Służenie
nobilituje.
Cóż
za rozkosz pośród powszechnego ględzenia o tolerancji spotkać
inteligentnego, wykształconego rasistę!
Są
ludzie, którzy chcą „wyrwać się ze swojego kręgu kulturowego”,
choć jeszcze w ogóle do niego nie wkroczyli.
Także
milczeć na jakiś temat można tylko z kimś, kto go dobrze zna.
Kiedy
feministka nie może już znaleźć żadnego dowodu na osobistą
dyskryminację, czuje się uciskana zastępczo w Afryce albo w
starożytności.
Zwalczają
Führera z taką żarliwością, jakby osobiście im to nakazał.
Indywidualisty
nigdy nie poznaje się po jego wyglądzie zewnętrznym.
Kto
by pomyślał, że urocze pojęcie „Europa” stanie się trwałym
składnikiem żargonu złodziejskiego?
To,
co „wchodzi w modę”, nie jest warte nawet, aby w ogóle to
dostrzegać.
Główne
przeszkody na drodze postępu nazywają się: dystynkcja, maniery,
poczucie wstydu, lojalność, religia, kulturalne zachowanie,
męskość, kobiecość, wielodzietność, przywiązanie do ojczyzny.
„Byliśmy
narodowymi socjalistami” – powiedziała mi kiedyś pewna starsza
pani – „ponieważ Hitler dał nam pracę”. Odpowiedziałem jej:
„I dzisiaj jest tak samo, tyle że teraz daje pracę antynazistom”.
Żaden
polityk nie odważyłby się być tak bezwstydny, żeby w prywatnej
rozmowie wypowiadać rzeczy, które wygłasza przed delegatami
partyjnymi czy też przy włączonych kamerach.
Aby
nie skompromitować się jako historyk przy opisywaniu XX stulecia,
potrzeba entomologicznej bezstronności i lakonicznego chłodu
Tukidydesa.
Kiedy
dyskryminacja zaczęła słabnąć, pojawiło się pojęcie; kiedy
prawie zanikła, znalazło się ono na ustach wszystkich. Teraz
będzie mogła zacząć swoją karierę na nowo.
Historyk
idealny pracuje tak, jakby studiował i opisywał historię innego
gatunku.
Emancypacyjny
kolektyw z prawdziwego zdarzenia nawet odrazę, którą wywołuje,
uważa za dyskryminację.
Ktoś
powiedział, że nie może się zdecydować, czy ma demokrację
uważać raczej za religię czy raczej za zabobon.
Reprezentatywnym
produktem gnębionego homoseksualizmu jest À la recherche du temps
perdu, wyzwolonego zaś – Christopher Street Day.
Na
ustach Eumenid pojawia się uśmiech, kiedy widzą motłoch
wdzierający się do biura lewicowego teoretyka społecznego.
Komentujący
dziennikarz jest medium, które roi sobie, że samo mówi.
Antyrasiści
to rasiści przyszłości.
Ten
i ów uważa za postęp to, co jest jedynie oczernianiem przeszłości.
Współczesnemu
„antyfaszyście” nie jest w ogóle potrzebny żaden faszysta,
ponieważ nosi go w sobie.
Współczesność
wytworzyła całkiem nowy typ: przechwalającą się ofiarę.
Zdaniem
lewicowego intelektualisty i jego dziennikarskiego mlecznego brata
demokracja zawodzi, jeśli nie wytwarza lewicowej większości.
Jego
zafascynowaniu obcymi kulturami ogromnie sprzyjał fakt, że wszelka
kultura była mu obca.
Dyskursami
nazywa się owe akademickie pokazy mody, na których czołowi
designerzy przekonań ustalają, jakie tematy i poglądy będzie się
nosić w następnym sezonie.
Lewicowiec
wpada w skrajną irytację, kiedy natknie się na człowieka, którego
nie może ani podburzyć, ani wywołać u niego wyrzutów sumienia.
W
epoce mieszczańskiej historiografię uprawiali głównie adwokaci, w
dzisiejszych czasach przewagę uzyskali prokuratorzy.
Jak
się dowiaduję, liczba moich towarzyszy z celi wzrosła w
międzyczasie do 7 miliardów.
Nic
nie wścieka lewicowego pedagoga bardziej niż wieczny triumf talentu
nad dobrymi intencjami.
Parafrazując
słynną, najkrótszą biografię Arystotelesa, napisaną przez
Heideggera: Adorno urodził się, biadolił i umarł.
Jeśli
o jakimś artyście mówi się, że był „buntownikiem” lub
„prowokatorem”, można spokojnie założyć, że ani nie opanował
swojego rzemiosła, ani nie miał do powiedzenia niczego, co byłoby
istotne pod względem estetycznym.
Dopiero
swoimi personalnymi intrygami i machinacjami nadał Habermas
czerstwe, ludzkie oblicze trupiej czaszce swojej teorii.
Dowcipy
o blondynkach zastaną zastąpione przez dowcipy o kobietach
parytetowych.
Kiedy
tylko lewicowiec zdobędzie władzę nad dyskursem, inne opinie stają
się zaledwie treścią rozsyłanych przez niego listów gończych.
Kliniki
aborcyjne są katedrami feminizmu.
Feministyczne
skargi na przemoc mężczyzn wobec kobiet byłyby znacznie cichsze,
gdyby tej męskiej przemocy nie zwalczały niezliczone zastępy
mężczyzn.
Każde
słowo jest „uprzedzeniem”.
Bez
licznych męskich kolaborantów feminizm istniałby dziś jeszcze
tylko na kartach podręczników psychologii.
Ci,
którzy od dawna już są za słabi, by dyskryminować, ogłaszają
się tolerancyjnymi. Gdyby naprawdę panowała dyskryminacja, nie
byłoby ustaw przeciwko dyskryminacji.
Ważny
powód względnej popularności nowoczesnych sztuk plastycznych leży
być może w tym, że wytwory tej sztuki pozwalają publiczności
natychmiast i bez ograniczeń mówić o sobie.
Bez
kulturalnego szowinizmu nie ma kultury.
Wielki
problem współczesnego pisarza polega na tym, że powinien pisać
dla „ostatnich ludzi” o „ostatnich ludziach”. Jeszcze większy
na tym, że on sam jest z reguły „ostatnim człowiekiem”.
