poniedziałek, 4 lutego 2013

Nietrwałość w Nauce Buddy


To czy można praktykować Naukę Jezusa bez idei Trójcy Świętej, jest sprawą dyskusyjną. Bezdyskusyjnie jednak, bez Trójcy Świętej w Nauce Buddy nie można się obejść. Ta Trójca to oczywiście nietrwałość, cierpienie i nie-ja. Trójca, bo występuje razem, kto objaśnia anatta, nie-ja, nie wspominając o nietrwałości i cierpieniu nie wie o czym mówi. A dlaczego ta Trójca jest Święta? Otóż widzą ją tylko święci, wchodzący w strumień, raz-powracający, nie-powracający i arahat. Inna interpretacja: jest święta, bo gdy puthujjana ją zobaczy, ona uświęca go czyniąc wchodzącym w strumień.

I tak, kto widzi nietrwałość jest święty. (Ponieważ już raz ustaliliśmy, że kto widzi nietrwałość, widzi także cierpienie i widzi nie-ja, kiedykolwiek będziemy mówić o nietrwałości, jest jasne, że mówimy także o cierpieniu i nie-ja).

I tu pojawia się problem, który brzmi: "Ale w czym problem?" Jak się wydaje, kiedy chrześcijanin widzi tutaj i teraz Ducha Świętego, no to rzeczywiście jest coś. Ale widzenie nietrwałości? Wydaje się, że do tego nie trzeba jednak być świętym ... Bo przecież każdy inteligentny człowiek - inteligentny w codziennym użyciu tego słowa, nie wspominamy tu o inteligencji ariya - zgodzi się, że wszystkie rzeczy w czasie i przestrzeni są nietrwałe, zatem widzi nietrwałość? Jak więc podejść do tego problemu, Budda mówi, że jest problem a my nie widzimy żadnego problemu. Bardzo ważne jest rozpoznanie hierarchii i uznanie się za głupszych od Buddy, głupszych od wiedzy zawartej w Suttach. Wielu buddystów ma z tym problem i optymistycznie zakłada, że to Sutty się mylą a oni mają rację. Względnie mówią, że owszem, Sutta głosi to a to, ale my przecież nie wiemy czy to prawda. Zwykle, gdy ktoś nam coś mówi i my mu nie wierzymy, nie jesteśmy w pełni przekonani, że mówi prawdę, to dlatego, że nie uważamy go za godnego zaufania. I odwrotnie, przyjacielowi, który nigdy nas nie oszukał i którego informacje zawsze okazywały się prawdziwe, wierzymy, choćby to co mówił wydawało się nam nieprawdopodobne. I jest coś takiego jak kamma vipaka, dojrzenie działania. W tym wypadku, nasz brak zaufania do Sutt jest konkretnym brakiem działania; jak mówi Stanisław Lec: "Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw". Tylko dzięki Suttom możemy się wyzwolić z odwiecznej samsary, i jeżeli od początku im nie ufamy, nasze szanse są po prostu bliskie zeru.

A zatem wierzymy, że jest problem i że jeżeli go nie widzimy, to nasz problem a nie Nauki Buddy. A w czym leży nasz problem? Otóż, zbyt pochopnie założyliśmy, że zwykły człowiek naprawdę widzi, że wszystkie rzeczy w czasie i przestrzeni są nietrwałe. Są pewne rzeczy, których zwykły człowiek - puthujjana nijak nie potrafi zobaczyć jako nietrwałe. Jakie to rzeczy? To rzeczy, które uważa on za jego własne: "To moja żona, mój dom, mój samochód". Oraz rzeczy z którymi się identyfikuje, na przykład ciało: "To moje ciało, tym jestem, to moje ja". Jeżeli na przykład w nocy ktoś ukradnie sąsiadowi, za którym specjalnie nie przepadamy, samochód, nie ma większego problemu byśmy się pogodzili z jego nietrwałością. Natomiast jeżeli ukradną samochód naszemu ulubionemu sąsiadowi, którego identyfikujemy jako "To mój przyjaciel", będziemy tym dość poruszeni. Oczywiście to jeszcze nic w porównaniu z tym, gdy to nam ukradną auto.

