[To napisałem, o ile dobrze pamiętam, w 2008 roku. Jako że strona meta.lk nie funkcjonuje i nie wiadomo czy zmartwychwstanie, pozwalam sobie na publikację. Resztę artykułów z tej serii, jak ktoś ma ochotę można znaleźć w archiwum stron internetowych.]
"To, że niektóre bydlęta samym swym istnieniem zaprzeczają wszelkiej metafizyce, nie dowodzi jeszcze jej nieistnienia” – w ten dość nieśmiały jak dla niego sposób, Witkacy bronił metafizyki. Ujmijmy to jednak bardziej zdecydowanie: "Nawet największe bydle, pozornie wybebeszone z wszelkiej metafizyki, przez sam fakt swego istnienia, narodzin i sposobu bycia-ku-śmierci, znajduje się pośrodku wielkiej metafizycznej tajemnicy". Oczywiście są bydlęta takie jak na przykład borsuk, które przechodzą nad tą tajemnicą obojętnie. Kim jestem? Jaki jest sens mojego istnienia? - takich pytań borsuk sobie nie zadaje. Ale też nie wymagajmy od borsuka zbyt wiele – jaki on jest, każdy widzi. Co więcej, wydaje się, że ten brak metafizycznej dociekliwości ze strony borsuka, nie jest dla niego zbyt groźny. Borsuk jest bydlęciem stabilnym, nie może utracić swej borsuczości; ani upaść poniżej, ani wyborsuczyć się w górę, czy też zupełnie wznieść się ponad swoja borsuczość. Jednak o ile borsuka rozpoznajemy po jego cechach zewnętrznych, z człowiekiem jest inaczej. Co prawda niektórzy zoologowie dowodzą, że jest on li tylko łysą małpą, wydaje się jednak, że popełniają oni metafizyczny błąd identyfikując człowieka z ciałem. Nawet jeżeli 99% ludzkiej populacji to robi – tj identyfikuje się z ciałem, jest to tylko ich arbitralny wybór, gdyby zechcieli, ludzie mogliby widzieć ciało tak: „to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”.
A zatem nie możemy zareagować na widok człowieka tak samo jak na widok borsuka, gdy z pewnością orzekamy: “to borsuk”. Określenie kogoś jako człowieka tylko ze względu na jego wygląd zewnętrzny może być z gruntu błędne. Ot choćby przykład z Witkacego gdzie “Jaśnie pani hrabina nie mogla przyjść bo się zborsuczyła”. Warto też wiedzieć, że Haeckel uważał, iż znacznie więcej dzieli człowieka wybitnego od człowieka przeciętnego, niż człowieka przeciętnego od małpy. Człowiek zatem w odróżnieniu od borsuka jest istotą “potencjalną”. Jest tym co sam z siebie zrobi, może upaść i to jak! - znacznie poniżej wyżej wspomnianego borsuka, może też … tu chciałoby się powiedzieć – wznieść się na wyżyny człowieczeństwa – ale dlaczego tak się ograniczać?
Być jak Bóg a nie jak bogowie – oto cel prawdziwych mistyków, którzy mierzą zbyt wysoko, by przystać na politeizm. E. Cioran.