Socjologowie
nazwali „indywidualizacją” najpotężniejszy w dotychczasowej
historii proces kolektywizacji.
„Tageszeitung”
żąda Dnia Pamięci o Holocauście. Po co, skoro mamy ich już 365?
O
tym, czy ktoś zostaje lewicowcem czy prawicowcem, komunistą,
liberałem czy monarchistą, rozstrzyga biograficzny przypadek. O
tym, czy należy się do krzyczących „Barabasza!”, decyduje
charakter.
Jestem
absolutnie przekonany, że… – „O, jakże mi przykro. Czy już
czuje się Pan lepiej?”
Doskonałym
świadectwem żywotności demokracji jest bijatyka w parlamencie.
Profesor
oślepł od swojej teorii.
Aby
wykluczyć na przyszłość jednopartyjną dyktaturę, wprowadzono w
Republice Federalnej dyktaturę wielopartyjną.
Możliwe,
że istnieje jakiś tajemniczy związek pomiędzy upadkiem sztuk a
wynalezieniem środków przeciwbólowych.
Dzień
w dzień udaje się lewicowy intelektualista na poszukiwanie
społecznych przyczyn losu.
Konstytucyjny
patriotyzm: najpierw umiera patriotyzm, potem konstytucja.
Z
wyjątkiem niejakich postępów w anestezji i w goleniu kobiecych
miejsc intymnych tak zwana moderna sprowadziła na świat wyłącznie
absurdy i obrzydliwości.
Potęga
myśli jednego Heideggera starcza za dziesięciu Adornów i
dwudziestu Sartre’ów.
Skłonić
głowę przed ofiarami narodowych socjalistów – zawsze. Ale nigdy
na rozkaz tych łobuzów, którzy ustawicznie tego od człowieka
żądają.
Sukces
wyemancypowanych kolektywów pozostaje w odwrotnej proporcji do ich
publicznego autowizerunku jako prześladowanych.
Biolodzy
odkryli „gen wiary”, teraz – miejmy nadzieję – odkryją „gen
nauki”, którego usunięcie przywróci równowagę.
Kolektywy
wyemancypowanych jednostek są zbiorowościami nałogowców: im
więcej im się daje, tym więcej żądają.
Tak
zwany postęp ludzkości polega przeważnie na tym, że – mniej
więcej od czasu amerykańskiej wojny domowej – mają go na ustach
odnoszący największe sukcesy polityczni oszuści.
O
żyjących współcześnie należałoby mówić tylko dobrze lub
wcale. „Nędzne zajęcie negowania” (Goethe) jedynie psuje
człowiekowi życie, a w końcu styl.
Dyskurs
jest z reguły prowadzony po to, by coś oczywistego po szachrajsku
przysłonić.
Demoskopia
traktuje o absolutnej nieważności jednostki. Dlatego jest ulubioną
dziedziną nauki wśród polityków.
Autentyczny
antysemita czuje się osobiście urażony, jeśli jakiś Żyd jest
głupszy, niż przypuszczał.
Zdrowy
rozsądek uczy, że nie bardzo można na niego liczyć.
Niegdyś
za rasizm uchodziło powiedzenie, że czarne jest złe. Dzisiaj za
rasizm uchodzi odkrycie, że czarne jest czarne.
Gdybyśmy
kiedyś natrafili na istoty pozaziemskie, jedną z pierwszych reakcji
lewicy byłoby zapewne ogłoszenie pojęcia „ludzkość” wyrazem
utajonego rasizmu względnie gatunkowego szowinizmu.
Nie
wierzyć w siłę modlitwy, a jednocześnie wrzucać kartkę z listą
życzeń do urny wyborczej, raczej nie świadczy o poczuciu
rzeczywistości.
Imponująca
droga zachodniego mężczyzny wiodła od odkrycia Ameryki do odkrycia
w sobie kobiecości.
Naturalnie,
że artyście wolno „uprawiać krytykę społeczną”. Ale tylko
wówczas, kiedy nie ma nic bardziej sensownego do roboty.
Jeśli
ktoś publicznie mu się sprzeciwi, lewicowiec natychmiast krzyczy,
że nastąpiło przesunięcie na prawo.
Wielu
imigrantów nie ceni się aż tak nisko, żeby po tym, jak niemiecka
lewica przedstawiła im niemiecką kulturę jako godną pogardy,
uczyć się jeszcze jej rodzimego języka.
Niemiecki
chrześcijański demokrata uśmiecha się wzruszony, kiedy chwali go
lewicowiec.
Prawdziwi
sadyści wsadzają dzieci do obozów koncentracyjnych, utajeni
sadyści dziesiątki lat później wysyłają tam klasy szkolne.
U
wielu ludzi demokratyczna postawa zdradza, że w innych czasach
nadawaliby się na narodowych socjalistów.
W
osiemnastym stuleciu ateizm był elegancki jak list miłosny, dzisiaj
jest tak prymitywny, jak esemes.
Do
fundamentalnych mitów demokracji należy ten, że ona istnieje.
Państwo
socjalne jest ulubionym państwem osobników asocjalnych.
Nad
tym, że żydowskie instytucje w tym kraju wyglądają jak twierdze,
lamentują najgłośniej ci, którzy swoimi wstępniakami i
programami telewizyjnymi pracowicie przyczyniali się do imigracji
niezliczonych antysemitów.
Zwolennicy
krucjat w imię demokracji żądają od Kościoła, aby się pokajał
za krucjaty w imię Chrystusa.
Wiele
się dziś mówi o inteligencji roju; jednak normalny przypadek
ciągle jeszcze brzmi: kretynizm roju.
Nic
bardziej nie zdobi człowieka niż mundur (wyjąwszy błazeńskie
ubiory Bundeswehry). To były pod względem estetycznym szczęśliwe
czasy, kiedy wojskowi upiększali widok ulicy.
Poglądy
są uwarunkowane biograficznie i niemal zawsze do ścierpienia.
Niewybaczalna pozostaje jedynie denuncjacja.
Ostatecznym
skutkiem feminizmu dążącego do równości płci jest bójka
pomiędzy kobietami i mężczyznami o miejsca w łodziach
ratunkowych.
