Innymi słowy, zależy nam bardziej na tym, aby nie uznać, że coś jest jakieś, gdy takie naprawdę nie jest, niż że coś nie jest jakieś, gdy takie naprawdę jest. Komisję egzaminującą kandydatów na studia interesuje zatem bardziej to, czy spośród przyjętych na podstawie uznanych kryteriów kandydatów większość okaże się dobrymi studentami, niż to, ile jeszcze innych dobrych kandydatów komisja ta mogła pominąć. Młodego małżonka interesuje bardziej to, czy wybrana przez niego kobieta będzie dobrą żoną, niż to, czy nie umknęła z pola jego uwagi inna przedstawicielka płci żeńskiej, która mogłaby stać się również wspaniałym materiałem na żonę.
Badany w eksperymencie Wasona znajdował
się zresztą w bardziej luksusowej sytuacji, niż większość ludzi
podejmujących życiowe decyzje: na końcu eksperymentu miał on
szansę dowiedzieć się, jak naprawdę brzmiała wymyślona przez
eksperymentatora reguła. Przeciętny człowiek ma jednak nikły
dostęp do zdarzeń, które zostały wyeliminowane przez jego
kryteria decyzyjne. Komisja egzaminacyjna nie wie, jakich
potencjalnie dobrych kandydatów pominięto na podstawie stosowanych
przez nią kryteriów, a nowo poślubiony małżonek nigdy nie będzie
miał szans sprawdzić, jak wspaniałymi mogłyby się okazać
odrzucone przez niego kandydatki.
Strategia konfirmacji służy zatem
upewnieniu się człowieka, czy formułowane przez niego hipotezy lub
podejmowane działania będą mu przynosić w większości pożądane
rezultaty, nie zaś wyborowi opcji najlepszej, jedynej, bardziej
koniecznej. To jednak właśnie wybór najlepszy i formułowanie
ogólnych, koniecznych praw rządzących rzeczywistością jest, jak
pamiętamy, wymogiem normatywnych modeli racjonalności. Ludzie, jak
widzimy, nie bardzo wymogiem tym się przejmują, ceniąc sobie
bardziej pewny i gratyfikujący konkret niż, może równie dobrą,
ale niepewną abstrakcję.
Złudzenia które pozwalają żyć
s. 56
(z: Maria Lewicka, Czy jesteśmy
racjonalni?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.