Co jednak zadowala zwykłego mistyka, jest pewnym ograniczeniem. Bóg jako taki jest. A każdy choć trochę obeznany z metafizyką z pewnością się orientuje, że słowo jest odnosi się do rzeczy w czasie i przestrzeni, niesie zatem ze sobą haniebne znamie Istnienia. Oto zatem górny pułap potencjalności człowieka:
Będąc sam podmiotem narodzin starości, chorób i śmierci, żalu i skalań, widząc niebezpieczeństwo w tym co podmiotem tych rzeczy i szukając niezrodzonego, niestarzejącego się, nie podległego chorobie, nieśmiertelnego, wolnego od żalu, nieskalanego, najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, wygaszenia, osiągnąłem je. Wiedza i wizja powstały u mnie: Moje wyzwolenie jest niezachwiane, to moje ostatnie narodziny, nie ma więcej odnowy istnienia. (M26)
Zatem w swej potencjalności człowiek rozdarty jest pomiędzy całkowitym upadkiem ducha a królestwem nie z tego świata, wyzwoleniem ducha z czasu i przestrzeni. Tu wróćmy do pytań o cel ludzkiej egzystencji. Wydają się one być dobrym miernikiem człowieczeństwa. Człowiek który nie stawia sobie takich pytań niebezpiecznie oscyluje w kierunku zborsuczenia. Być człowiekiem to zadawać sobie takie pytania, gdyż one to mogą wynieść go kto wie jak wysoko – oczywiście pod warunkiem, że nie ulegnie pokusie odpowiedzenia na nie, tym samym ograniczając swój nieskończony potencjał. Niestety nie trzeba chyba dodawać, że większość ludzi jest totalnie zidentyfikowana z fenomenalnym światem imienia-i-materii i ani im w głowie wychodzenie duchem poza czas i przestrzeń. W frazie Sartre'a “wsiąknęli w świat jak atrament w bibułę”. Zapoznajmy się z fragmentem rozmowy gdzie dobry człeczyna strofuje Krishnamurtiego:
Pytający: Zamiast rozszczepiających włos dyskusji na temat istnienia i stawania się, dlaczego nie poświęcisz się jakimś palącym zagadnieniom kraju i nie wskażesz drogi wyjścia? Jaki jest twój stosunek np. na zagadnienie hindusko – muzułmańskiej jedności, wrogości Pakistanu i Indii, rywalizacji pomiędzy braminami i nie-braminami i czy Bombaj powinien być wolnym miastem czy częścią Maharastra? Oddałbyś wielką przysługę gdybyś zasugerował rozwiązania tych trudnych problemów.
Krishnamurti: Czy Bombaj powinien być wolnym miastem, czy powinna być jedność pomiędzy hindusami i muzułmanizmami – to takie problemy jak te, ludzkie istoty mają na całym świecie. Czy to trudne problemy – czy to dziecinne, niedojrzale problemy? Z pewnością powinnyśmy wyrosnąć z tych dziecinnych spraw, a ty to nazywasz palącymi problemami dnia? Kiedy nazywasz się hindusem i mówisz, że należysz do jakiejś religii, czy nie wykłócasz się nad słowami? Co masz na myśli przez hinduizm? Grupę wierzeń, dogmatów, tradycji i przesądów. Czy religia jest sprawą wierzeń? Z pewnością religia jest poszukiwaniem prawdy i ludźmi religijnymi nie są ci którzy mają takie głupie idee. Człowiek poszukujący prawdy jest człowiekiem religijnym i nie potrzebuje się on określać jako hindus, muzułmanin czy chrześcijanin. Dlaczego nazywamy się się hindusami, muzułmanizmami, czy chrześcijanami? Ponieważ w rzeczywistości zupełnie nie jesteśmy ludźmi religijnymi. Gdybyśmy mieli miłość i współczucie w naszych sercach, w ogóle nie dbalibyśmy jak się nazywamy – i to jest religia. To ponieważ nasze serca są puste, wypełniają się rzeczami dziecinnymi – a które to ty nazywasz palącymi kwestiami. ( Later Talks 4 s122)
Widzimy tu podział. Jak mówi Grenier: filozoficzny stan jest stanem zerwania ze światem w przeciwieństwie do stanu komunii w którym żyje dziecko i człowiek niewinnie cieszący się swymi zmysłami. Ujmując to inaczej, pewna szachowa teoria mówi, że jeżeli jest brunet który dobrze gra w szachy i blondyn który gra słabo; to tak już jest, tak już musi być i żaden trening tego nie jest w stanie zmienić. Jest to jakiś zaklęty krąg ignorancji – głupiec by stał się mądrym człowiekiem, musi zacząć zadawać sobie metafizyczne pytania o istnienie. Ale dokładnie są to pytania które go zupełnie nie obchodzą a zatem musi on pozostać głupcem.
Pozostawmy jednak głupców samym sobie i zwróćmy się do tych, którzy są zainteresowani swą własną egzystencją, dla których jest ona palącym problemem i którzy znajdują ją niesatysfakcjonującą – i jak mówi Samanera Bodhesako – którzy czują potrzebę dokonania fundamentalnej zmiany, nie w świecie ale w sobie samych.
Zatem pytam się o siebie: Jestem? Czym jestem? Skąd się wziąłem? Dokąd zmierzam?