Już
dziś odczuwamy przedsmak radości, jaka napełni nas w dniu, w
którym nasi pederaści, lesbijki i feministki wystąpią do
ostatniego boju przeciw muzułmańskim machos.
W
muzyce potoczyło się dokładnie tak samo, jak w pozostałych
dziedzinach życia społecznego: ledwie dysonans się wyemancypował,
natychmiast zapragnął panować.
W
naszych czasach najgorsze spustoszenia dokonują się w składni.
Niechodzenie
na wybory to – w obliczu tego, co jest do wyboru – mniej decyzja
polityczna, a bardziej estetyczny imperatyw.
Według
Tacyta Germanie byli dumni, wojowniczy, leniwi, kochający wolność,
wspaniałomyślni i aż do przesady gościnni. Zatem nie możemy od
nich pochodzić.
Wśród
weteranów „68 roku” autoironiczne spojrzenie na własną
egzystencję jest prawie tak samo rozpowszechnione, jak wśród
naczelników afgańskich klanów.
Prawicowiec
może być równie jednostronny i ograniczony jak lewicowiec –
ponieważ jednak głoszenie jego poglądów nie przynosi mu
społecznego prestiżu, to przynajmniej jest mniej zakłamany.
Po
wybrzmieniu ostatniego taktu Pasji Mateusza zawsze sobie wyobrażam,
jak Bach odwraca się do Pana Boga ze słowami: „No, teraz Twoja
kolej”.
Bycie
konserwatystą bynajmniej nie polega na trwaniu przy rzeczach
uświęconych tradycją, ale na tym, że nie dajemy sobie wcisnąć,
iż ciągłe zmiany dekoracji to właściwa sztuka.
Osobliwe,
że nie słyszy się jeszcze poglądu, iż wskazywanie na zbrodnie
Hitlera bagatelizuje lub relatywizuje zbrodnie Stalina.
Populista
uosabia nieufność demokraty wobec demokracji.
To,
co odróżnia Wikipedię od starych leksykonów, to smutna pewność,
że nigdy nie natrafi się tam na elegancko sformułowane zdanie.
W
dyktaturach cenzuruje się prasę. W demokracjach ona sama chętnie
cenzuruje.
„Kobieta
niechaj milczy w zgromadzeniu” – to zdanie Pawła należy,
pamiętając o nadwyżce kobiet we wczesnym chrześcijaństwie,
pojmować nie jako władcze polecenie, lecz jako pełne poirytowania
westchnienie.
Emancypacja
w dół: równe prawa! Emancypacja w górę: równe obowiązki!
Liberalny
historyk nie zna pobłażania dla przeciwników dyktatora, jeśli nie
byli demokratami.
„Społeczeństwo
cywilne” jest najwidoczniej pojęciem przeciwnym do „cywilizowanego
społeczeństwa”.
Jedyne,
co jest interesujące w bogactwie, to kobiety, które przyciąga.
Demokracje
stały się z czasem polityczną formą organizacyjną wielkich,
chciwych rojów uprawnionej do głosowania szarańczy. Kiedy pewnego
dnia prawie ogołocą planetę, automatycznie utworzą znowu ściśle
hierarchiczne struktury.
Partia
Zielonych chce znieść stare paragrafy zakazujące bluźnierstwa. W
sumie to logiczne, wszak sama wprowadziła już dość nowych.
Ludzkość
– samotne dziecko czekające w ciemnej nocy wszechświata na
przyjście rodziców.
To,
że można „wyciągnąć nauki z historii”, jest bezustannie
głoszonym marketingowym sloganem tych, którzy ciągną z tego
przynajmniej część swoich dochodów.
Nadejdzie
kiedyś dzień, kiedy liczba ludzi zamordowanych przez demokratów
przewyższy liczbę zamordowanych przez dyktatorów.
W
dzisiejszych czasach „ikonami” nazywa się obiekty wspomagające
masturbację.
Powoli
trzeba się zacząć przyglądać matematyce z punktu widzenia
krytyki ideologii. W końcu narodowi socjaliści też jej używali.
Dziennikarska
autocenzura sprzedaje się dzisiaj najchętniej jako postawa
demokratyczna.
Użytkownicy
słowa „kreatywny” są z reguły jego przeciwieństwem.
„Chcemy
tylko wziąć udział w dyskusji” – mówią lewicowcy, kiedy idą
po władzę.
„Z prawicowcami nie dyskutujemy” – mówią, kiedy
już są u władzy.
Wszystkie
nasze teorie świetnie nadają się do trenowania mózgu, ale są
całkowicie bezużyteczne do opisywania wyższych prawd.
Zniesienie
kary śmierci pozwala mordercy na tle seksualnym przez całe życie
przeżywać rozkosz z mordu. Dopóki nie umrze, cierpienie ofiary
trwa w świecie.
Tylko zimna zemsta wymazuje czyn.
Nie
słyszałem żadnej innej trafniejszej definicji śmierć niż ta, że
gdy przychodzi, yin i yang rozstają się.
Kiedy
Niemiec i imigrant pobiją się i wygra imigrant, chodzi o problem z
integracją. Jeśli wygra Niemiec, chodzi o prawicowy ekstremizm.
Przyszli
historycy będą się spierać, czy Niemcy upadły w 1918, 1933, 1945
czy 1968 roku, ale w jednym będą zgodni, że swój rozkwit
osiągnęły w cesarstwie Hohenzollernów.
Być
przeciskaną przez mózg dziennikarza to najstraszniejsza rzecz, jaka
może przytrafić się rzeczywistości.
Przynajmniej
jeden dzień w roku należałoby zarezerwować sobie na to, aby dla
eksperymentu swoje najgłębsze przekonanie obrócić w jego dokładne
przeciwieństwo; to dobrze robi dla rozluźnienia umysłowej
muskulatury.
Nie
znam już żadnych partii, znam tylko winogrodników.
Dla
uwypuklenia różnicy pomiędzy etyką a moralnością, o której
zdaje się zapomniano: etyczne jest potępienie wszystkich zbrodni
wojennych, moralność zna jedynie zbrodnie zwyciężonych.
