Przez cały pięcioletni okres studiów (filozoficznych) nikt z nas nie oglądał ani razu ani jednego tekstu Platona. Pewnego studenta przyłapanego w akademiku na lekturze Kanta wyrzucono z uczelni.
W każdym razie wszyscy uświadomili sobie, że również w dziedzinie duchowej, nie tylko cielesnej, istnieje rodzaj „niedomycia” i że kultura nie jest dla człowieka przygodną ozdóbką, lecz środowiskiem życiowym, dokładnie takim samym jak woda dla ryby i powietrze dla ptaka.
Tenże intelektualista ze Wschodu powie wam, że kultura nie była dla niego – tak jak dla was – naturalnym, organicznym rytmem ducha, lecz czymś w rodzaju kradzionego potajemnie, przyswajanego i magazynowanego tlenu, sposobem na przetrwanie w świecie duszonym kłamstwem, ideologią i wulgarnością.
Noica: Żyłem rozmyślnie w odosobnieniu. Świadomie odrzuciłem wszelkie możliwości społecznego sukcesu, nie z hipokryzji, ale z rozkoszą.
Noica: Odtąd przez dwadzieścia lat żyłem na marginesie. Z początku było to życie świadomie wybrane, później, po 1948, narzucone mi – ale przyjąłem je z radością: z taką samą radością przeżywałem moje lata więzienne.
Noica: Jeśli udało mi się czegokolwiek dokonać w filozofii, a więc w jedynej dziedzinie, w której sukces nie oznacza okaleczenia (ale też nie ma żadnej treści) to dlatego, że miałem szczęście porażki tam, gdzie sukces okalecza.
Noica: Właściwie pojmowane oderwanie nie ma nic wspólnego z dystansem ani wzgardą.
Potem Noica wskazuje na dwa kluczowe momenty w dziejach kultury europejskiej stojące pod znakiem kosmosu „ładu”: pierwszym była filozofia grecka, eliminująca chaos mitologii, drugim – chrześcijaństwo (zdaniem Noiki również sprawa Greków, a to dzięki roli, jaką Paweł odegrał w Antrochii).
Noica: Pomyślcie, jakim szczęściem jest uwolnić się od zębów, tych trzydziestu dwóch wrogów człowieka.
Noica: Nie powinniście nigdy skarżyć się na historię, nawet jeśli jest niemiła i „siusia na was” jak powiedział Hegel. Złe w końcu wychodzi na dobre, na przykład to, że omijają cię rozmaite zaszczyty, w końcu okazuje się dobrem, bo masz święty spokój i możesz wydajnie pracować. I na odwrót, każde dobro kończy się złem – na przykład zbyt wykwintne jedzenie, zbyt szczęśliwe małżeństwo, błyskotliwa kariera.
Skończył Autobiografię Jaspersa i mówi o umysłowościach beznadziejnie banalnych, właśnie w typie Jaspersa, który może napisać bez żenady: „Jak pięknie jest we Włoszech!” Umysłowość płaska pozostaje płaska, nawet jeśli poślesz ją do raju i będzie gadać z Panem Bogiem. Po tej wycieczce do raju też usłyszysz od niej tylko banały. Jaspers dziwi się, że Heidegger nie odpowiada mu nieraz na pytania … Na pytania w takim oto guście: „Co pan sądzi o Bogu?”
Bogowie, którzy zawitali w progi tej mansardy, są piękniejsi i prawdziwsi od bogów czuwających nad Eliadem, gdy pijał on z pucharu jakże ludzkiej próżności.
Noica: (O Eliadem) Bardzo łatwo go podbić pochwałami, toteż nie potrafi rozróżnić między miernotami i ludźmi wartościowymi.
Noica: Filozof nie jest lekarzem, jak chciał Nietzsche, bądź jak utrzymuje buddyzm (Dharma jest środkiem leczniczym).
Noica: Sądzę, że Heideggerowi dobrze by zrobił bliższy kontakt z Wedami i Upaniszadami. Heidegger ma pewne cechy mędrca orientalnego, oprócz jakiejś pustynności ma też w sobie coś z mistrza, który mówi „przyjdź i usiądź koło mnie” (to właśnie znaczy słowo „upaniszada”) „usiądź koło mnie i milcz” - „upaniszadaj” jak lubię mówić.
Noica: Zamierzałem wam powiedzieć, że człowiek jest tym, co z niego zostaje, gdy świat unicestwi go i wszystko mu odbierze.
Noica: Sukcesu człowiek powinien zaznać w młodym wieku, żeby jak najszybciej uwolnić się spod jego uroku i uświadomić sobie, że zawsze jest on jakimś fałszem „aureolką”, czymś identyfikacyjnym: „Ach, to pan tak wygląda” itd. Szybko zdajesz sobie sprawę, że ludzi interesuje tylko twoja zewnętrzność, że nieraz jedynie chcą się zbliżyć do ciebie i to w śmieszny sposób.
Wokół nowego dzieła ludzie tłoczą się jak muchy wokół świeżego mleka – mawiał Hegel.
Geniusz jako ktoś „upadły” w nowoczesnych, niewielkich społecznościach (temat-obsesja w dzienniku Kierkegaarda), a więc we wspólnotach nienawykłych do obcowania z tym co niezwyczajne – chyba że występuje w przybraniu władzy lub - lepiej – zdarzenia. W takiej sytuacji niezwyczajnością najtrudniejszą do zniesienia, a więc wypieraną, jest geniusz, ponieważ nie ma on przywileju nietykalności, jakim cieszy się władza, ani nie otacza go aura normalności, pochodna tradycji.
Mieć „kulturę geniusza” znaczy umieć z radością uznać coś wyższego od nas, niedostępnego i zaakceptować to jako możliwość własnego dźwignięcia się w górę: a więc nie ma tu śladu niechęci wobec tamtego, że wspiął się tak wysoko, lecz przeciwnie, radość, że samemu można się znaleźć obok niego.
Noica: Skoroś wspomniał o uwodzicielce, powiem wam, co mi kiedyś powiedziała pewna bardzo przyjemna dama po ukazaniu się mojej książki o Heglu. Otóż tłumaczyłem jej, że wobec Hegla jestem tylko kimś jak apostoł Paweł wędrujący po świecie z kosturem w dłoni i głoszącym cudze myśli. „Ależ skąd – szepnęła mi do ucha. - Jest pan raczej luksusową dziwką naganiającą przechodniów do burdelu Hegla”. Co wy na to?
Noica: Nie widzę wielkiej przepaści między kulturą sądu a kulturą pojęcia; widzę ją między egzystencją a kulturą. Z troską stwierdzam, że niezależnie od przebytej drogi i naszych sukcesów w dziedzinie kultury my obaj, ja i Gabriel, tkwimy w najzwyczajniejszym analfabetyzmie egzystencjalnym. Nie dorobiliśmy się porządnej higieny duchowej, nie panujemy w pełni nad naszymi instynktami, nasza zależność od „przyzwoitych warunków życiowych” graniczy z maniactwem. Ja muszę walczyć z moim łakomstwem, gadulstwem, kabotyństwem, impulsywnością.
tlumaczenie: Ireneusz Kania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.