Dobrze więc: jeśli nie „kultura", to co? Wprowadź my zatem do zatęchłego antropologicznego słownika (akulturacja, obyczaj, zmiana kulturowa...) nieco przykurzone, co nie znaczy: martwe, pojęcie „życia". „Życia" w całej jego prostocie i... skomplikowaniu. Trzeba będzie powrócić tym samym do elementarnej charakterystyki tego terminu, tak jak pojawia się ona w pismach filozoficznych Wilhelma Diltheya, najważniejszego z przedstawicieli tzw. filozofii życia przełomu XIX i XX stulecia. Z Diltheyem jest ciekawa sprawa. Wspomina się zawsze jego nazwisko, ilekroć mowa o odległym sporze o odrębny status poznawczy humanistyki czy dyskusjach o naturze interpretacji, ale w zasadzie traktuje się jego pomysły niemal wyłącznie jako etap (przezwyciężony) w historii filozofii. Docenia się jego wpływ na późniejsze wielkości (Husserl, Heidegger), ale jego filozofia życia traktowana jest jako szacowny, ale jednak zabytek w dziejach pojęć filozoficznych. W pracach antropologicznych, nieufnych wobec konceptów filozoficznych, jako żywa inspiracja metodologiczna pojawia się rzadko.13 Tymczasem wydaje się, że pojęcie „życia", ma w dalszym ciągu intrygującą moc oddziaływania.14 Obejmując treści bardziej podstawowe i daleko szersze niż pojęcie „kultury", rejestruje bowiem i uwzględnia nie tylko poznawalne, ale także niedyskursywne i semantycznie ciemne, niedookreślone sfery rzeczywistości, może być dla niego interesują cą przeciwwagą.
Przypomnijmy: dla Diltheya polemizującego z różnymi odmianami filozofii świadomości to właśnie „życie" stanowiło fundamentalną i nieredukowalną podstawę namysłu nad człowiekiem. Pojęcie „życia" skierowane było przeciwko wszelkim uroszczeniom rozumu abstrakcyjnego, przeciwko wszelkim konstrukcjom teoretycznym, niemającym umocowania w empirii.
W miejsce świadomości pojawia się u niego życie jako pierwsza, podstawowa struktura znacząca, jako sposób bycia człowieka. Nie przypadkiem Heidegger będzie podkreślał swój dług wobec Diltheya (czy heiedeggerawskie Dasein jest powtórzeniem, czy rozwinięciem diltheyowskiego „życia" w innym języku pojęciowym, to osobny problem). Dilthey wielokrotnie utrzymywał, że wszystkie pojęcia, którymi próbujemy opisywać i interpretować zachowania człowieka, właśnie z życia się wywodzą, że innymi słowy: „życie poznaje życie" (czyżby prasformułowanie tezy o poznawaniu „kultury przez kulturę"?). I jest to sytuacja trwała. Poza życie, jako pierwotne datum, nie można wyjść, z niego pochodzą kategorie, które stać się mogą narzędziami jego opisu. Pojęcie życia wprowadza Dilthey z całą towarzyszącą mu dwuznacznością. Jest bowiem życie przedmiotem, ale i podmiotem poznania. Kategorie życia nie są jedynie formami pozwalającymi okiełznać chaos doświadczenia, ale równocześnie sposobami, w jakich życie się uzewnętrznia.
Czym jest dokładniej owo „życie", jak je rozumieć? Niewątpliwie jest czymś innym niż fenomen czysto biologiczny, 15 i to bodaj jedyna rzecz, o której można powiedzieć bez żadnych dwuznaczności. Dilthey do-określał je wielokrotnie, oddawał jego znaczenie w wielu terminach i określeniach metaforycznych. Bez wątpienia jego eksplikacja tego pojęcia daleka jest od tak miłej sercu uczonego jednoznaczności. Chciałoby się powiedzieć, że jest równie bogata i wieloznaczna (co dla wielu znaczy po prostu: mętna i pokrętna) jak... samo życie. W jednej z jego opisowych charakterystyk, zwraca Dilthey uwagę przede wszystkim właśnie na to, jak wymyka się ono jednoznacznym określeniom, jak oscyluje na granicy między oczywistością i esencjalną niepojętością: „Słowo życie oznacza coś każdemu z nas najlepiej znanego, rzeczywistość najintymniejszą, ale równocześnie i najciemniejszą, ba, zupełnie niemożliwą do zbadania. Czym jest życie - zagadka to nie do rozwiązania. Wszelki namysł, wszelkie myślenie i badanie wyrasta z tak niezbadanej rzeczywistości. Korzenie wszelkiego poznawania tkwią w tym niepoznawalnym w swej pełni życiu. Można opisywać życie. Można uwydatniać jego poszczególne cechy charakterystyczne. Można śledzić w tej wzburzonej melodii jej jak gdyby rytm i akcent.
