środa, 20 sierpnia 2014

Bestia wojny wymiotuje swoje ofiary


22 lutego Telewizyjne reportaże z Bośni pchnęły mnie do oglądania wieczorem Los Desastros de la Guerra Goi. Wir okrucieństwa wojennego w Hiszpanii jest przez malarza pomyślany (czy rozkręcany) tak, by z ludzi wycisnąć człowieczeństwo do ostatniej kropli, zostawiając im same umęczone, sponiewierane, torturowane ciała, bez nikłych bodaj prześwitów duszy. W tym odczłowieczeniu, zezwierzęceniu Goya pokazał całe swoje mistrzostwo, jak gdyby rękami miesił bezkształtną już materię, gorącą wojenną lawę, która pochłania wszystko, co po drodze napotka.

Najsłynniejszy jest sztych przedstawiający trupa, który ze zgniłymi już nogami wywleka się z grobu i, odwróciwszy głowę, pisze na arkuszu papieru słowo nada, nic. W tle tłok przekrzywionych odrażająco twarzy, na lewo kobieta z wagą sprawiedliwości. Podpis malarza: Nic, mówi. Ponieważ wydawał się bezbożnym twierdzeniem, że po tamtej stronie życia rozpościera się „nic”, zmieniono go na: nic, powie, co miało być (ale czy było?) aluzją do okrutnej, bezużytecznej, bezpłodnej wojny. Pewna jest w sztychu waga sprawiedliwości, przysłonięta - wyjaśnia uczony autor komentarzy - „larwami obskurantyzmu i przemocy”. Śmiem wątpić, czy o to chodziło Goi. Dla mnie to nada jest strasznym krzykiem wojennego nihilizmu. Cykl zamyka sztych nazwany przez malarza Fiero monstruo, okrutny potwór; bestia wojny wymiotuje swoje ofiary. Może jesteśmy w tym stadium jatki bośniackiej...

Herling-Grudziński
Dziennik pisany nocą 1993-1996
s. 112

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.