Istnieją
dwa nieprzetłumaczalne niemieckie korpusy tekstów, które być może
kiedyś – kiedy dawno już będą zapomniani Eichendorff,
Hölderlin, Kleist, Goethe i Nietzsche (a Kanta będzie się uważać
za Anglosasa) – będą jedynym powodem, dla którego ludzie zechcą
się jeszcze uczyć tego martwego języka: filozofia Heideggera i
libretta Wagnera.
Jak
to możliwe, żeby ktoś wierzył w Wielki Wybuch, a jednocześnie
nie wierzył w magię?
W
rysach bezdzietnej kobiety pod pięćdziesiątkę kryje się
melancholia, której nie jest w stanie zatrzeć nawet wyłączna
konsumpcja śmiesznych rozpraw dżenderowych.
Emancypacja
kończy się, gdy chodzi o emancypację embriona.
Żołnierze
Wehrmachtu sami są sobie winni. W końcu mogli odbyć zastępczą
służbę cywilną.
Teatr
reżyserski jest dziś mniej więcej tak samo awangardowy, jak
przekłuwanie sutków albo „poroże” na tyłku.
Muzułmański
podbój Europy nie miałby jedynie ciemnych stron; bądź co bądź
znikłyby feminizm, gender studies i teatr reżyserski.
Pisać
należy dla tego samego celu, dla którego śpiewa ptak: na chwałę
Boga lub dla zwabienia samiczki.
Zastanawiające
jest, dlaczego nowoczesną sztukę ciągle jeszcze omawia się w
dziale kulturalnym gazet, a nie od razu w ekonomicznym.
Stalin,
Hitler i Mao siedzą w piekle. Stalin i Mao pytają Hitlera: „Jak
ty to robisz, że stale jesteś na czołówkach gazet?”.
Pojedynczych
ludzi można znieść, środowisk nigdy.
Coraz
więcej much plujek broni się przed porównywaniem ich z
dziennikarzami.
To,
że demokracje są jedynie skoncentrowaniem pojedynczych egoizmów, a
nie czymś wyższym etycznie, poznać można po niesłychanej
brutalności i diabolizacji wroga w wojnie prowadzonej przez
demokratów.
Ludzie
bez kultury rozprawiają o równocenności kultur.
Państwo,
w którym nie ma nawet garści inteligentnych wrogów konstytucji,
jest albo totalitarne, albo duchowo spróchniałe.
Niewykształcone
rodziny“ to nowy niemiecki eufemizm na oznaczenie plebsu, z tym że
„niewykształcony” jest dom co drugiego polityka.
Jakość współczesnych sztuk plastycznych jest jedyna w swoim rodzaju:
żadnemu z ich przedstawicieli nie przytrafiło się nieudane dzieło.
Tam, gdzie brak autentycznych elit, pojecie „elitarny“ nabiera nieprzyjemnego posmaku.
„Stan badań“ jest szańcem, za którym, w naukach humanistycznych, okopują się intelektualne miernoty.
Od 1789 historia świata i jej bieg są do tego stopnia przesiąknięte
socjalną i egalitarystyczną retoryką, że współczesny wszędobylski
demokrata może z pełnym przekonaniem twierdzić o sobie, że wcale nie
jest lewicowcem.
Okrzyk bojowy feminizmu: praca czyni wolnym.
Kto przed Bogiem, w którego nie wierzy, pada na kolana, ten wszystko pojął.
Nie do wiary jakimi sztampowymi słowami niemieccy politycy zaklinają kulturalną różnorodność.
Niemiecka „odrębna droga“ zaczęła się wtedy, kiedy zaczęto o niej mówić
Podczas gdy historycznie reprezentacyjne budowle, czy to sumeryjski
zikkurat, świątynia w Angkor, rycerski zamek, gotycka katedra czy
historyczny budynek opery tworzą– albo mogłyby tworzyć – urocze ruiny,
nowoczesną architekturę jako ruinę można by natychmiast zidentyfikować
po jej uderzającej brzydocie.
Daremnie szukać dobrych manier u tych, którzy deklarują, że chcą stworzyć lepsze społeczeństwo.
Zhierarchizowanie religii według ich pojęcia Boga jest po prostu
niemożliwe. Hierarchizujmy je zatem wedle stylów i artystów, jakich
wydały.
Pierwszym warunkiem tak zwanego „usunięcia gratów z klasyki“ jest możliwie jak najwięcej gratów na scenie.
Przygniatająca mniejszość Niemców odrzuca tezy Thilo Sarrazina.
[1]
Czuć się zawsze trochę nieswojo pośród ludzi o jednakowych poglądach – to odróżnia człowieka wykształconego od pospolitego.
Jedna z nauk roku 1933 roku i lat następnych polega na tym, żeby jako
przyzwoity człowiek właśnie nie uczestniczyć w konformistycznych
imprezach typu „bunt ludzi przyzwoitych“. [2]
Mowę posła CDU do Bundestagu Martina Hohmanna [3], która doprowadziła
do jego wykluczenia z partii, media RFN cytowały niemal tak samo
tendencyjnie jak prasa narodowosocjalistyczna mowę Tomasza Manna o
Richardzie Wagnerze, która ostatecznie doprowadziła do pozbawienia go
niemieckiego obywatelstwa.
Człowiek się uspokaja, widząc pewne stałe
cechy charakteru narodowego.
Żadna matka nie wierzy w „równość płci“, żadna żona we „władzę mężczyzny“.
Kulturowy pesymizm bynajmniej nie jest – jak utrzymują niektóre stare
erefenowskie ciotki – „niebezpieczeństwem politycznym“, które wszak z
reguły czyha ze strony polityków, lecz, nie tylko fizjologicznie
pokrewnym wymiotowaniu, odruchem tej garstki ludzi kulturalnych, jaka
się jeszcze ostała.
Jest to najbardziej dziwaczny rozdział historii naszego gatunku,
kiedy ci sukcesywnie wymierający z pożądania komfortu i z obawy przed
bólem, czują się moralnie wyżsi od swoich witalnych przodków.
Nihilizm źle godzi się z wyznawczym doń stosunkiem.
