W Mandavaca zastaliśmy zacnego starego misjonarza, który spędził lat 20 w Bosques del Casiquiare i miał ciało tak skłute przez moskity, że trudno było
dostrzec jego białą skórę. Opowiadał nam o swym
opuszczeniu i bezradności wobec wielu zbrodni, jakie się dzieją w misjach Mandavaca i Vasiva. W tej
ostatniej pożarł niedawno pewien indyjski alcalde jedną ze swych żon, wypasłszy ją poprzód należycie.
Ludożerstwo nie jest w Guajanie wywołane głodem
ani przesądami wiary, jak na wyspach południowych,
ale żądzą zemsty nad pokonanym lub „zboczeniem
smaku”. Zwyciężywszy nieprzyjacielską hordę, zjadają podczas uczty
zwłoki jednego z poległych. Napadłszy nocą bezbronną rodzinę albo
zabłąkanego
w lesie wędrowca, kroją ciało i niosą w triumfie do
domu. Dzicy gardzą wszystkim, co nie przynależy
do rodziny lub szczepu i polują jak na zwierzynę na
członków innej hordy. Znają obowiązki względem
rodziny, ale nie mają pojęcia o ludzkości całej. Toteż bez miłosierdzia
mordują dzieci i kobiety szczepu wrogiego i pożerają je z apetytem po
bitwie lub
napadzie. Nie macie panowie pojęcia — mówił stary misjonarz — jak zepsute są te famiglia de Indios.
Przyjmuje się na przykład do wsi ludzi innego szczepu, wydają się łagodni, uczciwi i pracują dzielnie.
Bierze się ich na wycieczkę (entrada) w
celu chwytania tubylców i nagle ogarnia ich szał, rozbijają, zabierają
wszystko i kryją kawałki zwłok! — Mieliśmy
w pirodze pewnego Indianina, zbiegłego z nad Río
Guaisia, który w ciągu kilku tygodni tak się ucywilizował, że nam
pomagał ustawiać instrumenty podczas nocnych obserwacji. Był z pozoru
dobroduszny,
rozumny, tak że chcieliśmy go wziąć na stałe za pomocnika. Ku wielkiemu
zdumieniu, dowiedzieliśmy
się od niego, w rozmowie prowadzonej przez tłumacza, że „mięso małpy manimonda jest co prawda
czarniejsze, ale zdaniem jego smakuje jak mięso ludzkie”. Zaręczał, że członkowie jego szczepu „zjadają
jeno dłonie ludzkie, podobnie jak łapy niedźwiedzie,
zaś resztę odrzucają”. Mówiąc to, wyrażał gestami
wielki apetyt. Spytaliśmy go, czy i tu, w misji ma
ochotę na cheruvichahenę (mięso ludzkie), a on odparł spokojnie, że tu jadł będzie to, co los padres.
Alexander von Humboldt
Podróż po rzece Orinoko
tłumaczenie: F. Mirandola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.