Szlachetni wznoszą się ponad
złudzenia
Budda odkrył ścieżkę wiodącą do
końca odrodzin, poza samsarę, która w esencji jest kilesami,
działaniem i jego rezultatami. Cykl kiles, cykl
działania i
dojrzenia działania: poza ten cykl prowadzi praktyka sīla,
samādhi i
paññā.
Sila, jak prawdopodobnie już
to
rozumiemy, jest wstrzemięźliwością naszych cielesnych i
werbalnych działań, tak, że są one nienaganne. Samadhi czyni
nasz
umysł stabilnym. Ta stabilność umysłu pochodzi ze skupienia
naszej sati. Obserwowanie wdechów i wydechów jest jedną
z
metod zwaną ānāpānasati. To podstawa, koronna praktyka,
której oddawał się sam Budda.
Kiedy mamy sati, obserwując
wdechy i wydechy, bądź gdy skupiamy swą uwagę tylko na jednym
specyficznym punkcie ciała, w sercu zaczną zachodzić zmiany i za
sprawą sati, ulegnie skupieniu. Na tym etapie wspieramy
się
vitakka i
vicara,
myśleniem i rozważaniem, przynajmniej do czasu zanim nie
pojawią się pīti i sukha,
przynosząc ze sobą stan wewnętrznej pełni.
Umysł, który jest cichy, nieruchomy,
to ekaggatā citta. To umysł w stanie zjednoczenia.
Spokój i
cisza powstają i umysł osiąga poziom samadhi. Taki umysł
będzie spokojny i stabilny. Kiedy powstaje pīti vitakka
i
vicāra wydają się być zbyt toporne. Kiedy powstaje
sukha, piti również zaczyna być odczuwana w ten sposób.
Ostatecznie, kiedy sukha wydaje się być zbyt toporna
umysł
skupia się i jednoczy w ciszy i te czynniki pīti, sukha,
ekaggatā - zlewają się razem w stan samadhi, który
jest stabilny. Umysł doświadcza kolejnych poziomów głębi i
oczyszczenia. Piti manifestuje się jasno, za nią podąża
sukha, aż w końcu umysł spoczywa i trwa w stanie
równowagi.
To praktykowanie samadhi z jego rozlicznymi poziomami od
topornych do oczyszczonych.
Kiedy umysł jest tak zjednoczony w
samadhi przez dłuższy czas, możemy popaść w złudzenie i
pomyśleć, że to nibbana, że zobaczyliśmy Dhammę. "Dhamma
jest jak to, nibbana jest jak to". Chociaż ten stan
powstaje z samadhi, ze stabilnego i stałego spokoju, to
ciągle
nie nibbana. Jeżeli to jest "nibbana", jest
to "nibbana" która dochodzi do istnienia z uwagi na
temporalne wyparcie . Kilesy chciwości, gniewu i
złudzenia,
są wciąż obecne.
Jeżeli wejdziemy w ten stan, możemy
wpaść w złudzenie i ciągle nie będzie tam pańńa, lecz
błędne zrozumienie. Możemy myśleć, że zobaczyliśmy Dhammę, że
znamy Dhammę. Ale ten pogląd jest uwarunkowany przez obecność
naszego samadhi. Takie rzeczy dzieją się bardzo często u
medytujących, kiedy ich samadhi jest stabilne i silne.
Ale
oczywiście to samadhi jest wciąż nietrwałe. Gdyby umysł
nie przywiązywał się do samadhi, chwytałby się form,
dźwięków, zapachów, smaków i cielesnych wrażeń i mentalnych
obiektów, zamiast tego. Musimy mieć sati, skupiającą
umysł
do stanu niewzruszoności. Musimy się nauczyć sztuki samadhi,
aż doświadczymy go jasno.
Czasami możemy pomyśleć, że takie
rozwijanie samadhi nie jest ważne. To jakby ktoś myślał:
"Doświadczyłem stanu piti i teraz przechodzę do
sukha". Jednakże może to piti jest związane z
niższymi etapami samadhi, a my myślimy, że to piti jest
na
poziomie upacāra samādhi, bądź appanā samādhi,
czyli drugiej jhany. Łatwo możemy popełnić ten błąd.
