Jego życie nie chciało naśladować literatury. Brak w nim zdarzeń porównywalnych z trzema małżeństwami Sienkiewicza, brawurowym przemytem Traugutta dokonanym przez Orzeszkową czy kontrowersyjnym związkiem Konopnickiej z Pietrkiem, czyli Marią Dulębianką.
Ożeniwszy się z kuzynką Oktawią Trembińską, w przeciwieństwie do tych trojga nawet się nie rozwiódł. Biograf, zwłaszcza współczesny, załamuje ręce nad życiem, które poświęcone literaturze, niczego nie chciało od niej przejąć. Wspomnienie o miłym, starszym panu rozdającym cukierki dzieciom w Nałęczowie przypieczętowało dzieło niwelacji realnego życia. Rozpięty na niezliczonych egzemplarzach tego samego portretu zawisł Prus w setkach szkolnych klas i zastygł tam, w binoklach i surducie, sympatyczny, staroświecki – Wielki Tato polskiej powieści. Nawet plotkarski Boy skapitulował, przyznając, że „Prus nie ma biografii”.
Uczyniliśmy więc z pisarza wcielenie najmilszej postaci, jaką spotykamy w jego powieściach – Ignacego Rzeckiego.
Szczęśliwie, jedyny pewny sąd o rzeczywistości głosi, że jest inna. Nie należy zatem ufać pozornej poczciwości portretu literackiego. Pan Ignacy Rzecki – subiekt doskonały, safandułowaty stary kawaler, naiwny politykier i nieudolny swat – jest najbardziej zamaskowaną i wielowarstwową postacią stworzoną przez Prusa. Najsamotniejszy z samotnych bohaterów Lalki wcale nie stroni od ludzi, obserwuje ich uważnie, słucha i podsłuchuje, zbiera informacje, robi notatki nie tylko w pamiętniku, ale też w dziwnym katalogu, w którym gromadzi dane o subiektach i służących. Nawet wszechwiedzący narrator nie ma pojęcia, skąd pan Ignacy dowiedział się, że Mraczewski był na Hugonotach z Matyldą i siedział w ósmym rzędzie.
Zapisana wiedza i domysły o życiu Aleksandra Głowackiego pokazują, że obdzielił własnymi doświadczeniami i charakterem wielu swoich bohaterów. Wbrew przypisanej mu aurze pogodnego spokoju jego pisarstwo napędzały zachłanność i depresja.
Pierwsza objawia się niewyczerpaną ciekawością świata. Niezaspokojony głód obserwacji stwarza perwersyjny styl, którym Prus obmacuje rzeczywistość. Ten niezdecydowany i niespełniony naukowiec odkrył obsceniczne prawo literatury, pozwalającej czytelnikowi patrzeć na sprawy, na które gapić się nie wypada. Neurozy jego bohaterów sprawiają, że narracja kieruje się ku rzeczywistości życia psychicznego. Prus nie udaje się tam z entuzjazmem, choć zawdzięczamy mu psychologizację polskiej prozy. Powody tej ostrożności są złożone, wskażę więc tylko na dwa.
Polski realizm powieściowy XIX wieku przypomina postać Morfeusza z filmu Matrix, który z obsesyjnym uporem twierdzi, że rzeczywistość istnieje i jest osiągalna. Prus i jego pokolenie mają za plecami sto lat „życia na niby” w państwie, którego odrębność polityczna, geograficzna, gospodarcza i kulturalna znika na ich oczach, a literatura nie może nawet tego zamierania wypowiedzieć. Mimo to proza realistyczna przedstawia rzeczywistość, jak gdyby nigdy nic, jakby na przykład w Warszawie nie było Rosjan. To realizm schizofreniczny – im skuteczniej udaje życie, tym bardziej eksponuje nierzeczywistość tej symulacji. Drugi powód milczenia Prusa na temat własnego życia wewnętrznego jest jaśniejszy – on je opróżnił dla swoich postaci. Wszystkie wypowiadają jego marzenia, lęki i obsesje. Autor jest wielkim brzuchomówcą, który rzadko przemawia swoim głosem.
Ryszard Koziołek
Dobrze się myśli literaturą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.