Amelia wspominała mi często o szczęśliwości życia
zakonnego; mówiła, że jestem jedynym węzłem, który zatrzymuje ją w
świecie; gdy to mówiła, oczy jej spoczywały na mnie ze smutkiem.
Z
sercem wzruszonym tymi nabożnymi rozmowami, kierowałem często kroki w
stronę klasztoru sąsiadującego z mym nowym schronieniem; przez chwilę
nawet miałem pokusę, aby tam zagrzebać me życie. Szczęśliwi ci, którzy
skończyli swą podróż, nie opuściwszy portu, i którzy nie wlekli, jak ja,
bezużytecznych dni na ziemi!
Europejczycy,
żyjący w bezustannym niepokoju, zmuszeni są budować sobie samotnie. Im
bardziej serce nasze jest zgiełkliwe i bezładne, tym bardziej pociąga
nas spokój i milczenie. Przytuliska te, otwarte dla nieszczęśliwych i
słabych, często kryją się w dolinach, które budzą w sercu mgliste
poczucie nieszczęścia i nadzieję schronienia; niekiedy także spotyka się
je na wyniosłych miejscach, gdzie dusza pobożna, niby roślina górska,
zdaje się wznosić do nieba, aby mu ofiarować swe zapachy.
Widzę
jeszcze majestatyczne skojarzenie wód i lasów owego starożytnego
opactwa, w którym zamyślałem umknąć życie swoje kaprysom losu! Błądzę jeszcze o schyłku dnia w tych samotnych i pełnych echa krużgankach. Kiedy księżyc na wpół oświecał słupy arkad i rysował ich cień na przeciwległej ścianie, zatrzymywałem się, aby poglądać
na krzyż, który znaczył pole śmierci, oraz na wysokie trawy rosnące
między kamieniami grobów. O, ludzie, którzy, żyjąc z dala od świata,
przeszliście od milczenia życia do milczenia śmierci, jakąż odrazą do
ziemi groby wasze napełniały moje serce!
Czy
to przez wrodzoną chwiejność, czy przez uprzedzenie do klasztornego
życia, zmieniłem zamiar i postanowiłem puścić się w podróż. Pożegnałem
się z siostrą; uścisnęła mnie ruchem, który podobny był do radości, tak
jakby szczęśliwa była z tego rozstania; nie mogłem obronić się w myśli
gorzkiej refleksji o niestałości uczuć ludzkich.
Chateaubriand
Rene
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.