O praktyce wykonywania muzyki na historycznych instrumentach: w gruncie rzeczy obojętne jest, czy słuchacz
Mszy h-moll nie rozumie „Et incarnatus est“ i „Et resurrexit“ granych na ówczesnych czy na nowoczesnych instrumentach.
Krytyka literacka: jemioła wystawia oceny drzewu.
Jak pokazała debata na temat książki Thilo Sarrazina, podstawowa
misja opiniotwórczych mediów tego kraju polega na wyperswadowaniu
ludziom ich codziennych doświadczeń.
O ile inne języki zagrożone są jedynie w swoim istnieniu, o tyle angielski w swojej substancji.
Z dialektyczną nieuchronnością znikła w końcu także dialektyka.
Gruntowne przedyskutowanie tematu jest plebejskie. Człowiek obdarzony smakiem w porę go zmienia.
W porównaniu z „oburzonymi obywatelami“ volkssturm był oddziałem pretorianów.
Kiedy przyglądamy się składowi jego przeciwników, możemy Kościół katolicki jedynie podziwiać.
Trudno wyobrażalna, acz zabawna scena: kobieta dowodzi Achillesowi, że jego męskość jest jedynie „kulturowym konstruktem“.
Koniec końców marnuje się czas na dzieła sztuki, którymi nikt by się
nie interesował, gdyby miał mało czasu. Do swojej ostatniej izby żaden
człowiek nie zabiera dzieła sztuki nowoczesnej.
Łamanie praw człowieka, mówi nowy katechizm, jest absolutnie niezbędne dla obrony praw człowieka.
Powojenna niemiecka historiografia coraz bardziej staje się przypadkiem dla historiografii.
„Nie jestem chrześcijaninem, ale jestem katolikiem“, wyznał Charles
Maurras - to idea, która z każdym dniem wydaje mi się coraz bardziej
oczywista.
Nie stanowi żadnego problemu, kiedy kierownictwo przedsiębiorstwa lub
partii składa się w przeważającej liczbie z kobiet. Ale na Boga, nie z
kobiet parytetowych!
Właściwie po co klonowanie? Przecież mamy roczniki po studiach bachelorskich.
Nieomylny znak, że należy się do ludzi mających obsesję na punkcie
historii: kiedy stare gazety interesują bardziej niż aktualne.
Zbrodnie Stalina z dwóch powodów nie są tak znane jak zbrodnie
Hitlera. Po pierwsze nie zabijał Żydów, po drugie nie ma zdjęć
sowieckich gór trupów, a ściślej rzecz biorąc, nawet gdyby istniały, to
Reemtsma & Co [4] natychmiast przemianowaliby je na ofiary Niemców.
Jeśli ekstremalne osiągnięcia fizyczne są możliwe tylko z dopingiem,
to przemysł produkcji środków dopingujących musiał być najwyżej
rozwinięty w epoce budowy piramid.
Atak na Irak odpowiadał atakowi statku pirackiego na statek z
niewolnikami. To, że wykończono oprawcę, jest przyjemnym efektem
ubocznym, ale to nie znaczy, że trzeba z tego powodu stawać po stronie
piratów.
Jeśli ktoś chce wiedzieć jaki duch czasu panuje w danym kraju a nie
sądzi, aby mógł to wywnioskować na podstawie publicznej gadaniny,
powinien po prostu przyjrzeć się, któremu politycznemu ekstremum zezwala
się na głoszenie swoich poglądów, a któremu pod groźbą kary zabrania.
Jest starym marzeniem karłów, żeby wszyscy ludzie byli jednakowego wzrostu.
Atawistyczno-biologiczna kobiecość przejawia się w tym, że wiele
kobiet ciągle jeszcze odczuwa przyjemność, kiedy mężczyźni biją się z
ich powodu. Natomiast kobiecość cywilizowana w tym, że niektóre
wybierają pokonanego.
Zawsze kiedy w krajach afrykańskich najpierw są wybory, a potem
wybucha lub trwa nadal wojna domowa, zachodni komentatorzy wyrażają
swoje zdziwienie.
Innymi słowy: ich wiara w demokratyczne wudu została
wprawdzie naruszona, lecz pozostała niewzruszona.
Badacz mózgu jest mimowolnym poszukiwaczem Boga. Jeśli nie ma „ja“ i
wolnej woli, to tylko Wielki Zegarmistrz może być tym, który stwarza
różnorodność ludzkiego świata, nie będącą wszak produktem natury.
Mężczyźni nie powinni być nadmiernie dumni z kobiet, które dostają;
prawie wszyscy marzyli wcześniej o bogatszych i atrakcyjniejszych.
Istnieje nowa teoria w dziedzinie badań mózgu utrzymująca, że w
człowieku nie istnieje żadne definiowalne „ja“, ale sprawami kieruje
rodzaj autopilota. Jeśli tak jest, mój autopilot chciałby najchętniej
mieć autopilota Szekspira.
Należy czcić kobiety także w wówczas , kiedy upadają.
Wyjaśnienie, że coś jest kwestią gustu, służy zazwyczaj jako argument
ludziom, którzy ani nie dysponują żadnymi kryteriami oceny, ani nie
chce im się wysilić.
Od 1968 roku odbywa się proces przeciwko Niemcom, którego celem jest
znalezienie wyłącznie materiału obciążającego, nigdy odciążającego.
Istniej bardzo głupi sposób wiary we wpływ gwiazd na życie człowieka. Ale istnieje także bardzo głupi sposób niewiary weń.
Kto mówi globalizacja, chce oszukać.
We współczesnym kościele światowym nie brak kapłanów. Zeloci i
inkwizytorzy skoncentrowali się w mediach. Nie trzeba być od razu
przeciwnikiem demokracji, żeby się od tego „Brave New World”odwrócić się
ze wstrętem.
Z pewnością jeszcze nigdy artysta mający coś istotnego do powiedzenia, nie zorganizował wernisażu.
Kto spędza życie np. wyłącznie na lekturze greckich tragików, ten
wprawdzie nigdy nie jest na bieżąco z najnowszymi trendami, ale za to
zawsze z wiecznością.
Kluczyk sięga głębiej w silnik samochodu niż instrumentarium badacza mózgu w mózg.
Po co się denerwować? Głupcy i tak zwyciężą.
