W ciszy znajduje się cudowna siła jasności, oczyszczenia,
skupienia na tym, co istotne. Dietrich Bonhoeffer
Wielu ludzi tęskni dziś za ciszą. Jest ona według Petera
Handkego utraconym prawem człowieka dzisiejszych czasów. Jest to
zrozumiałe, jeśli sobie uświadomimy, że hałas wedle statystyk
jest uważany za główną przyczynę obniżenia jakości życia.
Dostęp do ciszy jednak nie otwiera się mechanicznie wraz z ustaniem
zewnętrznego tła dźwiękowego. Także jeśli na przykład u
siebie w domu zadbamy o zewnętrzną ciszę, wyłączając telefon i
komórkę, radio i telewizor, to jeszcze nie oznacza, że wewnętrzna
cisza automatycznie się załączy. Gdy stanie się cicho i
znikną wszelkie odciągające uwagę elementy, nieświadome może
ujawnić się szybciej, a my poczujemy wyraźnie, co się z nami
dzieje. Cisza działa jak lustro, w którym można jaśniej spojrzeć
na to, co zachodzi w naszym wnętrzu, niż wtedy, gdy ciągle
jesteśmy czymś zajęci.
Kiedy zamiast oczekiwanego spokoju odczujemy niepokój i
nieprzyjemne uczucie, niektórzy z nas pomyślą, że cisza nie jest
ich przeznaczeniem. Tym jednak nie należy się przejmować. Nie jest
niczym niezwykłym, że zbawienne działanie ciszy nie od razu da się
odczuć. Nie można przeskoczyć za jednym zamachem z krzątaniny
i nerwowości w ciszę. Dla doświadczenia wewnętrznej ciszy
potrzeba - mówiąc obrazowo - drogi dojazdowej. Jeśli na przykład
chcemy rozkoszować się pięknym widokiem ze szczytu góry, najpierw
trzeba pokonać drogę dojazdową, by dotrzeć na szczyt, który
chcemy zdobyć. Marsz drogą asfaltową wydaje się z początku
nieatrakcyjny, bo nie ma nic wspólnego z pięknym widokiem. Lecz ta
asfaltowa droga prowadzi nas do celu. Na takiej asfaltowej drodze do
ciszy przyjmujemy postawę uważną, nasłuchującą. Może się
zdarzyć, że postrzegamy za wiele, co przeczy ciszy: zauważamy
mnogość własnych myśli, odczuwamy niepewność, nerwowość albo
smutek, a możliwe, że pojawiają się wewnętrzne obrazy,
wyobrażenia czy wspomnienia. Na własnej drodze do ciszy pozwalamy
istnieć temu wszystkiemu, co się w nas pojawi. Nie musimy tego
oceniać, lecz wsłuchiwać się w to, co istnieje poza tym. W ten
sposób cisza prowadzi nas ku uważności. Nasz oddech jest naszym
dobrym towarzyszem w drodze, a my postrzegamy, jak przychodzi i
odchodzi. Możemy dać sobie tyle czasu, ile potrzebujemy, by powoli,
lecz z każdą chwilą coraz bardziej, zbliżyć się do siebie
samych. Cisza umożliwia nam wejście w kontakt ze sobą i
pozostanie w nim. Święty Antoni radzi: „Wejdź w ciszę, a
cisza wszystkiego cię nauczy". W ciszy chodzi o to, by pozostać
ze sobą niezłomnie w takim zakresie, jaki jest możliwy. W byciu w
ciszy następuje niepostrzeżenie jasność, oczyszczenie i
skupienie na tym, co najistotniejsze. I nawet jeśli spotkamy w ciszy
samotność, której chętnie byśmy uniknęli, to ona jest właśnie
„wartościowym wsparciem, by zawrzeć ze sobą samym przyjaźń"
(przysłowie tybetańskie). Przyjaźń jest warta tego, by nie bać
się drogi dojazdowej do ciszy. Stopniowo możemy zdawać się
świadomie stale od nowa na działanie ciszy. Taka postawa może na
przykład rano pomóc nam zrezygnować z włączenia radia, a
wieczorem -może raz w tygodniu albo raz w miesiącu - telewizora czy
innych rozpraszających uwagę urządzeń. Szukamy umyślnie
spokojnych miejsc i pozwalamy, by przemówiły do nas cichą
atmosferą kościoły czy kaplice. Dajemy sobie czas, by w ciszy
obejrzeć zachód słońca lub nasłuchujemy w ciszy, która powstaje
nawet wtedy, gdy pada deszcz.
Karin
Seethaler, Siła kontemplacji. Uleczy nas cisza, przełożyła:
Barbara Grunwald- Hajdasz, Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów
W drodze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.