„Oko
potrafi grozić jak nabita i wycelowana strzelba, potrafi znieważyć
jak gwizdy lub kopnięcie; lub też, w odmiennym nastroju,
promieniując życzliwością potrafi sprawić, iż serce tańczy z
radości”.
Ralph
Waldo Emerson „Conduct of Life”, 1860.
„Oczy
mówią”. Oczy od dawna uważa się za jedną z najbardziej
„wymownych” części ciała. „Robi się oko” do kogoś, kto
się podoba, podczas gdy przeciwnicy spotykają się „oko w oko”.
Osobnicy, którym nie można ufać, „nie patrzą ci prosto w oczy”,
natomiast ludzie zakłopotani, nieśmiali lub pełni szacunku
„spuszczają oczy ku ziemi”.
Ogólnie
biorąc, wydaje się, że kontakt wzrokowy pomaga ustalić charakter
wzajemnego stosunku między ludźmi - pozytywny lub negatywny, bliski
lub „na dystans”. Ludzie skłonni są spoglądać nawzajem na
siebie, jeśli się lubią, lecz starają się nie patrzeć na
współtowarzysza, którego nie lubią (Exline i Winters, 1965).
Rubin (1970) rozszerzył nieco tę zasadę; obserwował on wzorce
kontaktu wzrokowego u par mieszanych pod względem płci, które
czekały razem, by wziąć udział w eksperymencie psychologicznym.
Te pary, które były w sobie zakochane, częściej patrzyły sobie w
oczy niż pary niezakochane.
Chociaż
z obu tych badań zdaje się wynikać, że kontakt wzrokowy jest
przejawem pozytywnego stosunku do drugiej osoby, nie zawsze jest to
prawdą. Według Ellsworth i Carlsmitha (1968) kontakt wzrokowy
służy do intensyfikacji treści werbalnej danego stosunku, bez
względu na to, czy jest on pozytywny, czy negatywny. Jeśli więc
ktoś prawi mi komplementy, to będę przychylniejszy dla tej osoby,
gdy patrzy na mnie, a nie gdzieś w bok. Jeśli jednak ktoś mnie
krytykuje, to będę czuł się lepiej, jeśli osoba ta stara się na
mnie nie patrzeć - brak kontaktu wzrokowego sprawia, że to „ujemne
sprzężenie zwrotne” zdaje się mieć charakter mniej osobisty.
Wiadomo
od dawna, że |wpatrywanie |się u naczelnych sygnalizuje groźbę, a
w wielu kulturach w różnych częściach świata silna jest obawa
przed destrukcyjną magią „uroku”, czyli „złego oka”, co
spowodowało nałożenie „tabu” na wpatrywanie się. Aby ustalić,
w jak sposób bardziej „cywilizowani” Amerykanie reagowaliby na
intensywne wpatrywanie się kogoś obcego, Ellsworth i jej
współpracownicy przeprowadzili bardzo interesujący eksperyment
naturalny, tak prosty, że może go powtórzyć każdy student, który
miałby chęć to uczynić.
„Eksperymentator
czekał na rogu ruchliwego skrzyżowania, dopóki jakiś samochód
nie zatrzymał się przy czerwonym świetle. Gdy samochód stanął,
wówczas eksperymentator zaczynał się wpatrywać spokojnie i
nieustannie, w kierowcę. Gdy zapalało się zielone światło, wtedy
inny obserwator uruchamiał ukryty stoper i mierzył czas, jaki był
potrzebny kierowcy na przejechanie skrzyżowania. W wypadku kierowców
zaliczonych do grupy kontrolnej eksperymentator po prostu stał na
rogu - nie patrząc wprost na kierowców - i mierzył czas, jaki im
zajęło przejechanie skrzyżowania.
Eksperyment
ten powtarzano kilka razy, w różnych wariantach, a za każdym razem
wyniki były te same: kierowcy, w których wpatrywał się
eksperymentator, przejeżdżali skrzyżowanie znacznie szybciej niż
ci, w których się nie wpatrywano” (Ellsworth, Henson i Carlsmith,
1972).
W
tym wypadku kontakt wzrokowy był najwyraźniej bodźcem wywołującym
zachowanie typu unikania. Interpretując ten wynik, nie musimy
wyciągać wniosku, że wpatrywanie się jest dla ludzi wrodzonym
sygnałem zagrożenia lub że współcześni Amerykanie nadal
potajemnie pielęgnują wiarę w „złe oko”. Eksperymentatorzy
sugerują, że w tej sytuacji wpatrywanie się miało dwie zasadnicze
właściwości: a) stwarzało bezsensowną sytuację, w której
kierowca nie miał możliwości wykonania żadnej oczywistej,
właściwej reakcji oraz b) było dostatecznie silnym bodźcem, aby
kierowca czuł się zaangażowany i zmuszony do zareagowania.
Sama
bezsensowność sytuacji nie wystarczy, aby wyjaśnić „ucieczkowe”
zachowanie kierowców. Wykazało to badanie kontrolne, w którym
eksperymentator wykonywał bezsensowną czynność (walenie młotkiem
w chodnik), która nie była związana z wpatrywaniem się. Ogólnie
biorąc, kierowcy w tych warunkach nie przejeżdżali skrzyżowania
szybciej niż w sytuacji bez wpatrywania się - widzieli bezsensowne
zachowanie, ale nie mieli poczucia, że ich ono dotyczy. Jedynie
wtedy, gdy byli osobiście zaangażowani, brak odpowiedniej reakcji
najwyraźniej wzbudzał napięcie i powodował ucieczkę, gdy tylko
stała się ona możliwa. Kiedy osoba wpatrująca się dostarcza
dodatkowych „sugestywnych” sygnałów, lub wpatruje się w takiej
sytuacji, w której reakcje zbliżenia są odpowiednie lub mogłyby
okazać się nagradzające, wówczas należałoby oczekiwać, że
kontakt wzrokowy będzie bodźcem raczej przyciągającym niż
odpychającym.
Philip
G. Zimbardo Psychologia i życie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.