Możemy nawet myśleć, że jesteśmy blisko trzeciej jhany. To
zdarza
się bardzo często, gdy nie wiemy co jest rzeczywiste i nie
mieliśmy nigdy doświadczeń z tego zakresu. Łatwo jest dać się
pochwycić w takie złudzenia, na temat poziomu samadhi,
ponieważ jest w tym pragnienie i oczekiwanie, tanha. To
sprawia, że przeceniamy siebie i czujemy się pewni, że
osiągnęliśmy jhanę, czy ścieżkę i owoce praktyki. I
tak, musimy użyć sati by powrócić do samo-obserwacji.
Kruba Ajahnowie nauczali sposobu pokonania tego złudzenia
osiągnięcia czegoś w naszej praktyce. Jeżeli myślimy, że
osiągnęliśmy jhanę, mówią nam, że to niepewne, jeżeli
wraz z naszą praktyką zaczynamy myśleć, "Och, jestem, już
sotapanną!", wtedy podkreślają, że to niepewne.
Trzeba to rozważyć ponownie w świetle nietrwałości.
To droga do uzyskania pańńa. Badamy by dostrzec sabhava dhammę - że tenże stan, który
powstaje jest tylko anicca, dukkha, anattā . Te
charakterystyki stosuje się razem. Nie chwytaj się niczego, to
tylko upadana.
Praktykujemy porzucenie "posiadania"
rzeczy czy "bycia" czymkolwiek. Nie praktykujemy
"uzyskania" czegoś czy "bycia" sotāpanną,
sakadāgāminem, anāgāminem or arahatem. To tylko konwencje
by
odpowiednio odnieść się do umysłu praktykującego, który
osiągnął pewien poziom, ale taka jednostka nie dodaje do tego
percepcji jaźni, bazującej na przywiązaniu. Ariya nie
przywiązują
się do poglądu, że są "tym" czy "tamtym".
Rozumieją te terminy jako po prostu konwencje.
Tak naprawdę, te terminy tylko
wskazują postęp ku vimutti (wyzwoleniu), gdzie jesteśmy
ponad tymi konwencjami, zdolni do ucieczki i opuszczenia rzeczy,
które nas wiążą. Porzucenie sakkayaditthi (poglądu na
osobowość), vicikicchā (wątpliwości), sīlabbata
parāmāsa (przywiązania do obrządków i rytuałów), to
rozpoczęcie, początkowy etap.
Samādhi typu
appanā samādhi jest
silne,
mocne i zjednoczone. Jeżeli jeszcze nie doświadczyliśmy
takiego
zjednoczenia serca, jest to bardzo trudne do intelektualnego
zrozumienia. Musimy brać na wiarę opisy innych.
W mojej własnej praktyce, kiedy
doświadczyłem pewnej pīti, miałem takie oczekiwania, że
po tej pīti, przyjdzie sukha. Ale próbując
wkroczyć
w sukkha, moc umysłu okazała się nie wystarczająca by
przekroczyć pīti, i uczynić progres. Bez zdania sobie
sprawy, sati przestała być efektywna i stopniowo słabła,
także na końcu nawet pīti była nie do osiągnięcia.
Dlaczego tak się dzieje. Ponieważ
porzuciliśmy słowo medytacyjne czy też obserwowanie oddechu.
Musimy powrócić pilnie do powtarzania słowa medytacyjnego. Wziąć
się za nie z powrotem i zacząć od nowa "buddho",
od nowa "dhammo", od nowa "sangho",
ponowić badanie.
Musimy ponownie ustanowić naszą sati.
Znacząc praktykę od nowa. Wykonywać ją stale i ciągle aż
nasze serce odzyska spokój i ciszę i uwolni się znów od
nastrojów i emocji.
Podczas mojej praktyki doświadczyłem
i przeszedłem przez wiele piti, wiele sukha.
Och,
olbrzymią ilość takich doświadczeń, nawet do punktu, że pewne z
nich kontynuowały się przez miesiąc. Ale nawet jeżeli tak się
dzieje, ciągle trzeba powracać do fundamentów praktyki, stale i
systematycznie.
Ciągle musimy wchodzić na poziom
skupienia umysłu. Z vitakka i vicāra może być tak, że
myślimy, że już odeszły i nie musimy się o nie już dłużej
martwić. Myślimy że wyszliśmy poza nie, ale czasem powracamy do
myślenia i rozważania, powracamy do oddechu. To są toporniejsze
jaki bardziej subtelne poziomy umysłu, z którymi stykamy się
podczas praktyki.
Z każdym krokiem i na każdym etapie,
nie możemy odrzucić, ale stale powracać do naszych podstaw,
przewodniej ścieżki naszej praktyki. Posiadając sati i
wykonując medytację, musimy się skupić na wybranym przez nas
obiekcie, takim jaki nam najbardziej odpowiada.
