poniedziałek, 9 stycznia 2023

Wierzyński o biografii Chopina

Projekt książki o Chopinie zaskoczył mnie. Za trzy lata przypadało stulecie śmierci Chopina i okoliczność ta wydawała się Rodzińskiemu szczególnie pomyślna do znalezienia wydawcy. Biografia miała być przeznaczona dla czytelnika amerykańskiego i pisana z myślą o nim. 

Nie jestem muzykologiem, nigdy nie pisałem biografii i pomysł Rodzińskiego przyjąłem niechętnie. Opierałem mu się długo, ale przyjaciel mój nastawał wytrwale, przypominał mi, że czas upływa i że przez niepotrzebną zwłokę mogę bezpowrotnie zaprzepaścić okazję. 

W końcu pod jego wpływem zajrzałem do kilku publikacji poświęconych Chopinowi i zrozumiałem, że taka praca może mieć sens i znaczenie. Mimo całego uznania Chopin traktowany był przez wielu muzykologów powierzchownie. Dość wspomnieć, że np. w pierwszym wydaniu encyklopedii Columbia poświęcono mu zaledwie kilkanaście wierszy, przedstawiając jego twórczość jako wyraz kultury francuskiej. Inny absurd znalazłem w monumentalnej, wielotomowej encyklopedii muzycznej Grove'a, usunięty wprawdzie w późniejszym wydaniu, ale wówczas, gdy ją studiowałem, szerzony jeszcze po świecie. O ile Schubertowi poświęcała ona 55 stron, Chopin zaczynał się i kończył na pięciu i pół stronach-, przy czym autor pomawiał go o nikłą inteligencję i żałował, że jego wychowanie i wykształcenie nie stało na wyższym poziomie. W rzeczywistości było wręcz odwrotnie. Mało który z wielkich muzyków zaznał w domu rodzicielskim tyle troski o rozwój, co Chopin, i niewielu odznaczało się taką jak on finezyjną kulturą. 

Zauważyłem również, że sporo zagranicznych autorów pisząc o życiu Cnopina ułatwiło sobie zadanie przeskakując jego młodość i przenosząc go czym prędzej do Paryża. Tymczasem jest faktem, że Chopin dojrzał bardzo wcześnie i już przed wyjazdem z Polski, czyli przed upływem 20 lat, był autorem obu koncertów, kilku etiud, zarysów Scherza b-moll  (op. 20) i Ballady g-moll (op. 23). Słowem, im bardziej zagłębiałem się w literaturze o Chopinie, tym bardziej zapalałem się do pracy, której pierwszy pomysł wydał mi się mało pociągający. 

Jednocześnie obraz wewnętrzny Chopina, jego osobowość twórcza zaczęła przedstawiać mi się nieco odmiennie niż moim poprzednikom. Pomijam już typowo polski, sentymentalny stosunek do Chopina z wierszy Ujejskiego, rzeźby Biegasa, obrazów Gwozdeckiego. Inne, poważniejsze próby przedstawienia jego istoty artystycznej i jego psychologii -ludzkiej także nie wydawały mi się przekonywające. Być może jest coś słusznego w porównaniu Chopina z Baudelaire'em, które zrobił André Gide. Upodabnia ich obu pasja formy, oszczędność ekspresji, odwaga myśli. W swoim wysiłku twórczym Chopin był bezkompromisowy, porywający, heroiczny. Pracował jak asceta, nie folgował znużeniu, nie znosił słabości. Pewny siebie, ale bynajmniej nie zarozumiały, odznaczał się niebywałym zmysłem samokrytyki. Jeśli dostrzegł skazę na kompozycji, trzymał rękopis w szufladzie przez miesiące i lata i powracał do niego nieskończoną ilość razy. Znał jeden wzór do naśladowania: doskonałość, która nie była dla niego tylko męczącą chimerą. 

Należy pamiętać, że ten patos twórczy palił się w organizmie cielesnym człowieka, który ważył mniej niż sto funtów i walczył nieustannie z chorobą. Wyszedłszy ze swego pokoju pracy Chopin musiał mieć ludzkie ciepło, opiekę, wygodę. Przywykł do tego od dzieciństwa i szukał tego przez całe życie. Ten układ rzeczy, potrzeba wielkiej sztuki i potrzeba opieki życiowej, jest kluczem do psychologicznego zrozumienia Chopina jako człowieka. Do m i rodzina stanowiły dla niego warunek życia. Pisywał do swoich nieustannie, spowiadał się przed nimi ze wszystkiego, tęsknił za domem i marzył, aby znaleźć w świecie coś, co by zastąpiło to jedyne i najdroższe miejsce na ziemi. 

Bez ustalenia tej  idée fixe domu i rodziny nie sposób zrozumieć np. stosunku z George Sand, z którą romans trwał przez kilka miesięcy, a pożycie rodzinne, połączone potem z zupełną wolnością miłosną, przez dziesięć lat. Dom pani Sand przy rue Pigalle i na Square d'Orléans stał się substytutem domu na Krakowskim Przedmieściu. Chopin miał tam swoje miejsce i posłuch, pewny był opieki nad sobą i nad swoją sztuką. Dzieci pani Sand — jak sama pisała — budziły w nim instynkt ojca. 

Idea domu łączyła się z ideą Polski, a może dom był nawet jej sercem. Chopin nie zajmował się polityką i nie ma świadectwa, by nadzieje na wolność Polski wiązał z jakimś ruchem społecznym, których tyle wrzało w jego epoce. Obracał się w kołach arystokratycznych i konserwatywnych, ale przyjaciół miał także śród radykałów. Był tak bardzo artystą, że wystarczała mu — jeśli tak można powiedzieć — Polska wieczna.

 (...)

Dwa lata pracy nad tą biografią były obcowaniem z krystalicznie czystym artystą i krystalicznie czystą sztuką. Kiedyś pani George Sand pisała: „Te n Chopin — to anioł. Jego dobroć, czułość, cierpliwość czasem mnie niepokoją. Wydaje mi się, że jest zbyt delikatny, zbyt subtelny i zbyt doskonały, aby mógł długo żyć na tej ziemi naszym pospolitym i ciężkim życiem. Na Majorce, gdy był śmiertelnie chory, pisał muzykę zalatującą rajem, ale ja już tak przywykłam widzieć go w niebie, że nie wydaje mi się, aby życie lub śmierć miały dla niego jakiekolwiek znaczenie". 

 W samej rzeczy, muzyka była jedynym realnym światem Chopina, reszta istnienia stała się dla niego mniej lub więcej natrętnym przymusem. Nazywano go Arielem i Kopernikiem fortepianu, a także Chopinetto, Chip-Chip i Chip-Chop, ale ani wielkie tytuły, ani pieszczotliwe imiona — nic z uznania, przyjaźni ani miłości — nie związały go z ziemią na tyle, aby zapomniał o swym przeznaczeniu. Jeżeli prawdziwa moralność w sztuce polega na wierności samemu sobie, Chopin był z rodziny najmoralniejszych twórców.

Kazimierz Wierzyński

Życie Chopina 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.