To pytania o ISTNIENIE. Nie obiecuję bynajmniej, że na nie tu odpowiem. Warto jednak zwrócić uwagę, że wszystkie te pytania biorą istnienie za pewnik. Nawet gdy poddaję swe istnienie w wątpliwość – Jestem? - To i tak je potwierdzam, gdyż to ja jestem tym który kwestionuje swe istnienie. Zamiast tego, proponuję wycofać się o krok w tył i spojrzeć na samo Istnienie niejako z boku. Jest to możliwe, gdyż Budda wprowadził istnienie – bhava – w kontekst współzależnego powstawania.
Z ignorancją jako warunek, determinacje, z determinacjami jako warunek, świadomość, ze świadomością jako warunek, imię-i-materia, z imieniem-i-materią jako warunek, sześć baz, z sześcioma bazami jako warunek, kontakt, z kontaktem jako warunek, uczucie, z uczuciem jako warunek, pragnienie, z pragnieniem jako warunek, utrzymywanie, z utrzymywaniem jako warunek, istnienie, z istnieniem jako warunek, narodziny, z narodzinami jako warunek, starość i śmierć, żal, płacz, ból, smutek i rozpacz dochodzą do istnienia; takie jest powstanie tej całej masy cierpienia.
Zrozumienie tego co nieco kryptycznego zapisu jest równoznaczne ze wstrzymaniem wszelkich metafizycznych pytań o siebie, o swe istnienie i o świat. Nie na sposób borsuka – co jest tylko brakiem zainteresowania takimi pytaniami, ale przez bezpośrednią wiedzę jaką daje wgląd we współzależne powstawanie.
Budda jednoznacznie ogłosił, że brama przez którą można opuścić matrix świadomego istnienia – Dhamma - zniknie 500 lat po jego paranibbanie i dokładnie tak się stało. To co nam oferują obecnie różnej maści „buddyzmy” w mniejszym lub większym stopniu (przeważnie w większym) odbiega od oryginalnej Nauki Buddy. I nie wszyscy niestety są tak uczciwi jak Dalajlama który otwarcie przyznał, że nie naucza buddyzmu, „moją religią jest uprzejmość” powiada. Kto jednak lekcje uprzejmości pobierał u swej babci, może odczuwać pewien niedosyt obecnym stanem tak zwanego „buddyzmu”.
W przepowiedni o zaniku swej Dhammy Budda jednak porównał to do zatonięcia okrętu, co nie jest procesem natychmiastowym. I właśnie tacy mnisi jak Nanamoli Thera czy Nanvira Thera uchylili nieco tą wydawałoby się już zamkniętą bramę; używając porównania tnącego okrętu - wskazali na jego komin – jeszcze unoszący się nad powierzchnią. Zasadniczo wszystko co jest do powiedzenia zostało przez nich powiedziane. W szachach jednak istnieje paradoks: arcymistrz nie zawsze jest najskuteczniejszym trenerem. Sam będąc raczej przeciętnym mistrzem szachowym, miałem jako trener wielu wychowanków którzy zdobyli w swych kategoriach wiekowych medale na mistrzostwach Polski czyli osiągnąłem lepsze statystyczne wyniki niż nie jeden trener arcymistrz. Nie mam niestety żadnych wątpliwości, że w porównaniu do takich arcymistrzów Dhammy jak Nanavira Thera czy Nanamoli Thera zajmuję raczej odległe miejsce na liście rankingowej, nie mniej wydaje mi się, że mogę przynajmniej pomóc w zrozumieniu ich prac i stąd ta seria artykułów "matrix świadomego istnienia".
Wolność i nieśmiertelność jest możliwa i być może nie jest tak odległa jak by to się mogło wydawać. To co jednak jest wymagane to radykalne zerwanie z myślowymi schematami w jakich uwięził się zwykły człowiek.
Czym jest w końcu wyzwolenie? Wiedzą, że jesteś poza narodzinami i śmiercią. Przez zapomnienie tego i wyobrażanie sobie, że jesteś śmiertelną istotą stwarzasz sobie wiele problemów, musisz się przebudzić jak ze złego snu. Nisargadatta Maharaj
No i oczywiście wszystko ma swoją cenę. Niemożność zrozumienia Nauki Buddy w znacznej mierze wynika z niechęci zapłacenia ceny za Nibbanę tutaj i teraz. A przecież to do czego teraz przywiązujemy tak wielką wagę i z czego nie chcemy zrezygnować, w godzinie śmierci ciała nie będzie miało większego znaczenia niż wczorajszy sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.