Co w tym wypadku oznacza nietrwałość, czego nie widzimy? Z pewnością pójdziemy błędną drogą filozoficzną, jeżeli zaczniemy udowadniać, że to auto jest tak naprawdę nieistniejące, że nie ma własnej natury. To oczywiście może się nam wydawać dość atrakcyjnymi rozważaniami, jednak prawdopodobnie dzieje się to dlatego, że już ktoś nam powiedział, że właśnie oto chodzi w Nauce Buddy, że rzeczy tak naprawdę nie istnieją. Wziąwszy tą informację za dobrą monetę, nie jesteśmy zbyt chętni do przyznania, że Budda jednak jak najbardziej nauczał tego, że rzeczy są. Owszem, są nietrwałe i tak jak auto, złożone w wielu części, nie mniej jednak rzeczy istnieją.

I ten przykład jasno pokazuje, że problem leży na pierwszym miejscu w naszym przywiązaniu do rzeczy. A czemu przywiązujemy się do rzeczy? Po prostu posiadanie rzeczy i identyfikowanie się z pewnymi rzeczami jest przyjemne.

Jest naukowiec, Thomas Metzinger, który zajmuje się sprawami ego. Jakkolwiek jego konkluzje mogą wydawać się zbieżne z Nauką Buddy, są one osiągane zupełnie innym metodami. Metzinger myśli, spekuluje, wysuwa hipotezy. Uczeń Buddy, na drodze vipassany bada swe subiektywne doświadczenie, idąc śladami przetartymi przez Buddę. A co odkrył Budda? Budda poznał, że idee subiektywności, są nierozerwalnie związane z poczuciem nieśmiertelności i trwałości. W naszym doświadczeniu występuje coś takiego jak "ja" - ekstra-temporalny monolit, kiedy idziemy spać i budzimy się rano, mamy poczucie kontynuacji, jesteśmy cały czas tą samą osobą. Jednak samo "ja" jest puste i jak to dobrze rozpoznał filozof Hume, gdy zaczynamy go szukać, nie znajdujemy. Nie znajdujemy na drodze refleksji, bo jest w najwyższym stopniu prawdopodobne, że sam Hume, który intelektualnie wysilając nie potrafił zleźć tego "ja", był emocjonalnie związany z ciałem i widział je tak: "To moje, tym jestem, to moje ja".

Puthujjana widzi rzeczy właśnie w ten sposób: "To moje, tym jestem, to moje ja". Zawłaszcza rzeczy i identyfikuje się z nimi. Ale jest w tym pewna subtelność, którą koniecznie musimy zrozumieć, jeżeli chcemy zrozumieć przekaz Buddy o nietrwałości, cierpieniu i nie-ja. Jaka to subtelność?

Nie jest możliwe by "wieczne" ja identyfikowało się z czymś co jest nietrwałe. A jednak do takiej identyfikacji dochodzi. Dlaczego? Z uwagi na zniekształcenia percepcji, gdzie nietrwałość rzeczy nie jest widziana. Ignorancja jest ślepotą na nietrwałość. Obdarzaniem nietrwałych rzeczy złudnym poczuciem trwałości.

Dopóki to zniekształcenie percepcji jest u nas obecne, dopóty jesteśmy puthujjaną. Dopiero wraz z wglądem w nietrwałość, gdzie jasno i bezpośrednio widzimy, że cokolwiek jest podmiotem powstania jest podmiotem zaniku, stajemy się ariya. Mając wgląd w nietrwałość, widzimy, że identyfikowanie się z rzeczami i branie ich za "ja", jest związane z cierpieniem, gdyż jakkolwiek wiele przyjemności dawałaby nam dana identyfikacja, wraz zanikiem danej rzeczy, musi dojść do końca i spowodować cierpienie.

