czwartek, 23 lutego 2017

Płciowość to niebywałe oszustwo, gigantyczne kłamstwo niezmiennie się odnawiające

Rozmowy z Cioranem
wypisy

Jestem najmniej zajętym człowiekiem w Paryżu. Chyba tylko dziwka bez klientów jest bardziej ode mnie bezrobotna. 

Pamiętam na przykład spotkanie z Teilhardem de Chadrin: facet z entuzjazmem perorował o ewolucji kosmosu w kierunku Chrystusa, punktu Omega, itd. Wtedy zapytałem go, co myśli o ludzkim bólu. „Ból i cierpienie to po prostu przypadkowe potknięcia ewolucji” - odparł. Oburzony wstałem i poszedłem sobie, nie chciałem dyskutować z takim debilem. 

Władza to coś diabelskiego: diabeł był po prostu aniołem z ambicją władzy. 

Myślę, że jedynym udanym momentem historii jest starożytność w Indiach, gdzie człowiek wiódł życie kontemplacyjne, poprzestawał na przyglądaniu się rzeczom, rezygnując z zajmowania się nimi. Tylko wówczas życie kontemplacyjne było rzeczywistością. 

Jeśli zaczniemy zgłębiać historię, rozmyślać o niej, jest absolutnie niemożliwe nie popaść w pesymizm. Historyk – optymista, to sprzeczność w założeniu. 

Negacją historii jest ostatecznie filozofia indyjska, uznająca działanie za coś nic nie znaczącego. Liczy się tylko zawieszenie czasu. 

Otóż jest oczywiste, że w sprawach duchowych bardzo łatwo ulec pokusie kłamstwa. I zawsze łatwo o iluzje na własny temat. W buddyzmie iluzja to niewiedza. A według Buddy wszystkie nieszczęścia na świecie pochodzą z niewiedzy. 

W filozofii orientalnej okropne jest to, że gdy się z nią obcuje, łatwo zaczynamy mieć o sobie samych wyobrażenie nader pochlebne i przyjemne. Uważamy, żeśmy stanęli poza wszystkim i wszystkimi, w końcu jednak przekraczamy to stadium i stwierdzamy, że jesteśmy zwykłymi biedakami. 

Potrzeba niszczenia iluzji i pewników, sprzyjających fałszywej równowadze, na jakiej opiera się egzystencja, płynie z jakiś najgłębszych źródeł w człowieku. 

Mówiłem nie raz, że możliwa jest postseksualna wizja świata, wizja najbardziej rozpaczliwa, jaka tylko być może, odczucie, że zainwestowaliśmy wszystko w coś, co nie jest tego warte. Złe jest to, że mamy do czynienia z nieskończonością odwracalną. Płciowość to niebywałe oszustwo, gigantyczne kłamstwo niezmiennie się odnawiające. 

Melancholia to coś w rodzaju wyrafinowanej nudy, uczucia, że nie należymy do tego świata. Dla melancholika określenie, „nasi bliźni” nie ma żadnego sensu. Jest to poczucie nieodwracalnego wygnania, bez wyraźnych przyczyn. Melancholia jest uczuciem głęboko samoistnym, niezależnym zarówno od porażek jak i sukcesów. 

Nie sposób myśleć o historii, nie odczuwając czegoś w rodzaju zgrozy. Moja zgroza przedzierzgnęła się w teologię, do tego stopnia, że zacząłem wierzyć, iż historia ludzkości nie da się zrozumieć bez grzechu pierworodnego. 

Nie przypadkiem moja pierwsza książka była eksplozją. Nicość była we mnie, nie musiałem szukać jej gdzie indziej. Jej przeczucie miałem jeszcze jako dziecko – w doświadczeniu nudy, katalizatora odchłannych odkryć. Mógłbym dokładnie określić moment, w którym miałem odczucie pustki, wyrzucenia poza czas. Nigdy nie przestałem tej pustki odczuwać, spotykałem się z nią niemal co dnia. 

Pascal jest typem sceptyka, który lubię, sceptyka upierającego się przy wierze, z rozpaczą czepiającego się swej wiary, będącej nieomal synonimem wewnętrznego rozdarcia. 

Stwórcę można wyobrazić sobie tylko jako złośliwca bądź, w najlepszym razie, fuszera. Koncepcja ta, po kilku wiekach zapomnienia, dziś znów odzyskuje wigor. 

Czuję się niewygodnie w istnieniu, nie tylko w kulturze, ale w ogóle w istnieniu. Jest to coś fundamentalnego. 

Dla Eliadego religia jest zawodem. 

Duchowa pustynia nie zawsze musi oznaczać jałowość. Skutkiem tego, że trzeźwość spojrzenia pozwala nam dostrzec pustkę, przemienia się ona w poznanie. 

Byłem bardzo młodym człowiekiem, nieomal dzieckiem, gdy po raz pierwszy, w następstwie olśnienia, którego nie potrafię określić, zaznałem uczucia nicości. 

Człowiek dobrze się mający jest na płaszczyźnie duchowej bez szans. Głębia to wyłączny przywilej tych, którzy cierpieli. 

Pokładanie ufności w człowieku to groźne niebezpieczeństwo, wiara w człowieka jest wielką głupotą, szaleństwem. Co do mnie, można mnie określić jako kogoś, kto w gruncie rzeczy gardzi człowiekiem. 

Tylko człowiek trzymający się na uboczu, postępujący inaczej niż wszyscy, zachowuje naprawdę zdolność zrozumienia czegoś ze świata. 

Po co naprawdę śpimy? Nie tyle by odpocząć, ile raczej by zapomnieć. 

Być nieznanym to rozkosz; ma ona niekiedy gorzkie strony, ale to coś nadzwyczajnego.
tłumaczenie: Ireneusz Kania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.