niedziela, 3 sierpnia 2014

Uczeń świętych kobiet


Był taki czas, gdy samo wymówienie imienia świętej napawało mnie rozkoszą, gdy zazdrościłem kronikarzom klasztornym, wprowadzonym w tajniki tylu niewysłowionych uniesień, olśnień i trwóg. Uważałem , że być sekretarzem świętej to najwspanialsza kariera przewidziana dla śmiertelnika. A gdy wyobrażałem sobie spowiednika tych błogosławionych entuzjastek i wszystkie te szczegóły, wszystkie sekrety, które Pierre d' Alavastra znał na temat św. Brygidy, Henri de Halle na temat Matyldy z Magdeburga, Raymond de Capoue o Katarzynie Sienneńskiej, brat Arnold o Angeli z Foligno, Jan z Marienweder o Dorocie z Montau, Brentano o Katarzynie Emmerich... Zdawało mi się, że Diodatę degli Ademari albo Dianę d' Andolo wzniosło do nieba samo brzmienie ich imion: obudziło ono we mnie zmysłowy przedsmak tamtego świata.

Kiedy dumałem nad życiem Róży z Limy, Ludwiny z Schiedam, Katarzyny Ricci i tylu innych, kiedy myślałem o wyrafinowaniu ich okrucieństwa w stosunku do samych siebie, o tych mękach auto-tortury, o wdzięku i urodzie zdeptanych na własne życzenie, znienawidziłem tego pasożyta ich mąk, Oblubieńca bez skrupułów, nienasyconego niebiańskiego Don Juana, który jako jedyny miał prawo do ich serc. Dość już mając brudnego potu i westchnień ziemskiej miłości, ku nim się zwróciłem, ku ich Poszukiwaniom innego sposobu kochania. "Gdyby najmniejsza kropla tego, co czuję - mówiła Katarzyna z Genes - spadła do Piekła, natychmiast przekształciłaby Je w Raj." Czekałem na tę kroplę, która - gdyby spadła - u kresu swej drogi dotknęłaby mnie.

Powtarzałem za Teresą z Avila jej natchnione okrzyki , widziałem ją jako sześcioletnią dziewczynkę, która woła; "Wieczność, wieczność", później śledziłem, jak rozwijał się jej szaleństwo, żarliwość i surowość. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej zniewalającego niż te osobiste Wynurzenia, wobec których dogmaty walą się w gruzy, a Kościół pozostaje bezradny i zakłopotany... Powinienem był zachować dziennik tych dwuznacznych wyznań, sycić się tymi podejrzanymi tęsknotami... Wcale nie w łóżku doznajemy najwyższych rozkoszy: jakże mielibyśmy znaleźć w ziemskich ekstazach to, czego przeczucie budzą w nas uniesienia świętych? Zawiłość tych tajemnic uzmysławia słynna rzeźba Beriniego - sposób, w jaki artysta przedstawił hiszpańską świętą, daje wiele do myślenia na temat dwuznaczności jej ekstazy...

Kiedy myślę o tym, komu zawdzięczam moje przeczucia najwyższych namiętności, te drżenia podejrzane i najczystsze zarazem; to szczególne wrażenie zanikania, gdy noce się rozpalają, a najmniejsze źdźbła trawy i gwiazdy roztapiają się w melodii radosnej i niecierpliwej; tę nieskończoność tak krótkotrwałą, gorejącą i dźwięczną, taką, jakby stworzył ją obłąkany, szczęśliwy bóg – kiedy więc myślę o tym wszystkim, moja pamięć przywołuje tylko jedno imię: Teresa z Avila oraz te słowa jednego z jej objawień, które powtarzałem sobie każdego dnia: "Nie rozmawiaj już z ludźmi, tylko z aniołami ."

Lata całe przeżyłem pośród tych świętych kobiet, przekonany, że ani poeta, ani mędrzec, ani szaleniec nigdy im nie dorównają. W swojej namiętności do nich zużyłem całą zdolność uwielbiania, całą moc moich pożądań, cały żar moich marzeń. A potem ... przestałem je kochać.

Cioran, Zarys rozkładu
tłumaczenie: Magdalena Kowalska
s. 181-182

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.