Wreszcie 3 lutego badacze po raz
pierwszy zobaczyli odsłonięty całkowicie sarkofag. Wyciosany z jednego monumentalnego bloku
najszlachetniejszego zółtego kwarcytu, miał 2,75 m długości,
1,50 szerokości i 1,50 m wysokości.
Nakryty był wiekiem z granitu.
Gdy ze zgrzytem pracować zaczęły
dźwigi, które miały podnieść ciężkie wieko, ważące 1200 kilogramów, w grobowcu znowu zebrało
się całe grono zaproszonych dygnitarzy i uczonych. „Wśród głębokiego milczenia —
pisze Carter — podniosło się olbrzymie wieko sarkofagu. W pierwszej chwili obecni doznali zawodu:
ujrzeli tylko niezliczone zwoje płótna. Ale po odsunięciu tych tkanin oczom ich ukazał się
oszałamiający obraz — postać króla!”
Czy już jego ciało? Nie, złota
rzeźba, przedstawiająca chłopięcą postać faraona. Bił od niej
taki blask, jak gdyby dopiero co wyszła z
pracowni artysty. Głowa i ręce były plastycznie uformowane, ciało natomiast przedstawione w
płaskorzeźbie. W skrzyżowanych rękach młody król trzymał egipskie insygnia królewskie: pastorał
i kropielnicę, inkrustowane niebieskim fajansem. Twarz była z litego złota, oczy z aragonitu i
obsydianu, brwi i rzęsy z lapis-lazuli. Ta mozaika barw czyniła twarz podobną do maski, nadawała jej
kamienny, a jednak żywy wyraz.
Co jednak na Carterze i na reszcie
obecnych zrobiło nieporównanie większe wrażenie, to — jak pisze Carter — .....wzruszający
wianuszek kwiatów, złożonych przez młodą wdowę, jako ostatnie pożegnanie ukochanego męża. Cały
królewski przepych, całe bogactwo, blask złota — wszystko to bladło wobec tych skromnych zeschłych
kwiatów, które jeszcze zachowały nikły ślad dawnej świeżości kolorów. To one z
najbardziej nieodpartą wymową przypominały o znikomości tysiącleci.” W zimie 1925/26 roku
Carter znowu wchodzi do grobowca, aby otworzyć trumny.
Warto przytoczyć słowa, w jakich o
tym pisze: „I tym razem nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu nieodgadnionej tajemnicy tego grobu.
Znowu owładnęło nami uczucie onieśmielenia i głębokiej czci dla rzeczy dawno minionych, dla
dawnej wielkości, która wciąż jeszcze była wielkością.
Archeolog nawet wtedy, gdy w tłoku swych prac zawodowych wykonuje
często mechaniczne czynności, nigdy się całkiem nie wyzbywa tego
uczucia.” Nie powinniśmy w tych uwagach ani w tamtych o wianuszku
kwiatów dopatrywać się taniego sentymentalizmu. Traktujmy je jako
głos ludzkiego uczucia. Jest coś pokrzepiającego w tym, że nie
jest ono obce i zimno myślącym
naukowcom.
C.W. Ceram, Bogowie, groby i uczeni
tłumaczenie; Taracha Piotr
s. 109
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.