Licznym amerykańskim wynalazkom XX wieku wystarczy zerwać ich amerykańską maskę z twarzy, żeby natrafić na niemiecki patent.
Po tym jak humanobiolodzy zaskoczyli nas – rzekomym – odkryciem „genu
wiary“, miejmy nadzieję, że w następnym kroku natrafią także na „gen
nauki“, którego usunięcie sprawi, że wszystko powróci na swoje miejsce.
Dla unaocznienia różnicy pomiędzy etyką i moralnością, o której wielu
zdaje się dzisiaj zapominać: etyczne jest potępienie wszystkich zbrodni
wojennych, moralność zna jedynie zbrodnie zwyciężonych.
Przed wystawą sklepu z dessous wlepiał wzrok w triki potencjalnego macierzyństwa.
Kierownicy życia literackiego hodują, oceniają i zarzynają autorów niczym rolnicy świnie.
Być feministą oznacza broń kobiety uważać za narzędzie władzy mężczyzny.
Najbardziej zdumiewające w naszym „zróżnicowanym społeczeństwie“, jest podobieństwo jego członków.
Życie jest po prostu zbyt krótkie, ażeby można się było zadomowić w rzeczywistości.
Czekam na dzień, w którym niemiecki narrator telewizyjnego programu
historycznego powie: w Normandii nasze oddziały natrafiły jedynie na
słaby opór nazistów.
Najlepsze co może przytrafić się autorowi, to egzystencja jako plotka.
„Hitlerze nasz, któryś jest w piekle, przeklęte niech będzie imię
Twoje/ Zgiń królestwo Twoje /Przemiń wola Twoja wola / jako w druku, tak
i codziennie w telewizji/ I daj nam pensję naszą powszednią/ I zachowaj
nam niemiecką winę/Jako i my nigdy nie wybaczamy naszym przodkom/I nie
wódź nas ku zapomnieniu/ ale nigdy nie zbaw nas od Złego. Amen“.
Jak mogli czuć się wszyscy ci holywoodzcy reżyserzy, którzy otrzymali
Oscara za najlepszą reżyserię w roku pojawienia się filmu Kubricka?
Grupa „Rammstein“ przypuszczalnie więcej zrobiła dla popularyzacji
języka niemieckiego za granicą niż wszystkie Instytuty Goethego razem
wzięte, w których posiadaczki podwójnych nazwisk gorliwie starają się
nie dopuścić, aby w ich obecności padła nazwa „Rammstein“.
Większość ludzi bezmyślnie wymienia każde otaczające ich piękno na byle jaki techniczny komfort.
Nic nie napawa kobiet większym obrzydzeniem niż męska słabość.
Istotny powód, dla którego wiele feministek pogardza mężczyznami leży –
nieważne, czy są tego świadome czy tez nie – w męskiej ustępliwości
wobec ich roszczeń.
Żyd Joseph Süß Oppenheimer z pewnością padł ofiarą sądowej zbrodni,
ale kto próbuje go ponadto jeszcze rehabilitować, równie dobrze może
ogłosić człowiekiem honoru Alexandra Schalcka-Golodkowskiego. [5]
Jakże przekonany był postępowiec o swoim mądrym Dzisiaj, zanim przeobraziło się ono w głupie Wczoraj.
Nawet najdumniejsza, warta największego pożądania, najbardziej
zarozumiała kobieta czuje instynktownie: jedynie permanentne zagrożenie
ze strony innych mężczyzn jest tym, co powstrzymuje łobuza przed atakiem
na nią.
Demoniczny nie jest nigdy akt płciowy, choćby najdziwaczniej
spełniony, lecz popęd, który ku niemu prowadzi; demoniczne jest to, co
gna ludzi do burdeli, klubów swingersów, do bud z pornografią i
małżeńskich łożnic, a nie to co się tam przeżywa.
Jabłka na obrazach Cezanne`a są tak marnie namalowane, że nawet czerw nie zechciałby ich posmakować. Nawet namalowany czerw.
Nigdy nie dość pochwał próżności; odkąd zanikła pokora, jest ona ostatnim bastionem chroniącym przed powszechną furią zawiści.
Cała tragikomiczność emancypacji objawia się, kiedy widzimy co
wyemancypowana kobieta wydaje na świat zamiast dzieci: od brzęczyka
telefonu komórkowego do socjologicznego traktatu o nieistnieniu różnic
płciowych.
„Aplauz z niewłaściwej strony“? Każda strona jest niewłaściwa.
O ile Żydostwo jako takie nie zasługuje na przymiotnik
„arystokratyczny”, o tyle pocieszające jest, iż uparcie utrzymuje wśród
narodów przy życiu ideę, że równość najzwyczajniej w świecie nie
istnieje.
Prawie każdy młody pisarz stara się za swoje książki wyciągnąć od
oczytanych i zwykle niepozornych kobiet tyle pieniędzy, żeby wystarczyło
na sfinansowanie pięknej analfabetki.
Za indywidualistę uchodzi ten, kto na co dzień oddaje się możliwie zbiorowym zajęciom.
Akceptacja jest co najmniej tak samo deprymująca jak odrzucenie.
Z dialektyki Oświecenia: pracuję coraz więcej – stwierdza z goryczą
przyjaciółka E. – żeby móc sobie pozwolić na coraz lepszą opiekunkę do
dziecka.
Gimnazjalny plan lekcji wymarzony przez postępowca: język ojczysty
(jakikolwiek), swobodna ortografia, matematyka dostosowana do płci,
wiedza o dżender i transseksualności, doktryna sprawiedliwości
społecznej, historia emancypacji, nauka o niemieckich zbrodniach
(wcześniej: historia), wiedza o globalnym ociepleniu, retoryka
demokratyczna, wiedza o Trzecim Świecie, antydyskryminacja (wcześniej
etyka), wielokulturowe majsterkowanie (wcześniej: zajęcia plastyczne).
Niemiecka skłonność, aby redukować Trzecią Rzeszę do jej zbrodni i
nadawać im metafizyczne, oderwane od przyczyn i zależności wymiary,
dowodzi, iż ten kraj w swoim rozumieniu polityki światowej nie posunął
się ani o krok do przodu mniej więcej od czasów Bismarcka.
