Cechy literackie apoftegmatów - czytelnik apoftegmatów - miejsce i czas powstania kolekcji apoftegmatów - zasady selekcji treści w apoftegmatach
Zakładam po cichu, że ktoś, kto bierze do ręki tom tynieckich Źródeł monastycznych tyczący się Egiptu, wie, co oznacza to słowo; więcej — że miał okazję apoftegmaty czytać i zna ich szczególny smak i styl. Niewiele jest takich późnoantycznych źródeł chrześcijańskich, które by cieszyły się równym powodzeniem i trafiały do tak różnych czytelników. Utwory należące do tego gatunku w ostatnim półwieczu odniosły sukces wydawniczy we wszystkich krajach europejskiej cywilizacji.
Mimo takiej intuicji postanowiłam umieścić wśród charakterystyk „Wielkich Tekstów Monastycznych" mały rozdział o apoftegmatach, które w tej książce będą wielokrotnie cytowane, dyskutowane i porównywane z innymi tekstami. Znajdą się w nim podstawowe informacje źródło-znawcze; myślę, że mogą się przydać nawet gorliwym „czytaczom" apoftegmatów.
Termin „apoftegmaty" odnosi się do zbiorów anegdot, sentencji, jak mówili Grecy — logoi, „słów" Ojców Pustyni. Nie jest łatwo zdefiniować czym są apoftegmaty, gdyż wielka jest ich różnorodność, choć nie mamy wątpliwości, że stanowią jeden rodzaj literacki. Odpowiedź Ojca (apoftegmat w zasadzie jest ze swej natury odpowiedzią na konkretne pytanie) może ograniczać się do kilku sylab, może na nią się składać sentencja, lub opowiadanie o jakimś wydarzeniu rozrastające się do opowieści, jak mówiono niegdyś, „budujących".
Były one przeznaczone przede wszystkim dla osób niemających doświadczenia w życiu ascetycznym lub dopiero debiutujących na pustyni; miały im przekazać zbiorową mądrość środowisk monastycznych, służyć radą, umocnić w momentach zwątpienia. Stały się tekstami normatywnymi obok Biblii, gdyż mnisi egipscy bardzo rzadko posługiwali się regułami. W apoftegmatach umieszczano sugestie na temat godnego mnicha zachowania w kwestii pożywienia, snu, monastycznej etykiety. Apoftegmaty pozwalały zachować w pamięci postacie sławne, ważne, godne podziwu, które powinny służyć za modele.
Początki apoftegmatów są trudne do uchwycenia: mamy do czynienia z gatunkiem literackim, który rodzi się bez interwencji pisma. Żadne źródło nie informuje nas o tym procesie, a wszystko to, co znajdujemy w literaturze przedmiotu, to hipotezy. Pewne jest natomiast, że pierwsze apoftegmaty krążyły w końcu IV w., gdyż utwory, które następnie trafią do kolekcji, są już cytowane w Traktacie Praktycznym Ewagriusza, w Historii mnichów w Egipcie, Opowiadaniach dla Lausosa i w dziełach Jana Kasjana. Nie wiemy jednak, czy źródłem dla tych autorów były istniejące już wtedy zbiory apoftegmatów czy bezpośrednio tradycja ustna.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że proces zapisu i tworzenia kolekcji musiał się zacząć od całości o ograniczonej objętości - zbiory rosły później. W pracach publikowanych na temat apoftegmatów znajdziemy kilka teorii próbujących owe etapy rekonstruować. Pozwolę sobie od nich abstrahować - są one pasjonujące z literaturoznawczego punktu widzenia, ale nie z perspektywy mojej książki. Istotne są dla nas kolekcje realnie istniejące, z których czerpiemy apoftegmaty.
Najstarszy i najbogatszy to zbiór alfabetyczno- anonimowy. W pierwszej części, zwanej Alfabetikon lub Gerontikon, apoftegmaty są ułożone wedle imion Ojców, którzy odpowiadają na pytania; w drugim układ jest czysto przypadkowy. Zdarza się w kolekcji anonimowej znaleźć apoftegmaty z Alfabetikonu, tyle że pozbawione imienia odpowiadającego. Obecność Ojców palestyńskich wskazuje, że zbiór ten powstał w Palestynie, prawdopodobnie w pobliżu Gazy, gdzie znajdował się ważny ośrodek monastyczny silnie związany z monastycznym Egiptem. Sądzi się, że kolekcja narodziła się pod koniec V w.