I kiedy tak praktykujemy i badamy -
separując od siebie elementy i agregaty, separując się od
obecnych
posiadłości - musimy się temu oddać aż zobaczymy z jasnością.
Kiedy jest jasność, znamy i rozumiemy siebie.
W tym miejscu, "ten kto wie"
nie ogłasza się sotāpanną, sakadāgāminem, anàgàminem, czy
atahatem. Jest tylko
poznawanie.
Jeżeli praktyka jest rzeczywiście na tym poziomie, wiemy co
porzuciliśmy, jak również co jeszcze zostało do zrobienia.
Wiemy i widzimy jasno, ale nie
potrzebujemy rozmawiania o tym. Czym więcej mówimy tym bardziej
staje się to po prostu przechwalaniem. Nasze zadanie to porzucić
wszystko a nie jeszcze bardziej plamić serce. Oczyszczamy serce.
Ponieważ w rzeczywistości, kiedy przebiliśmy się przez te grube
poziomy ignorancji i wykonali rzeczywistą praktykę, nie ma tu
nikogo. Jakakolwiek rupa czy
nama, będziemy ją widzieli jako anicca, dukkha,
anatta.
Zatem gdzie jest sotāpanna?
Gdzie można go znaleźć? Czy jest w rupa czy w nama?
W rzeczywistości, jest to tylko konwencja mowy, która nazywa
poziomy osiągnięć. To umysł znający rupa i nama,
wiedzący że kompleks ten jest nietrwały. Są one tylko anicca,
dukkha,
anattā. Poznawanie które powstaje z tego jest
poznawaniem wynikłym z sīla, samādhi i paññā, i dalej,
wszystko to trzeba puścić. Serce jest w stanie spoczynku,
trwając
w obecnym teraz.
Zatem kontynuujemy praktykę
porzucanie
kiles, stopniowo porzucamy chciwość i gniew, trochę po
trochu umniejszając ich ciężar. Wgląd i poznawanie jasno wkracza
w nasze serce. Nie będziemy odczuwali potrzeby nazywania tego
jako
poziom sakadāgāmi. Kiedy porzucamy chciwość i gniew,
wtedy
poznajemy, że osiągnęliśmy poziom sakadāgāmi. Gdy
wszelka chciwość, nienawiść, i złudzenie zostały porzucone,
wtedy wiemy, że osiągnęliśmy poziom arahata. To postęp kogoś
kto przeszedł Ośmioraką Szlachetną Ścieżkę, idąc drogą
sīla, samādhi and paññā.
Czasami w naszej praktyce może
pojawić
się u nas błędny pogląd, że jesteśmy na tym czy na tamtym
poziomie. To błędna percepcja, po prostu głupota. Nie jest to
zgodne z prawdą. Naprawdę musimy być ostrożni. Możemy
doświadczyć tak głębokiego spokoju, że wydaje się być on
otwarty na prawdę, ale może to być tak zwana vipassanūpakilesa.
To przeszkoda w praktyce i stworzy problemy dla rozwoju vipassany.
Kiedy siedzimy w medytacji, może się
zdarzyć, że pojawia się piti, wiele szczęścia i
doświadczamy olbrzymiego spokoju i ciszy. Promieniowanie i
jasność
wydają się być wszystkim co pozostało. Może pomyślimy, że to
magga-phala (ścieżka i owoc). Musimy być ostrożni i
posiadać sati i pańńa, dla obserwowania tego
doświadczenia. Luang Pu Chah zawsze wskazywał na takie stany, by
widzieć je w świetle anicca. Są ona tylko anicca.
Mówił by nie dać się przez nie ogłupić.
Możemy myśleć, że nasze samadhi
jest tak wielkie, że osiąga poziom jhany, albo, że
jesteśmy
sotapanną czy może nawet sakadāgāminem. jeżeli
do
tego dojdzie, jest oczywiste, iż jest w tym poczucie "ja".
Luang Pu Chah powiedziałby, że to niepewne, nietrwałe. I jeżeli
myślimy, że jesteśmy arahatem, to niepewne w najwyższym stopniu.
Musimy mieć sati i pańńa, by nie popaść w takie
złudzenia. To powstrzyma również innych przed uleganiu co do nas
złudzeniom, myśleniem, że jesteśmy tacy a tacy.