Gdzie kwitnie indywidualność, tam więdnie osobowość.
Lepiej być w błędzie niż w jakiejś sforze.
Cóż za nędzna kultura, w której kobieta musi iść za mężczyzną.
Wydaje się, ze istnieje związek pomiędzy niezdolnością do myślenia a zainteresowaniem sposobem jego funkcjonowania.
Wyważoność jest cnotą letnich. Żaden znaczący człowiek nie wydaje wyważonych sądów.
Łatwo można sobie wyobrazić, jak poszybowałyby w górę statystyki
przemocy, gdyby nagle kobiety zyskały fizyczną przewagę nad mężczyznami.
Nawet człowiek zupełnie pozbawiony wyobraźni ma zazwyczaj bardzo fantastyczne wyobrażenia o szczęściu innych.
Bóg jest metaforą, zapewne, ale nie wiemy czego.
Nie ma bardziej „nowoczesnego“ dzieła niż
Sztuka fugi. Nie ma też starszego.
Prawdziwym moralistą staje się dopiero ten, komu życie wyrwało humanitarystyczne zęby.
„Wiem, że to politycznie niepoprawne, mówić….“ – tak mówi
skolonizowany. Kto się skarży na niewolę, nolens volens ją rozszerza.
Kto choćby tylko napomknie o politycznej poprawności, już jest jej
wspólnikiem.
Po tym jak zdemonizowała, osłabiła,
wykończyła nerwowo mężczyznę, zachodnia kobieta będzie jeszcze miała
wystarczająco wiele okazji, by przekonać się, że znikli także jej
obrońcy Habermasowki dyskurs jest rodzajem publicznego deseru; główne
dania spożywa się wcześniej, za zamkniętymi drzwiami, za którymi
zapadają wstępne porozumienia.
Habermasowki dyskurs jest rodzajem
publicznego deseru; główne dania spożywa się wcześniej, za zamkniętymi
drzwiami, za którymi zapadają wstępne porozumienia.
Właśnie dlatego, że człowiek nie jest nieśmiertelny, powinien czytać przede wszystkim nieśmiertelnych.
Wkroczenie w epokę postkulturalną dokonuje się w chwili, kiedy
wyobrażenia szefa państwa o luksusie nie różnią się od wyobrażeń rapera.
Po lekturze recenzji autor czuje się zazwyczaj zbrukany.
Kto komunikuje, ten nie ma nic do powiedzenia.
Należymy do wspólnoty religijnej Segregatorów Śmieci Dnia Siódmego.
„Należy iść z duchem czasu“ znaczy tyle co „Nie mam nic do
zaoferowania“.
Gdyby kiedyś wszyscy „szli z duchem czasu”, nikt nie
ruszyłby się z miejsca.
Przypuszczalnie jedyną możliwością, aby się wyróżnić w dzisiejszych czasach się wyróżnić jest całkowita rezygnacja z seksu.
Kiedy pewnego odległego dnia ludzkość wymrze, teoria ewolucji z
pewnością znajdzie na to oczywiste wyjaśnienie. Niestety, wówczas także i
ona będzie martwa.
Przyjaciółka wyjaśniła, że czyta tylko książki, których lektura
pokrzepia ją na duchu, wszystko inne– literaturę problemową,
psychologizowanie, psioczenie na świat – szybko odkłada. Całkiem
rozsądna postawa.
Bez biologicznego dymorfizmu płciowego ludzki mózg nigdy nie
rozwinąłby się na tyle dobrze, żeby wymyślić teorie mówiące, że ów
dymorfizm jest „społecznym konstruktem”.
Dlaczego miałbym traktować go lekceważąco? Wszak nie jest nikim szczególnym.
Młody historyk w Niemczech studiował historię najnowszą i włóczenie Hektora.
Poprzez postawienie krzyżyka przy Zielonych dla wielu ludzi karta wyborczą zamienia się kartkę z odpustem.
Idea, że style sztuki wyrastają z siebie niejako organicznie i jedne
zastępują drugie, jest dziwaczna. Z reguły zmieniają się tylko mody, a
style istnieją już od dawna. Przykładowo Hieronim Bosch był bardziej
surrealistyczny niż cały surrealizm razem wzięty, styl malarski późnego
Fransa Halsa to czysty impresjonizm (tyle, że lepszy), a dowolna pieta z
XIV wieku każe pytać, co właściwie takiego nowego jest w
ekspresjonizmie.
Są ludzie, którzy nigdy nie wybaczą innemu talentu.
Możliwe, że istnieje tajemniczy związek pomiędzy upadkiem sztuk a wynalezieniem środków przeciwbólowych.
Nowoczesna mentalność zwycięża nawet pośród pianistów: nigdy jeszcze
nie było tak wielu pierwszorzędnych wirtuozów a tak mało charakterów.
Wśród członków Partii Równości wybuchł zaciekły spór, komu wolno przewodzić.
Wedle popularnego wyjaśnienia wielu wybitnych artystów cieszyło się
za życia tak małym uznaniem dlatego, że wyprzedzili swoją epokę. W
rzeczywistości najczęściej brało się to prawdopodobnie stąd, że zawiść
dominujących zwykle przeciętniaków zapobiegła temu podziwowi, którym
post mortem obdarzać można tym hojniej, że zmarłym nie potrzeba już
zazdrościć.
Wynurzenia nie-katolika na temat moralnych poglądów papieża są mniej
więcej tak samo istotne jak papieża wypowiadającego się w kwestii metod
treningowych AC Milan.
Potęga prasy leży przede wszystkim w tym, co przemilcza.
Nigdy dość bezużytecznej wiedzy. Niestety, to co się dziś upowszechnia, to wyłącznie fałszywa bezużyteczna wiedza.
Przy takiej umieralności dzieci równouprawnienie płci nie byłoby
wcześniej możliwe , chyba że za cenę wymarcia plemienia lub narodu.
Był sobie kiedyś bardzo znany dyrygent, który swoją firmę płytową
powiadomił, że wolałby, aby na okładce jego nazwisko zostało wydrukowane
nieco drobniejszymi lub mniej rzucającymi się w oczy literami niż
nazwisko kompozytora. Ta historia jest zmyślona.