Także w Palestynie stworzono kolekcje o odmiennej strukturze, mianowicie kolekcje systematyczne z działami opatrzonymi tytułami. Najstarszy zbiór z tej serii znany nam jest, wedle wielkiego badacza apoftegmatów, Jeana-Claude'a Guy, z przekładu na łacinę dokonanego w pierwszej połowie VI w. przez Pelagiusza i Jana (notabene przyszłych papieży) i jakiegoś anonimowego mnicha. Nie mamy rękopisów greckich tej kolekcji. Natomiast do tej tradycji należy przekład na dialekt sahidyjski języka koptyjskiego opublikowany przez M. Chaine'a. Rękopis jego, z VI w, ma pewną ilość apoftegmatów nigdzie indziej nieobecnych. Mamy kilka rękopisów greckich, które miały za podstawę antologię w nieco innej postaci niż znana nam z przekładu łacińskiego. Redakcja tego greckiego zbioru nastąpiła w drugiej połowie VI w.
Dlaczego autorzy monastyczni angażowali się w budowanie nowych antologii, nie czując się usatysfakcjonowani już istniejącymi? Pamiętajmy, że mamy dziś tylko część zbiorów, tylko niektóre się zachowały. Istniejące odpowiedzi na postawione wyżej pytanie szukają uzasadnienia w zmianach mentalności środowisk monastycznych, lecz bez wielkiego powodzenia. Może bracia redaktorzy traktowali swe literackie zajęcie jako ćwiczenie ascetyczne? A może czytelnicy mogli chętnie sięgać po ulubione teksty, ciesząc się z dodatków i nowego dla nich układu?
Twórcy kolekcji traktowali swą materię literacką jako coś żywego, co mogli skracać, powiększać, zmieniać, poprawiać, gdy czegoś nie rozumieją lub coś się im nie podobało. Niekiedy brali z autonomicznych dzieł literackich jakieś ważne dla nich urywki i dodawali je do swego zbioru.
To, że jesteśmy w stanie określić (z grubsza) czas powstania kolekcji, wcale nie rozwiązuje wszelkich problemów chronologicznych, gdy pada pytanie o czas powstania apoftegmatów. Mogą one pochodzić z pierwszej nawet generacji mnichów, tej z początku IV w., mogą być o wiele młodsze, mogły też podlegać takim zmianom redakcyjnym, że ich przypisanie pierwszym bohaterom Pustyni stało się literacką fikcją. Dla badacza dziejów monastycyzmu, takiego jak ja, która szukam w apoftegmatach informacji o różnych aspektach życia mnichów (formy społeczności, byt gospodarczy, wierzenia, kult) sprawa datowania ma ważkie znaczenie. Na szczęście było wiele dziedzin życia, które nie podlegały wielkim zmianom w czasach późnej starożytności i wobec tego określenie czasu powstania danego apoftegmatu nie staje się czymś istotnym. Każdy badacz musi rozstrzygać, oglądając teksty (krytycznie, co nie przeszkadza, że z zachwytem) jeden po drugim, bardzo uważnie. Z wielką skrupulatnością traktować trzeba informacje o tym, w jakim rękopisie (lub częściej - grupie rękopisów) apoftegmat się zachował, na czym polegają różnice leksykalne miedzy tekstami tego samego apoftegmatu. To wszystko jest bardzo kłopotliwe (zwłaszcza dla osób „odwiedzających" kolekcje z rzadka). Wydawcy im w tym nie pomagają. Nie ma, rzecz zdumiewająca, poważnych wydań komentowanych, które dziś powszechnie uważa się za niezbędne w toku pracy naukowej, nawet najlepsi specjaliści; jak Guy, nie robili w swych edycjach komentarzy (mam na myśli komentarze naukowe, a nie ściśle informacyjne, jak choćby takie, które towarzyszą przekładom). Cóż ma zrobić historyk, archeolog, a także patrolog niespecjalizujący się w dziejach egipskiego monastycyzmu, gdy ma wykorzystać konkretny apoftegmat do swej pracy? Chyba jedynie modlić się w duchu, aby uniknąć pomyłki.
