poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Oczy mówią



Oko potrafi grozić jak nabita i wycelowana strzelba, potrafi znieważyć jak gwizdy lub kopnięcie; lub też, w odmiennym nastroju, promieniując życzliwością potrafi sprawić, iż serce tańczy z radości”.

Ralph Waldo Emerson „Conduct of Life”, 1860.

Oczy mówią”. Oczy od dawna uważa się za jedną z najbardziej „wymownych” części ciała. „Robi się oko” do kogoś, kto się podoba, podczas gdy przeciwnicy spotykają się „oko w oko”. Osobnicy, którym nie można ufać, „nie patrzą ci prosto w oczy”, natomiast ludzie zakłopotani, nieśmiali lub pełni szacunku „spuszczają oczy ku ziemi”.

Ogólnie biorąc, wydaje się, że kontakt wzrokowy pomaga ustalić charakter wzajemnego stosunku między ludźmi - pozytywny lub negatywny, bliski lub „na dystans”. Ludzie skłonni są spoglądać nawzajem na siebie, jeśli się lubią, lecz starają się nie patrzeć na współtowarzysza, którego nie lubią (Exline i Winters, 1965). Rubin (1970) rozszerzył nieco tę zasadę; obserwował on wzorce kontaktu wzrokowego u par mieszanych pod względem płci, które czekały razem, by wziąć udział w eksperymencie psychologicznym. Te pary, które były w sobie zakochane, częściej patrzyły sobie w oczy niż pary niezakochane.

Chociaż z obu tych badań zdaje się wynikać, że kontakt wzrokowy jest przejawem pozytywnego stosunku do drugiej osoby, nie zawsze jest to prawdą. Według Ellsworth i Carlsmitha (1968) kontakt wzrokowy służy do intensyfikacji treści werbalnej danego stosunku, bez względu na to, czy jest on pozytywny, czy negatywny. Jeśli więc ktoś prawi mi komplementy, to będę przychylniejszy dla tej osoby, gdy patrzy na mnie, a nie gdzieś w bok. Jeśli jednak ktoś mnie krytykuje, to będę czuł się lepiej, jeśli osoba ta stara się na mnie nie patrzeć - brak kontaktu wzrokowego sprawia, że to „ujemne sprzężenie zwrotne” zdaje się mieć charakter mniej osobisty.

Wiadomo od dawna, że |wpatrywanie |się u naczelnych sygnalizuje groźbę, a w wielu kulturach w różnych częściach świata silna jest obawa przed destrukcyjną magią „uroku”, czyli „złego oka”, co spowodowało nałożenie „tabu” na wpatrywanie się. Aby ustalić, w jak sposób bardziej „cywilizowani” Amerykanie reagowaliby na intensywne wpatrywanie się kogoś obcego, Ellsworth i jej współpracownicy przeprowadzili bardzo interesujący eksperyment naturalny, tak prosty, że może go powtórzyć każdy student, który miałby chęć to uczynić.

Eksperymentator czekał na rogu ruchliwego skrzyżowania, dopóki jakiś samochód nie zatrzymał się przy czerwonym świetle. Gdy samochód stanął, wówczas eksperymentator zaczynał się wpatrywać spokojnie i nieustannie, w kierowcę. Gdy zapalało się zielone światło, wtedy inny obserwator uruchamiał ukryty stoper i mierzył czas, jaki był potrzebny kierowcy na przejechanie skrzyżowania. W wypadku kierowców zaliczonych do grupy kontrolnej eksperymentator po prostu stał na rogu - nie patrząc wprost na kierowców - i mierzył czas, jaki im zajęło przejechanie skrzyżowania.

Eksperyment ten powtarzano kilka razy, w różnych wariantach, a za każdym razem wyniki były te same: kierowcy, w których wpatrywał się eksperymentator, przejeżdżali skrzyżowanie znacznie szybciej niż ci, w których się nie wpatrywano” (Ellsworth, Henson i Carlsmith, 1972).

W tym wypadku kontakt wzrokowy był najwyraźniej bodźcem wywołującym zachowanie typu unikania. Interpretując ten wynik, nie musimy wyciągać wniosku, że wpatrywanie się jest dla ludzi wrodzonym sygnałem zagrożenia lub że współcześni Amerykanie nadal potajemnie pielęgnują wiarę w „złe oko”. Eksperymentatorzy sugerują, że w tej sytuacji wpatrywanie się miało dwie zasadnicze właściwości: a) stwarzało bezsensowną sytuację, w której kierowca nie miał możliwości wykonania żadnej oczywistej, właściwej reakcji oraz b) było dostatecznie silnym bodźcem, aby kierowca czuł się zaangażowany i zmuszony do zareagowania.

Sama bezsensowność sytuacji nie wystarczy, aby wyjaśnić „ucieczkowe” zachowanie kierowców. Wykazało to badanie kontrolne, w którym eksperymentator wykonywał bezsensowną czynność (walenie młotkiem w chodnik), która nie była związana z wpatrywaniem się. Ogólnie biorąc, kierowcy w tych warunkach nie przejeżdżali skrzyżowania szybciej niż w sytuacji bez wpatrywania się - widzieli bezsensowne zachowanie, ale nie mieli poczucia, że ich ono dotyczy. Jedynie wtedy, gdy byli osobiście zaangażowani, brak odpowiedniej reakcji najwyraźniej wzbudzał napięcie i powodował ucieczkę, gdy tylko stała się ona możliwa. Kiedy osoba wpatrująca się dostarcza dodatkowych „sugestywnych” sygnałów, lub wpatruje się w takiej sytuacji, w której reakcje zbliżenia są odpowiednie lub mogłyby okazać się nagradzające, wówczas należałoby oczekiwać, że kontakt wzrokowy będzie bodźcem raczej przyciągającym niż odpychającym.


Philip G. Zimbardo Psychologia i życie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.