niedziela, 20 grudnia 2015

Dzicy gardzą wszystkim, co nie przynależy do rodziny lub szczepu

W Mandavaca zastaliśmy zacnego starego misjonarza, który spędził lat 20 w Bosques del Casiquiare i miał ciało tak skłute przez moskity, że trudno było dostrzec jego białą skórę. Opowiadał nam o swym opuszczeniu i bezradności wobec wielu zbrodni, jakie się dzieją w misjach Mandavaca i Vasiva. W tej ostatniej pożarł niedawno pewien indyjski alcalde jedną ze swych żon, wypasłszy ją poprzód należycie. Ludożerstwo nie jest w Guajanie wywołane głodem ani przesądami wiary, jak na wyspach południowych, ale żądzą zemsty nad pokonanym lub „zboczeniem smaku”. Zwyciężywszy nieprzyjacielską hordę, zjadają podczas uczty zwłoki jednego z poległych. Napadłszy nocą bezbronną rodzinę albo zabłąkanego w lesie wędrowca, kroją ciało i niosą w triumfie do domu. Dzicy gardzą wszystkim, co nie przynależy do rodziny lub szczepu i polują jak na zwierzynę na członków innej hordy. Znają obowiązki względem rodziny, ale nie mają pojęcia o ludzkości całej. Toteż bez miłosierdzia mordują dzieci i kobiety szczepu wrogiego i pożerają je z apetytem po bitwie lub napadzie. Nie macie panowie pojęcia — mówił stary misjonarz — jak zepsute są te famiglia de Indios. Przyjmuje się na przykład do wsi ludzi innego szczepu, wydają się łagodni, uczciwi i pracują dzielnie. Bierze się ich na wycieczkę (entrada) w celu chwytania tubylców i nagle ogarnia ich szał, rozbijają, zabierają wszystko i kryją kawałki zwłok! — Mieliśmy w pirodze pewnego Indianina, zbiegłego z nad Río Guaisia, który w ciągu kilku tygodni tak się ucywilizował, że nam pomagał ustawiać instrumenty podczas nocnych obserwacji. Był z pozoru dobroduszny, rozumny, tak że chcieliśmy go wziąć na stałe za pomocnika. Ku wielkiemu zdumieniu, dowiedzieliśmy się od niego, w rozmowie prowadzonej przez tłumacza, że „mięso małpy manimonda jest co prawda czarniejsze, ale zdaniem jego smakuje jak mięso ludzkie”. Zaręczał, że członkowie jego szczepu „zjadają jeno dłonie ludzkie, podobnie jak łapy niedźwiedzie, zaś resztę odrzucają”. Mówiąc to, wyrażał gestami wielki apetyt. Spytaliśmy go, czy i tu, w misji ma ochotę na cheruvichahenę (mięso ludzkie), a on odparł spokojnie, że tu jadł będzie to, co los padres.

Alexander von Humboldt
Podróż po rzece Orinoko
tłumaczenie: F. Mirandola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.