Pewni ludzie przychodzili do Ajahan
Chah i pytali: "Czy jesteś arahatem?" Ale on tylko
odpowiadał, że nie jest niczym. Jeżeli serce nie posiada
niczego,
jak możemy "być" arahatem? Jeżeli wciąż czymś
jesteśmy, jest w tym wciąż cierpienie. Jeżeli myślimy, że
jesteśmy tym czy tamtym, lub, że jesteśmy już sotapanną,
pewni ludzie mogą się z tym nie zgodzić lub nie wierzyć nam, i
to
sprawi powstawanie u nas kiles, z podążającą za nimi
dukkha.
Jeżeli myślimy, że już jesteśmy
arahatem, wtedy mamy jeszcze większy problem, ponieważ jeżeli
ludzie nie będą nam wierzyli, to sprawi nam naprawdę wiele
cierpienia. Cierpiący arahat ... jak możliwy jest cierpiący
arahat. Jak do tego doszło? Jak może tu być obecny gniew czy
chciwość? To coś co jest paccata veditabbo vińńuhiti -
czymś do doświadczenia indywidualnie przez każdego mądrego.
U Kruba Ajahnów których serca
osiągnęły ostateczny cel, słowa i emocje które wyrażają są po
prostu zewnętrznymi sposobami zachowania. Nie powstaje nowa kamma.
Mogą mówić ostro, łagodnie, nieśmiało, czy jakkolwiek, ale to
zaledwie cielesne i werbalne ekspresje. Wolni od kiles,
wyjaśniają, to nie kamma, to kiriya działanie
bez
upādāna. Ta nieobecność upādāna jest czymś
ciężkim do przeniknięcia. Umysł jest jedną rzeczą, obiekty
umysłu są drugą rzeczą. Nie są tym samym.
Luang Pu Chah dawał przykład z
wariatem i arahatem. Czasami moglibyśmy na nich patrzeć i nie
widzieć różnicy. Luang Pu Chah powiedział, że ten szaleniec i
arahat mogliby na zewnątrz wyglądać tak samo, a jednak jeden
podróżuje dolnymi drogami a inny najwyższymi ścieżkami.
Zatem w naszej praktyce zawsze
musimy
mieć sati i pańńa. Z czymkolwiek się zetkniemy,
powinniśmy
znać to jako nietrwałe. To uczyni nasze serca mądrymi,
niepogrążonymi w otchłani ignorancji. Praktykując jak to,
zrozumiemy jasno i będziemy zdolni by puścić. Kiedy zobaczymy
ludzi kierującymi się w swych działaniach złudzeniami,
zrozumiemy sytuację, że to anicca, dukkha
i anatta.
Na początku nasze przekonanie
pochodzi
z wiary. Mamy pewne wierzenia i szacunek. Choć czasem nie mamy
pańńa, jesteśmy zupełnie bez mądrości. Luang Pu Chah dał
przykład, że kiedy był młodszy, spotkał mnicha o którym z
początku myślał jako o arahacie. Ten mnich potrafił zachowywać
się jak arahat. Potrafił puścić wszystko, co się pojawiło, jak
arahat. Po pewnym czasie Luang Pu Chah zauważył, że styl
praktyki
u tego mnicha i jego zachowanie się zmieniły, wtedy zobaczył
prawdę: "Och, pomyliłem się!" To dało mu mądrość.
retrospektywnie, takie pomyłki są normalna sprawą w naszej
praktyce. Ważne by o tym pamiętać.
Czy praktykant żyje blisko czy
daleko
od Kruba Ajahna, ponad wszystko musimy trzymać się blisko Buddy.
"Blisko", oznacza, że musimy trzymać się rzeczywistości
anicca. Percepcja anicca musi być cały czas
obecna w
naszych sercach, to wspomaga i wspiera nas, gdy jakikolwiek
rodzaj
myśli czy uczuć się zamanifestuje, dobrych czy złych. Czasami
nie
lubimy pewnej osoby ale inną osobę lubimy bardzo. Cóż, to anicca.
Pewne jedzenie nam smakuje, to znów anicca. Gdybyśmy
jedli
je cały czas, wkrótce by się nam znudziło. taka jest natura
rzeczy - nie są one pewne. Wszystkie myśli i uczucia, które
doświadczamy, wszystkie są anicca. Jeżeli badamy rzeczy
w
taki sposób, to oznacza, że mamy pańńa.
Jeżeli nie potrafimy poradzić sobie
z
tymi myślami i uczuciami, zaczniemy się chwytać pięciu
agregatów.
To upadana i przyczynia się ona do powstania cierpienia
w
naszych sercach.
Ajahn Anan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.