niedziela, 22 września 2024

Jak krytykować, to tylko najlepszych - o Karolu Irzykowskim

 Jak krytykować, to tylko najlepszych

Bardzo krytyczny wobec siebie, nie szczędził krytyki również innym. Być może wynikało to z zazdrości o czytelników (w końcu największym pragnieniem pisarza było trafienie do umysłów odbiorców), lecz prawdopodobnie raczej z analitycznego podejścia do literatury i wiary w to, że kultura jest w stanie wpłynąć na kształt społeczeństwa. Adam Grzymała-Siedlecki w „Czasie” stwierdził, że Irzykowski w swoich kąśliwych tekstach zwracał jednak uwagę jedynie na twórców, których szanował i cenił: „Na ciętości pióra p. Irzykowskiego wychodzą najgorzej ci, których ma w cenie i w uznaniu. Kogo uważa za twórcę prawdziwego i godnego szacunku, tego darzy sporem i polemiką”.

Irzykowski był świetnym polemistą – osoby znające pisarza wspominają jego błyskotliwe, cięte odpowiedzi i łatwość argumentowania. Może zawdzięczał tę umiejętność wrodzonej kłótliwości – prawdopodobnie także z jej powodu często zmieniał redakcje, w których publikował swe teksty. Pomagała mu zapewne także w pracy krytyka – często złośliwe, lecz pogłębione i niezwykle erudycyjne analizy zapewniły mu zarówno status jednego z najwybitniejszych polskich krytyków, jak i przysporzyły wielu wrogów. Surowo oceniał dzieła Brzozowskiego (którego także bronił i doceniał), Witkacego (ten nazwał go zresztą w odwecie naturą „doskonale nieartystyczną”), Gombrowicza, wzorującego się przecież być może na utworach Irzykowskiego, a także teksty Zofii Nałkowskiej, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czy futurystów.

Pisarz ganił współczesnych mu pisarzy za brak programu literackiego – tzw. programofobię, niezrozumialstwo, czyli nieczytelność dzieł, powielanie cudzych pomysłów i pogoń za zachodnimi poetykami. Uważał, że polska literatura kopiuje zagranicznych twórców, a podejście pisarzy sprawia, że nie jest ona w stanie wytworzyć niczego oryginalnego. Te oceny znalazły wyraz w „Walce o treść”, „Słoniu wśród porcelany” i „Beniaminku”, w którym zaciekle atakował Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Irzykowski zastanawiał się, jaką rolę mają przyjąć intelektualiści w życiu publicznym. Utożsamiał Boya z praktycznym, spłyconym opisywaniem złożonych problemów. Z taką postawą próbował walczyć we własnych tekstach. Książka i związane z nią późniejsze polemiki skłoniły twórcę do pożegnania się z „Wiadomościami Literackimi”. W odpowiedzi na odmowę zamieszczenia jego repliki na artykuł Boya pt. „Brzydka książka” Irzykowski postanowił odejść z redakcji.

Twórca zapisał się w polskiej literaturze także jako pionier filmoznawstwa. Był zafascynowany filmem, ciekawiły go możliwości kinematografu, m.in. to, w jaki sposób z jego pomocą można odzwierciedlać rzeczywistość. Spod jego pióra wyszła „Dziesiąta Muza” – jeden z pierwszych na świecie traktatów opisujących teorię filmu. Pisarz liczył na to, że jego dzieło osiągnie rangę europejską i zostanie wydane w wielu krajach. W wywiadzie dla „Światowida”, na pytanie: „Czego, zdaniem pańskim, brakuje polskiemu filmowi?” odpowiedział nawet (pół żartem, pół serio?): „Czego? No – mnie”. Jego pragnienie się nie spełniło, jednak objął, co prawda na krótko, funkcję recenzenta filmowego „Wiadomości Literackich”. Książka nie spotkała się z oczekiwanym pozytywnym odbiorem. Irzykowski niedługo potem przestał pisać o filmie – także ze względu na słaby według niego poziom obrazów oraz rozwój kina dźwiękowego, któremu się sprzeciwiał. Po tym rozczarowaniu skupił się na krytyce literackiej i teatralnej.