Ale nie można rozebrać życia na czynniki. Zycie jest nieanalizowalne. Żadna formuła, żadne wyjaśnienie nie jest w stanie wyrazić, czym jest życie. Pojawiając się w życiu i istniejąc w układzie życia, myślenie bowiem nie może nawrócić poza życie. Życie pozostaje dla myślenia niedocieczonym jako dana, do której ono samo należy, poza którą zatem nie może ono nawrócić. Myślenie nie może nawrócić poza życie, ponieważ jest jego wyrazem. Najważniejsze pojęcia, z pomocą których pojmujemy świat, są kategoriami życia. Jakimże sposobem moglibyśmy z pomocą pojęć, wyodrębnionych i poprzez abstrakcję oczyszczonych z życia, wyjść poza życie".16
Nie można adekwatnie wypowiedzieć życia, bo myślenie analityczne, które próbuje ten cel osiągnąć, nie może oderwać się od obiektu swojego opisu, nie jest w stanie go transcendować, przeciwnie: zawsze jest jego ekspresją. Dilthey pokazywał będzie i przekonująco dowodził, jak wątłe i kruche są nasze narzędzia poznawcze, jak niezdarnie próbują wyjść poza „przyrodzone" im ograniczenia. Żyjemy otoczeni ścianami, powtarzał, i poza nie nie sposób wyjść. Toteż lektura życia, czytanie w jego znakach nie ma, bo mieć nie może, ostatecznego końca. Życie musi być wciąż na nowo wypowiadane. Jakże dalekie to od późniejszego optymizmu poznawczego w humanistyce, która widziała swoją szansę wyjścia z kryzysu epistemologicznego w przyjęciu modelu dostarczonego przez przyrodoznawstwo.
Zasługą Diltheya jest wydobycie na jaw całego dynamizmu, pulsowania, zmienności kategorii życia, jego dziejowości. Wnikliwa komentatorka diltheyowskiej filozofii, zauważa, że utożsamienie życia z dziejowością jako przestrzenią pojawiania się znaczeń pozwala mówić o logosie życia, o trwałej jego dyspozycji do wydobywania z siebie struktur, na podstawie których może być rozumiane. „Logos życia jest więc dziejowym procesem, w trakcie którego dochodzi do głosu znaczenie życia i kształtują się jego struktury; dopiero jako dziejowe, czyli podlegające dynamice ekspresji, życie jest poznawalne. Proces ten nie czyni go jednak całkowicie przejrzystym i nie jest w stanie usunąć irracjonalnej reszty; jako niosące nowość, otwarte ku przyszłości - życie pozostaje niezgłębialne". 17
Ów logos życia jest więc kategorią paradoksalną. Wskazuje, że życie może być rozumiane, poznawalne, ale tylko do pewnego stopnia. Pojawianie się znaczeń, nadawanie kształtu przepływającemu, dynamicznemu strumieniowi życia to jeden aspekt zjawiska. Drugim jest nieodłączne od jego „jasnej" części, ciemne tło, jak i otwartość biorąca się z jego „wychylenia" w przyszłość.
