Dwaj inni, współcześni Liebertowi, czytelnicy Brzozowskiego, którzy pozostawili w swoich pismach autobiograficznych ślady obcowania z myślą umierającego we Florencji samotnika, to Elzenberg i Koniński. Dla żadnego z nich spotkanie z Brzozowskim nie miało aż takiego znaczenia, jak dla młodego poety. Listy Lieberta świadczą o tym, że zapis osobistych doświadczeń Brzozowskiego oddziałał nie tylko na umysłowość, ale i na postawę życiową autora Guseł, przyczynił się do ożywienia jego wiary i praktyk religijnych. Elzenberg, śledzący zarówno ruch myśli, jak i rozwój literatury, a zwłaszcza poezji, żywo zareagował na Legendę Młodej Polski, pisząc o wspólnocie z Brzozowskim w wielu zasadniczych poglądach i ocenach, ale też jednocześnie zaznaczając swój krytyczny dystans. Cenił Brzozowskiego za bezkompromisową uczciwość i odwagę myślową, za umiejętność dostrzegania aspektów etycznych w pracy intelektualnej, czysto poznawczej. Nie była to fascynacja młodzieńcza ani przemijające zainteresowanie głośnym zjawiskiem. Elzenberg powracał do Brzozowskiego po latach, znajdując u niego sądy tożsame z jego własnym widzeniem sprawy, w pełni niezależnym. Nie sprawia to wrażenia wpływu jednego umysłu na drugi, lecz analogii, zbieżności. W dzienniku filozoficznym Elzenberga łączą się bowiem cechy nie zawsze sąsiadujące ze sobą: powściągliwa skromność w formułowaniu własnego przekonania i zarazem staranie o niezależność własnego myślenia, trud bycia sobą.
Zapiski jego, rozpoczęte w latach studenckich, uporządkowane w toku chronologicznym, obejmują ponad półwiecze (od 1907 do 1963 roku). Wbrew nałożeniu wyrazistej ramy historycznej (poszczególne części noszą tytuły: Przed pierwszą wojną światową i w czasie jej trwania, Dwudziestolecie, Druga wojna światowa i po niej) ten zewnętrzny kalendarz nie rządzi przebiegiem życia intelektualnego, zaświadczonego w dzienniku. Wielkie zwroty historii, wedle których Elzenberg rozczłonkował swój dziennik, nie mają jednak charakteru wyłącznie mechanicznego. Bieg dziejów, których przyszło mu być świadkiem i uczestnikiem, nie został wprawdzie odtworzony na powierzchni jako ciąg wydarzeń, stał się jednak obiektem refleksji historiozoficznej i moralnej. Osobiste uczestnictwo w życiu zbiorowym najsilniej zaznaczyło się u progu niepodległości Polski pod koniec pierwszej wojny światowej. Walka w Legionach została odnotowana jako fundamentalne doświadczenie, bez którego cały świat wartości, cała konstrukcja życia duchowego straciłyby swoją sankcję. Przenikliwość, z jaką Elzenberg przewiduje charakter nadciągającej drugiej wojny w notatce z lutego 1938 roku, jest dziś wstrząsająca. Te momenty w dzienniku Elzenberga, kiedy rzeczywistość historyczna staje się bezpośrednim przedmiotem jego uwagi, należą jednak do wyjątków. Właściwą materię diariusza stanowi świat myśli. Kłopot z istnieniem jest w całości konsekwentnym zapisem życia wewnętrznego: lektur, studiów, obcowania ze sztuką, rozległej pracy intelektualnej. Autor mówi skromnie, że spisując swoje aforyzmy w porządku czasu, poskładał okruchy filozoficzne, dla których nie było miejsca w jego studiach i rozprawach, i że zachował datowanie, by zaznaczyć względność wielu sformułowań. Obawiał się, że w układzie systematycznym, problemowym, brzmiałyby apodyktycznie. Niezależnie od zadeklarowanej intencji autorskiej datowanie zachowane w Kłopocie z istnieniem wydaje się mieć także inne znaczenie. Czytelnik odnajduje w porządku diariuszowym jeszcze jedno wypełnienie odwiecznego w naszej kulturze wzoru, każącego widzieć życie ludzkie jako drogę, bieg, wędrówkę.
Czas tego życia nie jest czasem zasadniczej przemiany. W tym sensie porządek dziennika Elzenberga stoi na antypodach religijnego wzorca autobiografii duchowej. Nie opowiada o nawróceniu dzielącym bieg życia na dwa przeciwstawne etapy: grzechu i łaski. W notatce końcowej, zamykającej przygotowany do druku dziennik, pisarz określa przebytą drogę jako poruszanie się wokół centrum, które przyciąga i zarazem napełnia obawą. W tym poruszaniu się można jednak uchwycić różnicę pomiędzy młodzieńczym punktem wyjścia a punktem dojścia po półwieczu:
od estetyzmu, poprzez perfekcjonizm, do jakiejś samokrytycznej quasi-mistyki, od religii kultury do „religii” w ogóle, w jakimś sensie dość bladym od etyki z jej wartościami do „zbawienia” i soteriologii27.
Elzenberg stanowi pod wieloma względami zjawisko wyjątkowe na tle polskiej myśli filozoficznej. Rozważając fenomen religii w ogóle (ale nie deklarując się jako wyznawca żadnego ze znanych systemów), opiera się z jednej strony na tradycji śródziemnomorskiej (antycznej i chrześcijańskiej), a z drugiej – na filozofii buddyzmu. Interesowała go zwłaszcza mistyka zarówno wschodnia, jak i chrześcijańska. Jego imponująca erudycja nie przytłacza dziennikowych zapisów, komentarze do lektur są powściągliwe, ograniczają się do uchwycenia sedna. Zwięzłość i precyzja wypowiedzi rzeczywiście odpowiadają wymaganiom poetyki aforyzmu. Jednak autor Kłopotu z istnieniem nie ułatwia sobie zadania błyskotliwymi sformułowaniami. Uczciwość intelektualna jest dla niego wartością moralną. Tam, gdzie pojawia się trudność filozoficzna, nie waha się postawić znaku zapytania i przyznać się do niepewności, ma odwagę poddać próbie wątpienia także i to, w co wygodniej byłoby uwierzyć. Odwaga poznawcza, przenikliwość (chciałoby się powiedzieć „bezlitosna”) splata się w jego myśleniu z szacunkiem dla wartości, którym należy się obrona. Przekonanie o tragiczności bytu i pozbawiona złudzeń gorycz łączą się z wyrazem stale obecnej między wierszami postawy pełnej godności i szczególnym, stoickim poczuciem humoru.
Autobiograficzny trójkąt
Małgorzata Czermińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.