Książka Heinricha A. Winklera [6]
Długa droga na Zachód: tylu książek się nie czyta, ale tej nie czyta się szczególnie chętnie.
Kiedy umysł jest tak wielki, że mnie obdarowuje, wygasa we mnie wszelka zawiść.
Nowoczesna wyższa uczelnia ma w sobie więcej z fermy hodowlanej niż z uniwersytetu.
Kto z perspektywy czasu drwi sobie z małżeństw aranżowanych we
wcześniejszych społeczeństwach z powodów ekonomicznych, musi być pewien,
że dla swojej miłości gotów byłby głodować.
Rzecz oczywista, że wcześniej bogowie byli współmieszkańcami Ziemi. Wszystkie stare pisma opowiadają o tym.
To nie jest tak, że współczesny człowiek nie myśli już o pokoleniu,
które przyjdzie po następnym pokoleniu – on w ogóle w nie nie wierzy.
Film Josepha Vilsmaiera „Stalingrad” przedstawia armię, która do Stalingradu nigdy by nie dotarła.
Czy kiedykolwiek zdarzyło się, żeby w czasie wojny lub kryzysu kobiety żądały zrównania z mężczyznami?
W ostatecznym rozrachunku istnieją – przy wszystkich możliwych
niuansach – tylko dwa rodzaje pianistów: jedni stawiają dzieło pomiędzy
siebie i słuchaczy, drudzy samych siebie pomiędzy słuchaczy i dzieło.
„Panie X, Pańska firma wyprodukowała ostatnio prostokątne deski
klozetowe zamiast owalnych – jaka filozofia się za tym kryje?” (z cyklu:
Pojęcia w procesie przemian)
Sukces wyemancypowanych kolektywów jest odwrotnie proporcjonalny do ich publicznej autostylizacji na prześladowanych.
Jeśli kobieta mówi „nie“, to w rzeczywistości mówi „tak“, zapewnia
macho. Jeśli kobieta mówi „nie”, to także na myśli ma „nie”, przekonuje
feministka. Oboje mają rację: kiedy kobieta mówi „nie”, to ma na myśli
raz to, a raz tamto.
Ponieważ większość narodów odgrywała i odgrywa w kulturze światowej
raczej drugorzędną rolę, to myśli tej nie wolno wypowiadać wśród
demokratów.
Stale się powtarza, że ludzie tacy jak Pollock, Warhol czy Beuys zmienili nasze „nawyki percepcyjne”. Otóż moich nie zmienili.
Wiele „niewyemancypowanych“ kobiet jest wystarczająco wyrafinowanych,
aby służąc panować nad swoim mężczyzną, wiele „wyemancypowanych“ jest
tak nierozgarniętych, by z nim konkurować.
Im mniej sztuki plastyczne są skłonne przedstawiać człowieka, tym gwałtowniej i przekupnie głoszą, że to do niego się zwracają.
To zdumiewające, że akurat wielu badaczy naszego organu myślenia ma tak duże trudności z jego używaniem.
To, że nowoczesny człowiek już się nie żegna, już nie klęka i się nie
modli, uważa się powszechnie za postęp, który zawdzięczamy Oświeceniu. W
sensie estetycznym jest to strata.
Im żarliwiej niemieccy dziennikarze ostrzegają przed jakimś
niebezpieczeństwem, tym bardziej można być pewnym, że żadne im nie
grozi. Oznaką, że NPD rzeczywiście stała się zagrożeniem dla demokracji,
byłoby, gdyby dziennikarze zaczęli wypowiadać się o niej neutralnie.
Najprostszym krokiem w kierunku podniesienia „jakości życia“ jest coranna rezygnacja z mass mediów.
Czy jest coś bardziej obscenicznego od polityka, który sam siebie wybiera?
Najpierw trzeba było przez dziesiątki lat czekać na to, aż wymrą
narodowi socjaliści, a od tego momentu na to, aż wreszcie śmierć
zabierze tych, co się rzekomo z nimi rozliczali.
Od czasu jak wytworzenie dzieł sztuki nie wymaga już pracy, nazywa się je „pracami“.
Prawie wszystkie problemy powodowane przez dziennikarzy w mgnieniu oka by znikły, gdyby ponownie wprowadzono pojedynki.
Michael Klonovsky
Przeł. Tomasz Gabiś
Przypisy tłumacza
[1] Thilo Sarrazin – autor książki Deutschalnd schafft sich ab (Niemcy likwidują się same), w której przeprowadził krytyczną analizę polityki imigracyjnej władz RFN
[2] Niem. Aufstand der Anständigen – w 2000 r. najwyższe władze RFN wezwały wszystkich przyzwoitych obywateli do buntowania się przeciwko złym czynom dokonywanym przez złych ludzi.
[3] Martin Hohmann – poseł CDU; w wyrzucony z partii. Powodem usunięcia z partii był fakt, że przemówieniu, jakie wygłosił 3 października 2003 r. w swoim okręgu wyborczym w Fuldzie, poruszył kwestię udziału w bolszewizmie aktywistów i inteligentów żydowskich.
[4] Jan Philipp Reemtsma – potomek rodziny niemieckich milionerów, która wzbogaciła się m.in. na dostawach papierosów dla Wehrmachtu, lewicowy aktywista, mecenas literatury i sztuki. Kieruje założonym przez siebie Instytutem Badań Społecznych, mającym siedzibę w Hamburgu. W 1995 r. Instytut zorganizował wystawę na temat represji i akcji odwetowych zastosowanych przez Wehrmacht wobec ludności cywilnej w Rosji i na Bałkanach. Na wystawie znalazły się zdjęcia przedstawiające w rzeczywistości represje NKWD.
[5]Alexander Schalck-Golodkowski – działacz polityczny i gospodarczy w NRD, pułkownik Służby Bezpieczeństwa; prowadził dla rządu operacje i transakcje finansowe i handlowe z „kapitalistycznym Zachodem”
[6] Heinrich A. Winkler – historyk niemiecki; zob. Winkler, Długa droga na Zachód., tom 1 Dzieje Niemiec 1806-1933, tom 2 Dzieje Niemiec 1933-1990, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2007.
Źródło →