środa, 16 grudnia 2015

Cisza


  W ciszy znajduje się cudowna siła jasności, oczyszczenia, skupienia na tym, co istotne. Dietrich Bonhoeffer

   Wielu ludzi tęskni dziś za ciszą. Jest ona według Pete­ra Handkego utraconym prawem człowieka dzisiejszych czasów. Jest to zrozumiałe, jeśli sobie uświadomimy, że hałas wedle statystyk jest uważany za główną przyczynę obniżenia jakości życia. Dostęp do ciszy jednak nie otwiera się mechanicznie wraz z ustaniem zewnętrznego tła dźwię­kowego. Także jeśli na przykład u siebie w domu zadbamy o zewnętrzną ciszę, wyłączając telefon i komórkę, radio i telewizor, to jeszcze nie oznacza, że wewnętrzna cisza auto­matycznie się załączy. Gdy stanie się cicho i znikną wszelkie odciągające uwagę elementy, nieświadome może ujawnić się szybciej, a my poczujemy wyraźnie, co się z nami dzieje. Cisza działa jak lustro, w którym można jaśniej spojrzeć na to, co zachodzi w naszym wnętrzu, niż wtedy, gdy ciągle jesteśmy czymś zajęci.

   Kiedy zamiast oczekiwanego spokoju odczujemy nie­pokój i nieprzyjemne uczucie, niektórzy z nas pomyślą, że cisza nie jest ich przeznaczeniem. Tym jednak nie należy się przejmować. Nie jest niczym niezwykłym, że zbawienne działanie ciszy nie od razu da się odczuć. Nie można prze­skoczyć za jednym zamachem z krzątaniny i nerwowości w ciszę. Dla doświadczenia wewnętrznej ciszy potrzeba - mówiąc obrazowo - drogi dojazdowej. Jeśli na przykład chcemy rozkoszować się pięknym widokiem ze szczytu góry, najpierw trzeba pokonać drogę dojazdową, by dotrzeć na szczyt, który chcemy zdobyć. Marsz drogą asfaltową wy­daje się z początku nieatrakcyjny, bo nie ma nic wspólnego z pięknym widokiem. Lecz ta asfaltowa droga prowadzi nas do celu. Na takiej asfaltowej drodze do ciszy przyjmujemy postawę uważną, nasłuchującą. Może się zdarzyć, że po­strzegamy za wiele, co przeczy ciszy: zauważamy mnogość własnych myśli, odczuwamy niepewność, nerwowość albo smutek, a możliwe, że pojawiają się wewnętrzne obrazy, wyobrażenia czy wspomnienia. Na własnej drodze do ciszy pozwalamy istnieć temu wszystkiemu, co się w nas poja­wi. Nie musimy tego oceniać, lecz wsłuchiwać się w to, co istnieje poza tym. W ten sposób cisza prowadzi nas ku uważności. Nasz oddech jest naszym dobrym towarzyszem w drodze, a my postrzegamy, jak przychodzi i odchodzi. Możemy dać sobie tyle czasu, ile potrzebujemy, by powoli, lecz z każdą chwilą coraz bardziej, zbliżyć się do siebie samych. Cisza umożliwia nam wejście w kontakt ze sobą i pozosta­nie w nim. Święty Antoni radzi: „Wejdź w ciszę, a cisza wszystkiego cię nauczy". W ciszy chodzi o to, by pozostać ze sobą niezłomnie w takim zakresie, jaki jest możliwy. W byciu w ciszy następuje niepostrzeżenie jasność, oczysz­czenie i skupienie na tym, co najistotniejsze. I nawet jeśli spotkamy w ciszy samotność, której chętnie byśmy uniknęli, to ona jest właśnie „wartościowym wsparciem, by zawrzeć ze sobą samym przyjaźń" (przysłowie tybetańskie). Przyjaźń jest warta tego, by nie bać się drogi dojazdowej do ciszy. Stopniowo możemy zdawać się świadomie stale od nowa na działanie ciszy. Taka postawa może na przykład rano pomóc nam zrezygnować z włączenia radia, a wieczorem -może raz w tygodniu albo raz w miesiącu - telewizora czy innych rozpraszających uwagę urządzeń. Szukamy umyślnie spokojnych miejsc i pozwalamy, by przemówiły do nas ci­chą atmosferą kościoły czy kaplice. Dajemy sobie czas, by w ciszy obejrzeć zachód słońca lub nasłuchujemy w ciszy, która powstaje nawet wtedy, gdy pada deszcz.


Karin Seethaler, Siła kontemplacji. Uleczy nas cisza, przełożyła: Barbara Grunwald- Hajdasz, Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.