektórzy obrońcy reguł potocznego myślenia, normatywne kryteria racjonalnych rozumowań są jedynie konwencjonalnym wymysłem? Na pytania te należałoby udzielić odpowiedzi negatywnej.

Kuhlowski mechanizm orientacji na stan, uruchamiany przede wszystkim wtedy, gdy realizowany program czynności nie przebiega zgodnie z planem, gdy natrafiamy na przeszkody i, wbrew optymistycznym oczekiwaniom, ponosimy porażki, jest właśnie teoretycznym mechanizmem obserwacji zdarzeń. Nieprzypadkowo zresztą ulega on włączeniu wtedy, gdy podmiot napotyka takie rezultaty, jakich się nie spodziewał: zdarzenia nieoczekiwane interpretowane są bowiem łatwiej w kategoriach obiektywnych, niż te, które zgadzają się z naszym przewidywaniem.

Co więcej, dociekanie faktycznych przyczyn zaistnienia tych właśnie zdarzeń (ich koniecznych racji) jest warunkiem tego, abyśmy potrafili zdarzeń tych uniknąć w przyszłości. Możemy więc oczekiwać, że w odniesieniu do np. zjawisk negatywnych stosować będziemy bardziej poprawne normatywnie, czyli racjonalne, reguły wnioskowania, niż w stosunku do zdarzeń pozytywnych, a więc takich, które są zaplanowanymi efektami naszych poczynań (por. Lewicka, 1993).

Nie jest zatem tak, że powszechnie akceptowane normatywne modele racjonalności są jedynie uznaną przez naukowców konwencją, która nie ma żadnego odniesienia do rzeczywistego przebiegu procesów poznawczych człowieka. Nie jest również tak, że szary człowiek z ulicy jest zasadniczo nieracjonalny. Normatywne modele racjonalności są wytworem tej grupy społeczeństwa, której przypisana została luksusowa rola permanentnego obserwatora wydarzeń - społeczności naukowców. Zdolnym do takiego postępowania jest jednak również przeciętny zjadacz chleba – tyle tylko, że czyni to akurat nie wtedy, gdy mało angażujące warunki zadania uruchamiają w nim nawykową postawę aktora, ani też wtedy, gdy dysponuje wystarczającym repertuarem środków realizacji ważnych dlań celów. Czyni to jednak wówczas, gdy rzeczywistość zadaje kłam jego oczekiwaniom, gdy miast egzaminacyjnego sukcesu dostanie dwóję, gdy doskonałe małżeństwo nagle zaczyna się rozpadać. Tylko wtedy bowiem poznanie praw ogólnych, koniecznych racji zaistnienia pewnych faktów staje się równocześnie środkiem realizacji istotnych pragmatycznych celów podmiotu: warunkiem bycia skutecznym pragmatykiem staje się wówczas zdolność teoretycznego myślenia.

Człowiek, który w sposób doskonały spełniałby kryteria narzucone przez normatywne modele racjonalnego rozumowania, byłby po prostu człowiekiem biernym - „oglądaczem" i komentatorem zdarzeń, których nie on sam jest sprawcą. Przyjęcie postawy aktora i współtwórcy tych zdarzeń musi pociągać za sobą sprzeniewierzenie się niektórym wymogom racjonalności. Długofalową skuteczność naszych działań może jednak ochronić jedynie zdolność do indukcyjnie poprawnej retrospekcji: umiejętność przełączenia się z orientacji na działanie na edycyjny tryb orientacji na stan. Dopiero nieuzasadnione trwałe preferowanie którejkolwiek z dwóch postaw, kosztem pozostałej, będzie równoznaczne z właściwą nieracjonalnością - musi bowiem na dłuższą metę doprowadzić do rezygnacji z żywotnych interesów jednostki, a częstokroć i do katastrofalnych konsekwencji dla jej bezpośredniego otoczenia społecznego.

s. 58-62
Złudzenia które pozwalają żyć
(z: Maria Lewicka, Czy jesteśmy racjonalni?)


Postawa kontemplacja preferuje obserwatora. Nawet gdy pojawia się funkcja aktora, ma to miejsce przeważnie w sferze mentalnej. Zresztą, jeżeli chodzi o działanie, to do poznania Prawdy dochodzi się przede wszystkim, przez zaprzestanie większości działań, jakie zwykł podejmować zwykły człowiek. I to właśnie poznanie Prawdy jest żywotnym interesem jednostki, autorka ma tu na myśli prawdopodobnie dobrobyt materialny, ktoś oddany medytacji siłą rzeczy musi z niego zrezygnować. Ale ustanawiając instyguję mnicha, Budda zapewnił kontemplatorom strukturę społeczną zabezpieczającą ich fundamentalne życiowe potrzeby, jak jedzenie i schronienie, i oferującą maksymalną ilość czasu na introspekcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.