Umiejętność posługiwania się apoftegmatami jako źródłem do rekonstrukcji życia i wiary mnichów egipskich jest sztuką wymagającą długiej praktyki i zdrowego krytycyzmu. Trzeba mieć w pamięci pytanie o to, dlaczego apoftegmaty nam o pewnych sprawach mówią, a o innych milczą.
Praktyczny cel apoftegmatów tłumaczy nam, dlaczego tak wiele się w nich pisze o tym co i ile razy należy jeść i pić, ile czasu trzeba spędzać na modlitwie, ile na pracy, ile zaś przeznaczyć na sen. Mnisi wykładają nam w sentencjach monastyczny savoir-vivre w sprawach małych i dużych, pokazują wzory godnych pochwały zachowań ze strony braci starszych i młodszych. Sprawy wiary pasjonowały na pewno monastyczne środowisko, ale ich rozwiązania szukano w pobożnych lekturach innego rodzaju.
Stąd zdumiewające luki w informacjach o życiu religijnym mnichów. Gdyby ktoś chciał je rekonstruować wyłącznie na podstawie apoftegmatów, doszedłby do wniosku, że Biblia nie odgrywała w nim większej roli, gdyż cytaty biblijne w apoftegmatach nie są zbyt liczne. Tymczasem z innych źródeł (hagiografia, reguły, napisy na ścianach eremów) wiemy, że Biblia była podstawą wszelkich religijnych praktyk. Pismo Święte (a zwłaszcza psalmy) czytano i powtarzano przy każdej okazji, starano się opanować jak najdłuższe jego ustępy, aby móc je swobodnie, bez odwoływania się do kodeksów, cytować. Jeszcze bardziej zdumiewający zdaje się inny fakt: w apoftegmatach nieobecny jest niemal kult świętych. Tymczasem wykopaliska na terenie klasztorów odsłaniające wizerunki świętych i inskrypcje z wezwaniami o ich wstawiennictwo u Boga wskazują, jak dalece mnisi czuli się ze świętymi związani. To samo można powiedzieć o czci dla Matki Boskiej. Mając do dyspozycji wyłącznie apoftegmaty, moglibyśmy ulec iluzji, że Chrystus zajmował niewiele miejsca w myślach i uczuciach ascetów. Tymczasem już ogromna wrażliwość tego środowiska na kontrowersje chrystologiczne, jego namiętne zaangażowanie po stronie monofizytów biorące się z tego, że w duofizytyzmie widziano zamach na boskość Chrystusa, pokazują nam, że tak nie było.
Przypomnę tu moje rozważania na temat motywu niepiśmienności mnichów. Podobnych przypadków, w których autorzy apoftegmatów deformowali przekazywany przez siebie obraz poprzez nadmierne akcentowanie pewnych jego elementów kosztem innych, moglibyśmy przytoczyć wiele. Nie byli oni wszak beznamiętnymi fotografami ani historykami - chcieli narzucić czytelnikowi swój punkt widzenia, swoją wizję świata i człowieka.
Wreszcie należy pamiętać, że w apoftegmatach dadzą się wykryć różne tendencje. W tej samej kwestii podawane są różne, niekiedy sprzeczne ze sobą opinie. Na przykład, na pytanie, dlaczego nie należy wstępować w związki małżeńskie, nie ma jednej odpowiedzi, ale co najmniej dwie. To właśnie oddaje stan umysłów braci. W ascetycznym świecie ścierały się ze sobą różne postawy, czasami wynik różnych poglądów teologicznych czy środowiskowych tradycji, często efekt osobistych wyborów. Uważny czytelnik szybko zdaje sobie sprawę z wielowarstwowości apoftegmatów. Nie należy jej zacierać, sprowadzając wszystko do wspólnego modelu; współistnienie różnych nurtów jest dowodem spontaniczności.
Za: Ewa Wipszycka, Drugi dar Nilu, czyli o mnichach i klasztorach w późnoantycznym Egipcie, seria: źródła monastyczne: monografie 2, TYNIEC, Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.