Punktualne słońce
(Fernando Pessoa, Poezje zebrane Alberta Caeiro)
1. Fernando Pessoa to jeden z najważniejszych pisarzy portugalskich minionego stulecia. Alberto Caeiro to jeden z heteronimów Fernanda Pessoi. Obiektywizm to jedna z naczelnych zasad jego poetyki. Radość istnienia, miłość do Natury (zawsze przez duże N), obserwacja spektaklu przemijania. Potrzebne są tylko oczy i uszy, aby znaleźć się w centrum wszechświata, najmniejszym pyłku kurzu na drodze i zapadającym zmierzchu. Mówi pasterz, wędrowiec, strażnik trzód. Mówić to znaczy widzieć rzeczy takimi, jakie są.
2. Alberto Caeiro nie istnieje. Nie istnieje także Thomas Crosse, jego tłumacz na język angielski, nie istnieją ani autor przedmowy do tomu Ricardo Reis, ani Álvaro de Campos, uczeń Caeira, wspominający swego mentora w posłowiu. Jedynie ich tłumacz istnieje naprawdę, spajając teksty nieistniejących autorów. Rzecz jasna, w tym kontekście nie istnieje także sam Pessoa, trudno więc wyjaśnić obecność jego nazwiska na okładce poezji zebranych innego poety.3. Książka zawiera zebrane teksty twórcy, którego nie ma. Autorami i redaktorami tomu są tekstowe konstrukty. Nie można zatem z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że utwory Alberta Caeiro faktycznie istnieją. Mamy do czynienia raczej z awatarami tekstów, tekstami, które są tylko tym, czym są fizycznie, zgrupowaniami słów i zdań. Istnieje tylko książka, odnosząca się sama do siebie, jedynie w fikcyjnej rzeczywistości tekstu.
4. Fikcyjna tożsamość autora i fikcyjna tożsamość jego dzieła idealnie współgrają z pełnym zachwytu stosunkiem podmiotu lirycznego do wszelkich przejawów realności. „Lekka bryza biegnie do mnie poprzez leniwe pola”, pola, które istnieją tylko na pożółkłych kartkach Poezji zebranych, tam, gdzie może je dostrzec przenikliwy wzrok mistycznego obserwatora. Istota rzeczy, ich „niesamowita rzeczywistość” polega na radykalnym zakwestionowaniu jednoznaczności desygnatów. Czym innym są Natura i Bóg, kamień i wiosna, rzeka i księżyc, jeśli nie samowystarczalnymi znakami?
5. „Ja nawet nie jestem poetą – widzę”. Tylko widzieć, w żadnym razie – wiedzieć. Poezja staje się szczegółowym opisem rzeczywistości niedostępnej autorowi, intersubiektywną obserwacją. Jest jak nieskalane rozsądkiem marzenie o „leciutkim wietrzyku, wierzbach na brzegu rzeki i wilgotnej mgle”. Marzenie, w którym można poczuć zapach kwiatów, dotknąć skrzydeł motyla, położyć się na twardej ziemi i podziwiać zieleń traw. „Poza bezpośrednią rzeczywistością nie ma nic”, każdy tekst jest tej konstatacji najdoskonalszym potwierdzeniem.
6. Nie ma Alberta Caeiro, który mówi: „jestem mistykiem, ale tylko ciałem”. Metafizyka nieobecności, uprawiana w strofach, szpaltach i wielokropkach. Czy słońcem wszak nie jest żarówka stojącej na biurku lampki? „Tylko bogowie nie mają ciała i duszy”, tekstowy wysłannik tekstowego Caeiro chciałby być swoim własnym bogiem, bogiem swojego życia, ciała i duszy, które nie mogą istnieć.
7. Przeglądamy zapis pierwszych i ostatnich chwil wewnętrznego życia, próbę pogodzenia się z losem, wszechświatem, tekstowym statusem. „Mówiono mi o ludziach, o ludzkości/ Ale ja nigdy nie widziałem ludzi ani nie widziałem ludzkości”. Płaszczyzna, po której porusza się ów sentymentalny konstrukt, jest naznaczona teraźniejszością, ma unikatowy, momentalny charakter. Teraźniejszość bez czasu i przestrzeni, ogarnięta boskim porządkiem.
8. Intensywność przeżyć lirycznego bohatera wiąże się z przeżyciem innych tekstów, liście rosną u Walta Whitmana, ptaki śpiewają u Charlesa Reznikoffa, strumień szemrze w wierszach C. K. Williamsa, deszcz pada w Rutherford Williama Carlosa Williamsa. Tym bardziej bezpośrednia jest ta rzeczywistość, im mocniej zapośredniczona w rzeczywistości fikcyjnej. Doświadczenie to tyle, co doświadczenie innego słowa. „Poświata księżyca widziana poprzez wysokie gałęzie/ Nie jest niczym więcej/ niż poświatą księżyca widzianą poprzez wysokie gałęzie”.
9. Istnienie każdego bytu poza słońcem, ziemią, światłem i ciemnością jest zbędne, podlega przemijaniu, niszczeje i grzeszy pychą wobec Natury. Punktualność jej przejawów sama w sobie powinna być źródłem radości. Po jej stronie leżą Prawda, Dobro i Piękno. Chęć dotarcia do serca Natury nie tyle skazana jest na porażkę, co świadczy o niezrozumieniu jej wymiaru absolutnego. Caeiro wie o tym doskonale, jak każdy autor, który został napisany; rozpoznaje świat po tekstowej stronie lustra i bierze wyobrażenia za byty idealne. Zresztą, w wielu przypadkach, wyobrażenia są bardziej idealne.
10. Sen o życiu, który nie daje spokoju. „Mogę być w rzeczywistości tam, gdzie jest to, co śnię”. Miłość jest snem, uśmiech jest snem, snem są fujarki, owce, droga, mur i dom. Odległym snem są uszy i oczy, istnienie i przemijanie, radości i tęsknoty. Wszelkie wartości istnieją w wersach i pomiędzy wersami, nie należy ich już wymyślać. Caeiro jest inny, tak jak Pessoa był inny, tak jak każdy tekst każdego autora jest inny; „ale w czym jestem inny, tak naprawdę nigdy mi nie powiedziano”.
11. Czytam wiersze poety, który nie istnieje. Czytam wiersze, które nie wiedzą o tym, że nie istnieją. Nie istnieje rzeczywistość, którą drobiazgowo opisują. Skoro tak, nie istnieję również ja, równie drobiazgowo opisujący tę nieistniejącą twórczość. „Nie wiem, czym jest znanie siebie”.
Fernando Pessoa, Poezje zebrane Alberta CaeiroPrzełożył Wojciech Charchalis
Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2010
Jakub Kronhauser
Podteksty, posłowia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.