któryś światłość na pustyni ujrzał –
za tę zatraconą, za ubogą,
pomódl się za moją żywą duszę.
W smutnej swej wdzięczności zawstydzona,
za to ci opowiem potem,
jak mnie noc dręczyła zaczadzona
i jak tchnął poranek lodem.
Wiem, niewiele w życiu dróg schodziłam,
wciąż śpiewałam i czekałam,
ale brata nie znienawidziłam
ani siostry nie zaprzedałam.
A więc za cóż Bóg mi karę zsyłał
co dzień nową i nieodwołalną?
Czy też może to Anioł wskazywał
światłość dla nas niedostrzegalną?
Anna Achmatowa
przekład Andrzej Mandalian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.