Osamotniony do końca

Ostatnie lata jego życia przypadły na czas wojny. Mocno angażował się wtedy w działalność konspiracyjną, wykładał także na tajnych kompletach. Podczas wojny mieszkał w Warszawie, gdzie zastało go powstanie. Kiedy w jego dom uderzyła bomba, postanowił przedostać się do mieszkania swojej córki Zosi na Miedzianą lub w okolice Politechniki. Przed wyprawą chciał ocalić ukryte wcześniej w piwnicy rękopisy. Dom przywłaszczyli sobie własowcy, których Irzykowski starał się uprosić o możliwość zabrania pism. Jeden z nich zgodził się na to, jednak gdy kufer z pracami został otwarty, ten wrzucił do niego zapaloną zapałkę. Pisarz utracił ostatnią drogocenną rzecz – teksty, nad którymi pracował całe życie.

Podczas przedzierania się przez walczącą Warszawę w nocy między 9 a 10 sierpnia 1944 roku Irzykowski został ranny w nogę – pojedynczy strzał zmiażdżył mu kość. Twórca po kilku godzinach rozpoczął wędrówkę po szpitalach, gdzie w fatalnych warunkach musiał przeżywać przedśmiertne katusze. Jak pisała Barbara Winklowa, pisarz umierał w warunkach strasznych, których nie usprawiedliwiała nawet ogólna zła sytuacja po powstaniu. Pisarka Halina Maria Dąbrowolska wspominała tragedię, jaką przeżywał w ostatnich chwilach życia:

Ci, którzy go zwalczali, mogli się cieszyć. W kącie, wciąż na ziemi, na sienniku niczym nieprzykrytym, z obnażoną głową, blady i nieogolony, w gorączce leżał człowiek, którego nazwałabym sumieniem polskiej literatury. Zapewne był jeszcze czas go ratować, intensywnie leczyć, a nie robiliśmy prawie nic i pozwoliliśmy mu pośród nas umierać.

Bezsilny, w upodleniu i bez godziwej opieki chciał umierać w samotności. Wrzody, wszy i biegunka stale pogorszały jego i tak ciężki stan. Uległ on chwilowej poprawie, gdy pisarza odnalazła córka Hania. Pojawiła się nawet iskra nadziei na uleczenie chorego – Dąbrowolska opowiadała, że udało jej się zdobyć zastrzyki, które mogłyby pomóc mu odzyskać siły. Pisała:

Irzykowski ucieszył się najpierw i dziękował. Za chwilę wszedł doktor, inny, nie ten, co zalecał zastrzyki. […] Doktor zdziwił się, że je uzyskałam, i spytał, ile kosztowały. Istotnie, była to wtedy duża suma. […] – Tak – powiedział wtedy lekarz – to dla jednego chorego wydaje się tyle pieniędzy, a tu leżą żołnierze i nie mają zastrzyków. Biorę to do apteki ogólnej. […] Było to ponad siły Irzykowskiego, niemalże się zerwał z łóżka, wołał na mnie. – Niech pani odda te zastrzyki zaraz doktorowi dla wszystkich na sali. Nie chcę ich, nie przyjmę! – […] Uczułam nagle, że nie mam już sił, że nie zdobędę się na nowe wysiłki, że opadają mi już ręce. […] i ja jak wszyscy popełniłam „zdradę klerka” – przeszłam na stronę tych, co go opuścili.

Karol Irzykowski zmarł 2 listopada 1944 roku. Pochowano go na cmentarzu w Żyrardowie. Mimo okupacji i niedawnego zakończenia powstańczych walk kościół w czasie pogrzebu był oświetlony i przystrojony, ceremonii pożegnalnej przygrywały organy. Zagrano nawet marsz żałobny Chopina.

Agnieszka Woch

Geniusze, nowatorzy i skandaliści polskiej literatury....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.