W jednym z bardziej przejmujących fragmentów swojego dzieła odnotowuje Dilthey: „W obu kierunkach życie niknie w ciemności. W ciemności tonie jego początek, ciemność spowija jego koniec. Ciemność ta rodzi w nas obawy, nadzieje, najrozmaitsze afekty. Pod ich wpływem powstaje wiara, poezja i metafizyka... To z ciemności wybiegające i w ciemność biegnące życie chciałby człowiek wpisać w jakiś układ, w którym życie stałoby się dlań pojmowalnym". 18
Nawet w autobiografii, którą uznawał on za najbardziej instruktywną formę, jaką przybiera rozumienie życia, dostrzega momenty niepoddające się analitycznemu rozbiorowi:
„Autobiografia jest objaśnieniem życia w jego tajemniczym splocie przypadku, losu i charakteru. Gdziekolwiek spojrzymy, tam nasza świadomość próbuje uporać się z życiem. Nasze losy, jak również nasza istota, napełniają nas cierpieniem i zmuszają, byśmy się z nimi rozumiejąco pogodzili. Przeszłość tajemniczo nęci, byśmy poznali nici znaczenia jej momentów. Jej eksplikacja pozostaje jednak niezadowalająca. Nigdy nie uporamy się z tym, co nazywamy przypadkiem: zdarzenia, które jako wspaniałe czy jako straszliwe stały się znaczącymi dla naszego życia, zawsze zdają się wkraczać przez bramy przypadku". 19
To ciekawe, u Łotmana przypadek jest jedynie sygnałem otwartości systemu znakowego, czymś nieprzewidywalnym, ale dającym się w dużym stopniu ex post zrekonstruować i wytłumaczyć; u Diltheya przypadek jest emanacją niewytłumaczalnego, jest każdo razowo zwiastunem tajemnicy.
Poznanie żywego, pulsującego życia, życia z jego niedającą się precyzyjnie wykreślić trajektorią przypadków, zawsze będzie naznaczone skazą nieadekwatości. Analiza życia skazana jest tedy na niedopowiedzenie, a w ostateczności niewypowiedzenie. Interpretacje życia zawsze zawierać będą w sobie ową, nie usuwalną „ślepą plamkę" poznania. Ale nie jest to okoliczność epistemologicznie frustrująca. Nie jest to świadectwo bezradności poznawczej, ale konsekwencja źródłowej, pierwotnej, nieprzekraczalnej ontologii życia. To po prostu uznanie twardej konieczności, która wynika z przekonania, że każde „pozytywne" rozwiązanie zagadki życia staje się kolejnym pytaniem, na które trzeba dać odpowiedź. Przyjmuje ono naturę horyzontu, który - mimo naszych prób schwytania go -wciąż będzie rysował się przed nami. Doskonalenie i wysubtelnianie naszych narzędzi poznawczych niczego w tej sytuacji nie zmieni. Życie pozostanie nieodgadniona i nieodgadywalną z natury rzeczy zagadką.
Jeszcze raz Dilthey: „życie zawsze pozostaje dla nas zagadką, przeto i uniwersum musi pozostać dla nas za gadkowym. Gdybyśmy mogli analizować życie, wyjaśniłaby się nam tajemnica świata" 20 Warto podkreślić wagę tego równania: życie = świat. Pytanie o życie, o to, jak się jawi, nie jest zatem jakimś pytaniem, jednym z wielu, pytaniem, które dotyczyłoby pewnego wydzielonego obszaru doświadczenia. Dilthey wyraźnie mówi, że w pytaniu o życie wybłyska niejasno tajemniczy sens Całości.
13 Nawiasem mówiąc, gdy chodzi o skalę i wnikliwość polskiej recepcji Diltheya, bez wątpienia ma rację Grzegorz Sowiński, tłumacz arcyciekawych fragmentów z obszernego dzieła niemieckiego filozofa, że jest ona minimalna, a w niektórych przypadkach wręcz skandaliczna, por. G. Sowiński, Ku myśli myśliciela. Zapiski hermeneutyczne na marginesie dzieła Wilhelma Diltheya, w: Wokół rozumienia..., s. 120
14 Z badaczy zwyczajowo łączonych z filozofią życia na odkrycie przez antropologię oczekuje bez wątpienia jeszcze Georg Simmel, autor błyskotliwych antropologicznych rozpraw i esejów, który w wyniku administracyjnego przyporządkowania został zesłany do obozu socjologii i prawem bezwładu tam już pozostał.
15 Co wyraźnie odróżniało Diltheya od Nietzschego czy Bergsona, innych przedstawicieli ówczesnej filozofii życia.
16 W. Dilthey, Rozumienie i życie, w: Wokół rozumienia..., s. 87
17 E. Paczkowska-Łagowska, Logos życia. Fiłozofia życia w kręgu Wilhelma Diltheya, Gdańsk 2000, s. 92
18 W. Dilthey, Rozumienie i życie..., w: Wokół hermeneutyki...., s. 94 14 Dilthey, Rozumienie i życie, s. 83
Dariusz Czaja
fragment Życie, czyli nieprzejrzystość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.