To sytuacja sekha, proces identyfikacji został wstrzymany, nie mniej, dalej obecna jest ignorancja w postaci wyobrażenia "jestem". Patrz Sutta z czcigodnym Khemaką.

Jak dochodzi do tego, że puthujjana dostrzega nietrwałość? Weźmy na przykład współzależne powstawanie: z narodzinami jako warunek, starość i śmierć. Mamy tu dwa ogniwa. Jak już zauważyliśmy na poziomie emocjonalnym ludzie żyją jakby byli nieśmiertelni i jest tu olbrzymi dysonans z poziomem refleksyjnym, gdzie śmiertelność ciała, wydaje się nie do uniknięcia. Z tym dysonansem większość ludzi radzi sobie przez zapominanie, wypieranie i lekceważenie danych związanych z naszą śmiertelnością. Owszem jest święto zmarłych, ale tak poza tym temat śmierci jest raczej unikany w rozmowach. Kto w towarzystwie zaczyna mówić o śmierci, psuje dobry nastrój.

Możemy sobie też przypomnieć z jaką reakcją spotkał się sam Jezus, który stwierdził, że ten kto podąży za jego Nauką nie zazna nigdy śmierci. Został wyśmiany. Dlaczego? Ludzie którzy go wyśmieli, nie mieli wglądu we współzależne powstawanie.

Mający wgląd we współzależne powstawanie, widzi jednak nietrwałość. Śmierci rzeczywiście można uniknąć tu i teraz. Musimy tylko uzyskać wizję:

Wszystkie determinacje są nietrwałe
Wszystkie determinacje są cierpieniem
Wszystkie rzeczy są nie-ja

Determinacje to sankhara. W relacji z narodzinami jako warunek, starość i śmierć, narodziny to determinacja, sankhara, natomiast śmierć jest determinowana przez narodziny, gdyby nie było takiej rzeczy jak narodziny, nie byłoby i śmierci. A zatem śmierć jest nietrwała, anicca, determinowana, sankhata, i powstała współzależnie, paticcasamuppanna. Widzenie śmierci jako nie-ja, jako nie mojej śmierci, w ten paradoksalnie prosty sposób daje nam nieśmiertelność. Nie możemy sprawić by to co śmiertelne stało się nieśmiertelne, ale możemy uniknąć śmierci przez nie identyfikowanie się z tym co śmiertelne ...

Oczywiście prostota osiągania nieśmiertelności w Dhammie jest pozorna bo jak już zaznaczyliśmy główny problem leży w emocjonalnym przywiązaniu do rzeczy, czerpiemy z nietrwałych rzeczy przyjemność i trudno nam z tej przyjemności zrezygnować. Nie jesteśmy inteligentni, chwytamy się nietrwałych rzeczy, które prędzej czy później przyniosą nam ból a odwracamy się od Nauki Buddy i nie potrafimy nawet zrezygnować, z takich drobiazgów jak materialne rzeczy, jak więc moglibyśmy zrezygnować z mentalnych przyjemności tak zwanego selfingu, procesu identyfikacji. Ot choćby: "jestem buddystą", i to nie jakimś tam zwykłym buddystą, nie, ja jestem buddystą theravady:)

Swego czasu Bertrand Russell popełnił książeczkę: "Dlaczego nie jestem chrześcijaninem". Zajęło mu to ładnych parę stron. Inteligentnemu człowiekowi wyjaśnienie dlaczego nie jest buddystą, zajmuje znacznie mniej czasu i miejsca. Sprawa jest prosta, nibbana jest wstrzymaniem wyobrażenia "jestem". Nie zrealizuje się tego przez wzmacnianie koncepcji "jestem" przez identyfikację "jestem buddystą".

Ten kto ma wgląd w nietrwałość nie jest już dłużej ani buddystą ani chrześcijaninem, ani czymkolwiek innym, radość z identyfikowania się z nietrwałymi rzeczami pozostawił przeciętniakom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.